Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błędno to jezioro wielkie i tajemnicze

Eugeniusz Kurzawa, (wolk) 68 324 88 54
Jezioro Błędno jest rajem dla żeglarzy, a zwłaszcza windsurferów, którzy pojawiają się na wodzie w wietrzne dni; za pośrednictwem internetu korzystają przy tym z własnej stacji meteo
Jezioro Błędno jest rajem dla żeglarzy, a zwłaszcza windsurferów, którzy pojawiają się na wodzie w wietrzne dni; za pośrednictwem internetu korzystają przy tym z własnej stacji meteo Paweł Janczaruk
O Błędnie krążą różne legendy. Jedna opowiada o sumie (wielkim chyba jak wieloryb), który wkurzył się, że nie chciała go dziewczyna z Dąbków, uwięziona przez niego w chatce na wyspie. Ze złości walnął ogonem i wywołał taką falę, iż zmiotła wyspę, została tylko płycizna na środku.

BŁĘDNO OBFITUJE W RÓŻNE CIEKAWOSTKI

BŁĘDNO OBFITUJE W RÓŻNE CIEKAWOSTKI

Jezioro Błędno ma - wg niektórych źródeł 742 ha, wg innych 760 ha powierzchni, długość 7.100 m, szerokość 2.270 m, maksymalna głębokość 9,6 m. Zbiornik wodny jest jeziorem typu wytopiskowego, największym na całym szlaku Obry.
Akwen i jego okolice zamieszkują liczne gatunki ptaków (trzcinniczek, potrzos, brzęczka, łyska, perkoz dwuczuby, krzyżówka, gęś gęgawa, bąk, błotniak stawowy, łabędzie, od pewnego czasu pojawiły się koromorany), a także oczywiście ryb (m.in. leszcze, płocie, węgorze, sandacze), zaobserwowano też piżmaki i wydry.
Gospodarkę na Błędnie i kilku innych jeziorach prowadzi spółka Gospodarstwo Rybackie (dawne Państwowe Gospodarstwo Rybackie).

- Słyszałam opowieść, że kiedyś w nocy żaglówka czy statek chciały zawinąć do portu, ale mgła była tak duża, iż zabłądziły - opowiada Wanda Heppel ze Zbąszynka siedząc w Łazienkach. - Dlatego nazwa jezioro brzmi: Błędno.

Inne wieści głoszą, że kajakarzom trudno znaleźć ujście z tego potężnego akwenu (760 ha) do Obry, która przezeń przepływa. I błądzą. Trzeba przyznać, iż pod względem fikcyjnych, jak i prawdziwych opowieści Błędno nie ma sobie równych. W tym horror o weselu, które zimą po lodzie podążało bryczkami z Nądni do kościoła i utonęło, czy o ogromnym sumie...

- W młodości zdawałem na jeziorze egzamin na tzw. żółty czepek - opowiada pan Piotr. - Trzeba było przepłynąć 1,5 km. Było nas ze 20 osób. Zaczęliśmy w Łazienkach płynąc w kierunku środka jeziora, do boji, i z powrotem. W pewnym momencie patrzę, a kolega obok mnie zasuwa...na piechotę. Tak było płytko.

Płycizna to dawna wyspa z legendy o sumie (wielkim chyba jak wieloryb), który wkurzył się, że nie chciała go dziewczyna z Dąbków, uwięziona przez niego w chatce na wyspie. Ze złości walnął ogonem i wywołał taką falę, iż zmiotła wyspę, została tylko płycizna na środku.

Nie mniej dramatyczna, tyle, że prawdziwa jest opowieść Kazimierza Berlińskiego (rocznik 1926), który pod koniec stycznia 1945 r. znalazł się w grupie około 200-300 mieszkańców Zbąszynia wypędzonych przez hitlerowców na zamarznięte Błędno. Kazano im wyrąbywać przeręble, żeby powstrzymać ofensywę Armii Czerwonej. Potem lód miał być wysadzony w powietrze. - Prawdopodobnie byliśmy skazani na śmierć, ale udało się przeżyć - wspomina K. Berliński. - Nadleciał ruski kukuruźnik, Niemcy się wystraszyli, a że wśród nich byli Ślązacy mówiący po polsku, ci kazali nam uciekać z lodu.

Sama woda nie przyciągnie!

AKWEN ZARASTA ZA DUŻO BIOGENU

Prof. dr. hab. Zygmunt Młynarczyk:
- Proces zarastania tego jeziora jest nieuchronny, choć oczywiście nie nastąpi to od razu. Trzeba jednak sobie uświadomić, że miejsce, gdzie właśnie powstaje stadion sportowy (kilkaset metrów od obecnego brzegu) to też kiedyś było jezioro. Wystarczy sprawdzić, gdzie jest torf i mamy odpowiedź o zasięg dawnego jeziora Błędno. Tak funkcjonuje przyroda. Jeśli chcemy opóźnić proces zarastania brzegów i pozbyć się biogenu, który użyźnia jezioro, musimy usuwać starą trzcinę. Innym ze sposobów ratowania akwenu powinno być napowietrzanie, co można realizować przy pomocy aeratora, wpuszczenia motorówek, uruchomienia toru narciarskiego.

Jezioro, nad którym usadowił się gród Zbąskich (zresztą dosłownie, wystarczy wejść do parku, żeby sprawdzić) jest mocno związane z miastem, jednak współcześnie w niewielkim stopniu wykorzystane turystycznie. Niewielkim, jak na jego potencjał. Tak uważa Mieczysław Wachowski, od lat dzierżawiący od samorządu Łazienki, czyli plażę miejską.

- To ogromne jezioro, to ogromna szansa miasta - wskazuje. - Wciąż liczę, że wreszcie ktoś zacznie tutaj inwestować, żeby stworzyć prawdziwą turystykę wodną. Tymczasem proszę popatrzeć na plażę. Spory teren, nowy plac zabaw, nowe boiska do piłki plażowej, ale na wodzie nic. Mam dwa pomosty, lecz miasto nie dało mi żadnej atrakcji choćby w postaci zjeżdżalni. A sama woda nie przyciągnie!

Wachowski pokazuje taflę Błędna i dorzuca pytanie o to, gdzie są żaglówki? Nie widać żadnej! Choć kilkaset metrów dalej, w przystani żeglarskiej w Dąbkach stoi przy pomostach ponad 70 wypasionych łódek żaglowych. - Na wodzie kołyszą się miliony! - mówi przygodny turysta przyglądając się z podziwem. Łodzie są jednak bardziej dla szpanu, niż pływania. Oczywiście działa tu i organizuje regaty Zbąszyński Klub Żeglarski. Ale jak na tak wielki akwen to jest kropla w Błędnie...

Aż prosi się o realizację wielokrotnie rzucanego pomysłu stworzenia białej floty na szlaku jezior zbąszyńskich. Tak zwie się ciąg jezior nanizanych na nitkę Obry, od Kopanicy do Skwierzyny. Przed laty próbował uruchomić jeden stateczek (na wzór Spreewaldu) wójt gminy Siedlec, Adam Cukier. Miał pływać z Grójca Wielkiego do Zbąszynia. Nic z tego nie wyszło. Potem były kolejne niewypały. Nie ma chętnych na rejsy przez co najmniej sześć, siedem jezior? Dziwne!

Teraz mówi się o kolejnym pomyśle. Pytanie tylko: czy wypali. Zaczęło się bowiem od falstartu. Ze trzy lata temu szykował się hit turystyczny. Za 2,5 mln zł szykowano atrakcję w postaci 900-metrowego toru do nart wodnych. W kraju istniały wówczas tylko dwa takie, w tym w Augustowie. Niestety, okazało się, iż magistrat wpuścił w kanał inwestora topiąc jego zapał i pomysł. Teraz temat nart wraca. Nowy inwestor to firma z kapitałem niemieckim, która już ma dwa podobne obiekty za Odrą.

- Zbąszyń przypadł tym ludziom do gustu - powiedział nam burmistrz Tomasz Kurasiński. W grę wchodzi miejsce obok Łazienek. Na brzegu stanąłby hotel, szatnie, natryski dla narciarzy. Stąd, z pomostu, odbywałyby się starty.

Tor narciarski to cztery potężne słupy na planie prostokąta wbite w dno jeziora. Na słupach rozciągnięta jest stalowa lina, po której kursuje typowa narciarska wyrwirączka. Rączkę narciarz bierze w ręce i startuje siedząc na pomoście. Trasa do pokonania między słupami wynosi 940 m. Taka atrakcja, która mogłaby zmienić turystyczne oblicze miasta. O ile wypali...

Pomysł popiera prof. Zygmunt Młynarczyk z UAM w Poznaniu, rodowity zbąszynianin, geograf. Jego zdaniem "mącenie" wody przez narciarzy wodnych poprawi jej jakość, bowiem tym sposobem natleni się akwen zbyt często "zakwitający" zielonym planktonem. Mętna woda jest jednym z felerów Błędna. Choć chemicznie czysta, wyglądem "odrzuca" wczasowiczów.

- Woda jaka jest to widać... - uważają Sławomir i Lidia, zbąszynianie.
- Jest ciepła, fajna - stwierdza Kacper Waśkowiak, który spędza tu wakacje u babci.
- Za to z jeziora można wyłowić naprawdę smakowite ryby, mam lodówkę pełną sandaczy - Piotr Zachorski, często przyjeżdża tutaj wędkować.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska