Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biograficzna książka „Hrabi. Duszkiem tak!”, czyli wszystko, co chcielibyście wiedzieć o kabarecie Hrabi, ale…

Zdzisław Haczek
Zdzisław Haczek
Autorzy książki „Hrabi. Duszkiem tak!” (Wydawnictwo Znak Literanova) Jakub Jabłonka i Paweł Łęczuk przepytali lubiany kabaret Hrabi, którego korzenie są przecież bardzo zielonogórskie – od strony tego, co się działo za kulisami kariery tej formacji. A zatem przeczytamy mnóstwo anegdot, opowieści o genezie skeczy czy piosenek, zobaczymy niepublikowane zdjęcia.
Autorzy książki „Hrabi. Duszkiem tak!” (Wydawnictwo Znak Literanova) Jakub Jabłonka i Paweł Łęczuk przepytali lubiany kabaret Hrabi, którego korzenie są przecież bardzo zielonogórskie – od strony tego, co się działo za kulisami kariery tej formacji. A zatem przeczytamy mnóstwo anegdot, opowieści o genezie skeczy czy piosenek, zobaczymy niepublikowane zdjęcia. ANNA MAJER PHOTOGRAPHY/ZNAK LITERANOVA
Czy kabaretu Hrabi mogło nie być? Z książki „Hrabi. Duszkiem tak!” (Znak Literanova) wynika, że to niemożliwe.

Przecież Dariusz „Kamol” Kamys urodził się po to, żeby mieć kabaret. Kiedy w 1983 r. – jako świeżo upieczony student pedagogiki kulturalno-oświatowej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze – pojechał na obóz adaptacyjny dla pierwszoroczniaków, zafascynował go parę lat starszy „chudzielec postury Don Kichota”. Kajakarz, gitarzysta, monter – inżynier zakładający ludziom telefony… czyli Władysław „Sikor” Sikora.

Polityka? To słabe...
Kamol z Krzysztofem Langnerem założy na WSP kabaret Paka, po zawirowaniach personalnych – powstanie formacja Potem (skoro jest studencki klub Zatem, więc nazwijmy się Potem). To z nią – już z Sikorem w składzie – zielonogórski kabaret pojedzie podbić prestiżowy przegląd satyryczny PaKA. W Krakowie usłyszą od jurorów, że skecze polityczne są słabe… I dziś w kabarecie Hrabi nie ma polityki.

Potem – z przerwą – działał do 1999 r. W tym samym roku Dariusz Kamys zakłada z Grzegorzem Halamą Hi-Fi. W 2002 r. ich artystyczne drogi się rozchodzą. Kamol (ma na koncie udział w wielu formacjach i przedsięwzięciach Zielonogórskiego Zagłębia Kabaretowego) dzwoni do Joanny Kołaczkowskiej, prywatnie swojej szwagierki.

Telefon w toalecie
Aśka odbiera telefon… siedząc w toalecie. Słyszy propozycję: zróbmy kabaret. I czuje ciarki na plecach. Przecież trzy lata temu wraz z Potem definitywnie zeszła ze sceny!
Kolejne telefony. Aśka się łamie. Tylko nie róbmy czegoś w rodzaju „prawie Potem”.
Czy w Joannie Kołaczkowskiej „obudziły się” geny przodków? Dziadek Józef przed wojną występował w amatorskim teatrze we Lwowie…

Na scenę zawsze miała blisko. Na studniówce w technikum ogrodniczym w głogowskim Żarkowie Aśka udawała Rudiego Schubertha w piosence „Szklarnia”. W studium nauczycielskim w Legnicy zakładała perukę, obwiązywała się poduszkami i z playbacku parodiowała Danutę Rinn…

Uciekłam z Gęby, ale...
Kiedy w 1987 roku Aśka dostała się na zielonogórską WSP (mieszkała w akademiku), Kamol zaprosił ją na próbę Potemów. Tych Potemów! Bo magia zielonogórskiego kabaretu już działała. Pamięta, że podała im swoją spoconą dłoń…
- I uciekłam do pokoju, ale znów wracałam do Gęby, jak spłoszone zwierzę do karmnika ze świeżym sianem. Coś mnie tam ciągnęło. Scena i mikrofony? – wspomina Joanna Kołaczkowska w biograficznej książce „Hrabi. Duszkiem tak!”, gdzie na spytki wzięli kabareciarzy Jakub Jabłonka i Paweł Łęczuk.

Joanna w studenckim klubie Gęba dostanie spazmów, oglądając nowy program „Wio, pegazie”, przygotowany przez Kamola na podstawie socrealistycznych wierszy i piosenek. Kiedy później będzie szła ze swoim kolegą z roku Adamem Nowakiem na wykłady, usłyszy: - Facetów już mamy, brakuje tylko dziewczyny. Przyjdź na casting do Gęby.
Aśka przyjdzie. Wraz z m.in. Adamem Nowakiem (w przyszłości: Raz Dwa Trzy), Tomaszem Kowalskim (w przyszłości: Ciach) będą w składzie nowego kabaretu. Ich Drugi Garnitur wygra krakowską PaKĘ, zdobędzie Trójząb Neptuna na świnoujskiej FAMIE. Kiedy Drugi Garnitur zawiesi działalność, a w 1989 r. wznowi ją Potem – Aśka i Adam znajdą się w składzie tej – legendarnej dziś - formacji.

Aktorzy kabaretu Hrabi w filmie "Czekając na miłość" (LAW LAW LAW)

Na progu seminarium
Na zdjęciu w książce „Hrabi. Duszkiem tak!” młodziutki Łukasz „Lopez” Pietsch dźwiga 120-basowy – pełnowymiarowy! – akordeon. Na instrument został niejako skazany… Skoro na gazetce ściennej w gubińskiej szkole muzycznej można zobaczyć archiwalne fotografie, na których dzierżą w rękach podobne instrumenty jego mama z siostrami… W tej placówce gry na akordeonie uczył się Łukasz i jego trzej bracia (dziś basista, saksofonista i perkusista).
Aśka, kiedy Kamol zaproponował jej nowy kabaret, od razu zastrzegła: musi być żywy pianista. Był telefon do Leszka Jenka (występowali wcześniej w Drugim Garniturze i Potem), ale się nie zdecydował. Polecił Łukasza – „świetnie zapowiadającego się młodego pianistę”. Miał 23 lata. Aśka: „Może trochę napęczniały, ale jednak szczawik”.

Łukasza Pietscha w kabarecie Hrabi mogło nie być. Po maturze coś go „wewnętrznie popychało”, by wstąpić do seminarium. Na rozmowie w Paradyżu zrobił dobre wrażenie. Został seminaryjnym organistą. „A organy w Paradyżu są naprawdę godne podziwu” – mówi Łukasz, który w pewnym momencie dostał jednak znak od Boga – odkrył, że jego powołaniem nie jest kapłaństwo, ale muzyka. Lopez bez problemu zdał na wychowanie muzyczne w Zielonej Górze. A kabaret już tam na niego czekał…

Maciej Stuhr na liście
Kiedy w początkach działalności Hrabi, ze składu wypisze się Krzysztof Szubzda, wypatrzony przez Aśkę i Kamola w białostockim kabarecie Widelec – zrobi się kłopotliwy wakat. Aśka: „Po jego odejściu byliśmy w środku czterech liter”. Szybko robią dwie listy kandydatów. Jedna z nich to lista marzeń, czyli z nazwiskami tych, którzy i tak by się nie zgodzili na współpracę. Jest tu Maciej Stuhr… Aśka „wymyśla” Tomasza „Bajera” Majera. Wyjmują go z „ciepłej” posady instruktora w domu kultury.

Bajer ma już na koncie występy na zielonogórskich „Dziadowskich Czwartkach”, „Wysypiskach”, w „Spadkobiercach”, filmach, kabarecie Miłe Twarze. Dla Tomka to spełnienie marzeń! Przecież kilka lat wcześniej chodził z kumplami za kulisy w klubie Gęba, żeby „zobaczyć, co oni tam zażywają, że są tacy fajni!”. W historii zielonogórskiego życia studenckiego zapisał się też, jako ten, który z dwoma kolegami zaadaptowali sobie w akademiku Vicewersal na pokój… pralnię!

Pierwszy Zlot Fanów Kabaretu Hrabi w Zielonej Górze

18 lat i koniec?
Kiedy kabaret Hrabi prezentował debiutancki program „Demo”, Kamol powiedział między innymi, że „za 18 lat kabaret Hrabi się rozwiąże”. Czyli… w 2020 roku?!
Spokojnie, nic z tych rzeczy. Cała czwórka dementuje tamtą wieść hiobową. I wręcz przeciwnie: zaprasza w przyszłym roku na kolejną premierę. Z okazji osiągnięcia dojrzałości.

O KSIĄŻCE „HRABI. DUSZKIEM TAK!”
W książce „Hrabi. Duszkiem tak!” (Wydawnictwo Znak Literanova) Jakub Jabłonka i Paweł Łęczuk przepytali lubiany kabaret Hrabi, którego korzenie są przecież bardzo zielonogórskie – od strony tego, co się działo za kulisami kariery tej formacji. A zatem przeczytamy mnóstwo anegdot, opowieści o genezie skeczy czy piosenek, zobaczymy niepublikowane zdjęcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska