Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Wenta: - Jedni muszą, inni tylko chcą

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
BOGDAN WENTAMa 49 lat. Były piłkarz ręczny: Wybrzeża Gdańsk, Bidasoy Irun, FC Barcelony (Hiszpania), TuS Nettelstedt-Lubeka i SG Flensburg-Handewitt (Niemcy). Wystąpił w siedmiu finałach europejskich pucharów, cztery z nich wygrywając. Jako zawodnik reprezentował barwy Polski i Niemiec. W roli szkoleniowca doprowadził naszą kadrę do srebrnych i brązowych medali MŚ. Trener Vive Targów Kielce.
BOGDAN WENTAMa 49 lat. Były piłkarz ręczny: Wybrzeża Gdańsk, Bidasoy Irun, FC Barcelony (Hiszpania), TuS Nettelstedt-Lubeka i SG Flensburg-Handewitt (Niemcy). Wystąpił w siedmiu finałach europejskich pucharów, cztery z nich wygrywając. Jako zawodnik reprezentował barwy Polski i Niemiec. W roli szkoleniowca doprowadził naszą kadrę do srebrnych i brązowych medali MŚ. Trener Vive Targów Kielce. fot. Kazimierz Ligocki
- Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że tegorocznych spadkowiczów należy upatrywać wśród innych drużyn niż beniaminkowie superligi - mówi BOGDAN WENTA, trener naszej reprezentacji piłkarzy ręcznych i Vive Targów Kielce.

- W ligowym meczu w Gorzowie pańska drużyna nie miała litości dla gospodarzy. Spodziewał się pan zwycięstwa różnicą 16 bramek i zdobycia aż 40 goli?
- Na spotkanie z AZS AWF przyjechaliśmy po dwutygodniowej przerwie, którą musieliśmy podzielić na pracę w reprezentacji i klubie. Założenie było proste: gramy swoje, z dużą konsekwencją i w wysokim tempie od pierwszej do ostatniej sekundy. Z gorzowianami nie mieliśmy okazji zmierzyć się od dwóch lat, więc nie było mowy o lekceważeniu przeciwników. Takie przetarcie było nam bardzo potrzebne, bo do połowy grudnia praktycznie co trzy dni będziemy grali na przemian o ligowe punkty i w europejskiej Lidze Mistrzów.

- Jakie wrażenie zrobili na panu tegoroczni beniaminkowie superligi?
- I AZS AWF Gorzów, i Stal Mielec zdążyli już sporo namieszać. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Na pewno są to mocniejsze ekipy niż dwa sezony temu, gdy żegnały się z elitą. Poprawiły się zarówno sportowo, jak też organizacyjnie. Jestem nawet gotów zaryzykować stwierdzenie, że tegorocznych spadkowiczów należy upatrywać wśród innych drużyn.

- Podobała się panu atmosfera gorzowskiego meczu?
- Nie mogę o niej powiedzieć złego słowa. Zawsze przyjemnie jest grać w hali, wypełnionej nadkompletem widzów. Okrzyki i oddechy fanów akademików czułem na swoich plecach, bo ludzie stali tuż za naszą ławką. Ale nic się nie stało, wszystko było OK. Widzę, że tutejsze środowisko jest zakochane w piłce ręcznej. Macie całkiem przyzwoitą drużynę ze świetnym bramkarzem, mocną obroną i nie bojącymi się rzucać z dystansu rozgrywającymi. Widać, że po awansie zespół jest dobrze przygotowany do rozgrywek i ma taktyczny pomysł na grę.

- A jak pan oceni postawę 21-letniego Wojciecha Gumińskiego? Oglądał go pan w kadrze B?
- Nie, tam go nie widziałem. Zauważyłem jednak, że jest odważny i dobrze wykonuje rzuty karne. O reprezentacyjnych szansach tego zawodnika na razie nie rozmawiajmy. Niech korzysta z szansy sportowego rozwoju, jaką jest awans jego klubowej drużyny do superligi. Proszę mi wierzyć, że czym innym jest zagrać przed własną publicznością przeciwko kielczanom, a czym innym stanąć naprzeciw reprezentacji Francji czy Niemiec...

- Ma pan swój sposób na mobilizowanie graczy?
- Podstawowa zasada brzmi: sami narzucamy sobie wyzwania, które potem staramy się realizować na boisku. Inaczej to wygląda, gdy jest się faworytem, a inaczej, gdy wszyscy więcej szans dają rywalom. W sobotę to my musieliśmy wygrać, Gorzów tylko chciał. Czasem ta chęć bywa niezwykle pomocna. Jak w przypadku Portugalczyków, którzy wyrwali naszej reprezentacji punkt w eliminacjach mistrzostw Europy. Role się odwracają, gdy w Lidze Mistrzów stajemy naprzeciw ekip z Kilonii czy Barcelony.

- Dużo mówi się ostatnio o sportowym zmartwychwstaniu Wybrzeża Gdańsk. Jest pan gotów tam wrócić?
- To kwestia, bardzo miła memu sercu. Nie chcę składać publicznie żadnych deklaracji, ale będę się uważnie przyglądał rozwojowi wypadków w klubie, do którego czuję ogromny sentyment. Mam nadzieję, że podobny proces rozpocznie się wkrótce w Krakowie, Łodzi, Szczecinie czy Poznaniu...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska