Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biznes za klasztorną bramą (wideo)

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
- Niezwykle popularny nasz balsam stał się w latach 90., choć tak naprawdę nie wiem jaki to fakt sprawił - opowiada pochodzący z Nowej Soli brat Henryk z manufaktury kapucynów z Krakowa (fot. Paweł Kozłowski)
- Niezwykle popularny nasz balsam stał się w latach 90., choć tak naprawdę nie wiem jaki to fakt sprawił - opowiada pochodzący z Nowej Soli brat Henryk z manufaktury kapucynów z Krakowa (fot. Paweł Kozłowski)
Kapucyni z Krakowa robią doskonały balsam, benedyktyni z Tyńca nalewkę dobrą na wszystko, paulini oferują uduchowione łakocie - nasze zakony słyną z wyśmienitych produktów. Smakołyki promują opactwa i... ewangelizują.

Czytaj też: Międzynarodowe targi wyrobów klasztornych

Wyroby klasztorne cieszą się coraz większym zaufaniem. Są smaczne i co ważne sprawdzone, bo mnisi przygotowują je według starych receptur. Pozbawione chemicznych utrwalaczy, więc zdrowe. A do tego omodlone podczas pracy. Dzięki produktom zakonnicy podtrzymują tradycję, mają pieniądze na remonty, promują opactwa oraz ewangelizują, bo wszyscy doskonale wiemy, że do serca przez żołądek droga jest bardzo krótka.

O balsamie kapucynów w latach 80. wiedzieli jedynie wtajemniczeni. Potrzebujący przychodzili na furtę a mnisi przez menzurkę odlewali im osławionego w swym działaniu płynu. Balsam sam się skutecznie rozreklamował - szeptem od ucha do ucha. - Niezwykle popularny stał się w latach 90., choć tak naprawdę nie wiem jaki fakt to sprawił - opowiada pochodzący z Nowej Soli brat Henryk z manufaktury kapucynów z Krakowa.

Zapotrzebowanie na balsam było tak duże, że zakonnicy musieli pójść z duchem czasu i zrewolucjonizować jego wytwarzanie. Obecnie w klasztorze przygotowywane są zioła. Reszta dzieje się już poza murami, lecz pod ścisłym nadzorem braci. Kapucyni wytwarzają go od ponad 100 lat, według tej samej, sekretnej receptury. Dziś jedynie unowocześnili jego produkcję. Rozlewają go w gustowne buteleczki, na zakrętce jest banderola, a każda sprzedaż przechodzi przez kasę fiskalną. Za balsam w klasztorze odpowiada brat Andrzej. Kiedy będzie musiał oddać swą funkcję, przeor wyznaczy jego zastępcę, który zostanie wtajemniczony w produkcję.

- Nie chodzi o to, aby receptury strzec za wszelką cenę - tłumaczy brat Henryk. - Robimy to także ze względu na podróbki, które zaczęły się pojawiać.

Mnisi bronią się przed traktowaniem ich balsamu jako panaceum na wszelkie dolegliwości. - Nie jest to lek, lecz zioła - mówią, ale sława płynu obiegła już cały kraj. Mocny i gorzki w smaku jest ponoć najlepszy na problemy z trawieniem, pomaga także przy różnego rodzaju bólach (też zęba).

Czytaj też: Przygraniczne Neuzelle przyciąga pięknym klasztorem i... piwem

- Jeszcze do niedawna balsam był znany głównie na południu. Nawet jak na googlach sprawdzałem statystyki wejść na naszą stronę internetową, to kliknięć z północy było o wiele mniej. Dlatego bardzo nas zaskoczyło duże zainteresowanie balsamem w Bierzwniku - zdradził nam brat Henryk podczas międzynarodowych targów wyrobów klasztornych, które w zeszłym tygodniu odbyły się przy kościele cystersów. Pieniądze ze sprzedaży balsamu kapucyni przeznaczają przede wszystkim na utrzymanie seminarium.

Ile kosztuje lek na siedem boleści i to o przyjemnym smaku nalewki? Półlitrowa flaszka - niecałe 50 zł. To sławna Benedyktynka. - Wzmacnia organizm, poprawia samopoczucie, trawienie, walczy z migreną, koi do snu - zachwala ją Michał Grobelny z Poznania, który na targach sprzedawał produkty benedyktyńskie. Robią ją bracia z Lubinia koło Grodziska Wlkp., a produkt jest oczywiście sygnowany przez mnichów z Tyńca. Benedyktynka początkami sięga 1510 r., kiedy to włoski mnich sporządził miksturę z rumu, ziół i korzeni. Miała być lekiem dla chorych i osłabionych braci, a szybko zyskała uznanie i sławę także na dworach królewskich.

Bracia z Lubinia także nie mają problemów z wkomponowaniem się w obecne trendy. Trunek ma swą stronę internetową, można go kupić w wersji upominkowej, wygrywa konkursy dla nalewek. W tym roku, z okazji 500. rocznicy powstania receptury, w jednym z poznańskich klubów zorganizowano zmagania dla barmanów. Drinki z Benedyktynki? Proszę bardzo. Aby przygotować Benedyktynka cinamon wystarczy Baileys, nalewka i wódka. Składniki należy wymieszać z lodem, przelać do kieliszka i posypać cynamonem. A może popularnego shota? Trzeba dodać trunek zakonników do Kahlui, tylko tak by się nie zmieszały.

Benedyktyni potrafili zrobić ze swych wyrobów świetnie działającą machinę biznesową. W Polsce jest już kilkadziesiąt sklepów sieci należącej do opactwa z Tyńca. Działają na zasadzie franczyzy, a więc każdy przedsiębiorca musi wykupić od Benedyktynów licencję, by sprzedawać "ich” artykuły: konfitury, miody, przyprawy, zioła, owoce, oleje, słodycze, pieczywo, wędliny a także wina i piwa klasztorne.

 

Czytaj też: Ziemia lubuska: Kraina chleba i miodu

Paulini z Sanktuarium Matki Bożej Leśniowskiej koło Częstochowy najbardziej znani są ze słodkości. Samych draży leśniowskich i czekolad jest kilka rodzajów. Znane są też ich krówki i ciastka. Także z tego, że na papierkach od cukierków drukowane są chrześcijańskie sentencje. Z kolei po rozłożeniu opakowania od ciastek znajdziemy obrazki świętych i modlitwy, a z drugiej strony kartonika od czekolady mapkę dojazdową do sanktuarium. Paulini sprzedają uduchowione łakocie by zebrać pieniądze na budowę centrum pomocy rodzinie.

Bracia nie wytwarzają słodyczy. Wyroby z zakonem łączą się jedynie poprzez składniki. Na przykład do krówek i ciasteczek jest dodawana woda z cudownego źródełka, które wypływa przy sanktuarium. Mąka z leśniowskich ciasteczek pochodzi ze zboża uprawianego przez paulinów. - Słodkości są więc omodlone w trakcie pracy - stwierdza brat Marcin. Za to do wyrobów mięsnych zakonników dodawany jest arcydzięgiel, czyli zioło ducha świętego. W XVI w. paulini z Jasnej Góry ten składnik mieszali do nalewek, które trafiały nawet na stół królewski.

Czy czekolada nie jest produktem, który kojarzy się z grzeszną pokusą? - pytam się brata Marcina. - U nas każdy może znaleźć coś dla siebie. Czekolada "mnicha” jest gorzka, a już do "przeorskiej” dodaje się orzechy laskowe. Jednak mi najbardziej smakują krówki - uśmiecha się.

 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska