Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bojowy Sajfutdinow i złodzieje rekordu, czyli podsumowanie sezonu w ekstralidze

Szymon Kozica Marcin Łada [email protected]
Emil Sajfutdinow jest jeszcze juniorem, a już ostro namieszał nie tylko w ekstralidze, ale także na światowych arenach. To wielka przyszłość żużla.
Emil Sajfutdinow jest jeszcze juniorem, a już ostro namieszał nie tylko w ekstralidze, ale także na światowych arenach. To wielka przyszłość żużla. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Motocykle wystygły, emocje opadły, więc czas podsumować miniony sezon w ekstralidze. Wymyśliliśmy osiem kategorii, w których znalazło się miejsce dla bohaterów, ale także dla wielkich przegranych i postaci wnoszących więcej złego niż dobrego.

KRÓL SEZONU
W każdej dyscyplinie znajdziemy wyrobników, rzemieślników i wirtuozów. Do ostatniej grupy na pewno należy Jason Crump. Żużlowiec, który przeszedł ogromną transformację: od obcesowego nerwusa do panującego nad każdym ruchem narzędzia mistrza. Australijczyk nieprzypadkowo ze średnią biegową 2,49 otwiera listę najskuteczniejszych zawodników ekstraligi. Dominował, choć nie mógł liczyć na pomoc kolegów z Atlasu Wrocław. I ten styl... "Crumpi" jest królem dystansu, balansuje, szuka najlepszych ścieżek. Wyborny "krawężnikowiec", który potrafi nagle odskoczyć na zewnętrzną i pogodzić rywali. Ma przy tym ogromny charakter. Paskudne oparzenie i bolesna kontuzja prawie pozbawiły go korony. Kiedy duża przewaga z pierwszej części sezonu Grand Prix zaczęła topnieć, zacisnął zęby i jechał, choć przeszczepiona skóra nie zdążyła się zagoić. Pokonał ból i uśmiechał się jak dawniej. Bezapelacyjnie król minionego sezonu.

ZŁOTY MOTOREK
Kiedy wiosną zielonogórski klub wrócił do historycznej nazwy Falubaz, wielu mówiło, że to zobowiązuje. Mieli na myśli sukcesy z lat 80., gdy drużyna trzykrotnie sięgała po złote medale DMP. Brzmiało to jak pobożne życzenie, bo rywale się wzmocnili, a klub z Wrocławskiej wystawił tę samą kadrę, co w poprzednim sezonie. Tor szybko zweryfikował plany. "Myszy" tłukły przeciwników w domu (nie przegrały ani razu) i minimalnie dostawały na wyjazdach. Bonusy w rewanżach dały im pewne drugie miejsce po rundzie zasadniczej i rozbudziły apetyty. Miały być "drobne kroczki", w wyszedł tytuł drużynowych mistrzów Polski. Ludziom z klubu udało się przy sukcesie sportowym osiągnąć także marketingowy. Waleczni wychowankowie, gadżety, występy w serialu, przebój dedykowany Falubazowi, to wszystko nakręciło - i tak ogromną - spiralę zainteresowania. Żółto-biało-zielony motorek zgrał po prostu idealnie, a zielonogórzanie mogą zapisać miniony sezon złotymi zgłoskami.

STADION MARZEŃ
Chyba nawet toruńscy kibice nie wierzyli, że można skończyć sezon na starym, a kolejny rozpocząć na całkowicie nowym stadionie. Tamtejsza Motoarena powstała od fundamentów aż po dach w zaledwie 11 miesięcy. Można śmiało powiedzieć, że to najnowocześniejszy i jedyny taki stadion żużlowy na świecie. Dwa poziomy trybun, osobne wyjścia i toalety dla każdego sektora, klubowa restauracja, windy i klimatyzowane pomieszczenia w wieży, bardzo dobre nagłośnienie oraz wyjątkowa akustyka. To tylko kilka rzeczy, które czynią obiekt Unibaksu rewelacyjnym do oglądania meczów. Gospodarze zadbali, by tor także dał się na długo zapamiętać. Nieregularne łuki (inaczej wyprofilowany pierwszy, inaczej drugi), wysokie nachylenie wiraży i zagadkowa nawierzchnia zaskoczyły nawet największe światowe gwiazdy. Twierdza "Aniołów" była niezdobyta aż do ostatniego meczu w sezonie, kiedy padła pod naporem Falubazu. Tylko raz goście wyjechali z Torunia z tarczą.

KISZKA Z GWOŹDZIEM
W najbardziej niechlubnej kategorii zwyciężyli chronometrażysta i działacz z Gorzowa. Nazwiska przez litość pomijamy. W każdym bądź razie jeden wpłynął na drugiego i ukradli rekord toru należący do Grzegorza Zengoty. W ich głowach nie mieściło się, że junior Falubazu mógł pokonać cztery okrążenia przy Śląskiej w krótszym czasie (60,60) niż gwiazda Stali Tomasz Gollob (61,08). Mógł i dowiódł tego inny gorzowianin Jacek Dreczka, który był wtedy spikerem, a przy tym rzecznikiem prasowym klubu. Publicznie oświadczył, że w III wyścigu finału krajowego MŚJ doszło do manipulacji i obiecał, że sprawa zostanie wyjaśniona. Dotrzymał słowa. Oszuści zostali ukarani, a zawodnik dostał oficjalne przeprosiny i ukradziony rekord. Przedstawiciel Stali wręczył mu jedno i drugie przed meczem Falubazu z Lotosem Gdańsk. Dla porządku, aktualnym rekordzistą gorzowskiego toru jest Jarosław Hampel - 60,34.

FART NIEWIELE WART
Tak, tak, chodzi o Polonię, która w sezonie zasadniczym zajęła szóstą lokatę. W ćwierćfinale trafiła na broniący tytułu Unibax, ale osłabiony brakiem kontuzjowanego Wiesława Jagusia. A czym są "Anioły" bez "Jagody", nie trzeba nikomu mówić. No i Polonia pojechała sobie na farcie. Pierwszy mecz u siebie zremisowała, w rewanżu uległa, ale niewysoko. Zresztą przed decydującymi biegami już wiedziała, że nie może przegrać różnicą większą niż 16 punktów, bo wtedy do czwórki awansuje Unia. Unibax też to wiedział. W półfinale Emil Sajfutdinow i spółka spotkali się z Falubazem. I znów fart - kontuzja Piotra Protasiewicza. A 12-punktowa zaliczka z pierwszego spotkania pachniała sensacją. Ale każda seria ma to do siebie, że kiedyś się kończy. Na rewanż wrócił "PePe" i nie po raz pierwszy pognębił Polonię. W pojedynku o trzecie miejsce dzieła dokończył Włókniarz. Sprawiedliwości stało się zadość i szósty zespół po sezonie zasadniczym nie stanął na podium. Na szczęście...

JAKA PIĘKNA KATASTROFA
Kto jest największym przegranym sezonu 2009? Unia czy Stal? Chyba jednak "Byki", choć wielu kibiców Falubazu może mieć inne zdanie... Ale mistrzowie i wicemistrzowie Polski z dwóch poprzednich lat byli faworytami do złota. A już bez wątpienia pewniakami do finału. Wtopili na własne życzenie. Na koniec sezonu zasadniczego polegli u siebie z Włókniarzem, stracili drugie miejsce i w ćwierćfinale ponownie musieli walczyć z "Lwami". Nie wyciągnęli wniosków z pierwszej porażki i zostali rozszarpani. Na dodatek Krzysztof Kasprzak dostał "sodówki" i skończyło się bardzo nieciekawie. Piąta pozycja to katastrofa. A pewnie byłaby szósta, gdyby nie Staleczka (a może raczej Falubaz). Przed sezonem "żółto-niebiescy" znów się wzmocnili. Niestety, tylko na papierze. W ćwierćfinale wyszło szydło z worka. Dwa razy wpieprz od przyjaciół z południa i po marzeniach o medalu. Choć kto wie, co by było, gdyby przed rewanżem nie porozbijali się: Tomasz Gollob i Rune Holta. Można gdybać.

WIADRO MŁODEJ KRWI
Wylało się nie tylko na tory ekstraligi, ale także Drużynowego Pucharu Świata, Grand Prix... Najwięcej serca na szlace zostawił Emil Sajfutdinow. Zadziorny, waleczny, bezpardonowy. Po pierwszych rundach indywidualnych mistrzostw świata kibice w ciemno stawiali, że bieg, w którym pod taśmą staje Rosjanin i Nicki Pedersen, na bank zostanie przerwany z powodu upadku. I nie mylili się. Brązowy medal dla bojowego Tatara jak najbardziej zasłużony. Ale "złote strzały" mieli też inni. Słowak Martin Vaculik i Brytyjczyk Tai Woffinden przebojem wdarli się do czołówki juniorów ekstraligi. Australijczyk Darcy Ward wyciął niezły numer i został najmłodszym w historii mistrzem świata. A w lidze regularnie łoił skórę Pedersenowi i Gregowi Hancockowi, zdarzyło się nawet, że obu naraz. Wreszcie Patryk Dudek. W maju zadebiutował w ekstraklasie, a w sierpniu był już... mistrzem polski juniorów. I pomyśleć, że wskoczył do składu dopiero, gdy klub z hukiem wyrzucił Artëma Wodjakowa.

REGULAMINOWA SCHIZA
Wrzód pękł w niedzielę 19 lipca. Na sobotę zaplanowany został finał Drużynowego Pucharu Świata. Ale w Lesznie niemiłosiernie lało i zawody trzeba było przerzucić na następny dzień. A co z kolejką ekstraligi? - natychmiast zapytali dziennikarze. - Nie ma, przełożona - wyjaśnił szef biura prasowego. W porządku, tylko już w sobotę wieczorem zaczęły się kombinacje. No bo może by jednak po pucharze odjechać te mecze. W niedzielę po 15.00 Piotr Protasiewicz, Jarosław Hampel i Krzysztof Kasprzak byli pijani ze szczęścia. I kiedy usłyszeli, że szybko muszą się pakować i pędzić na ligowy pojedynek do Zielonej Góry, myśleli, że to żart. Ale to nie był żart. Bo nasi żużlowi mądrale zapomnieli, co sami napisali w regulaminie, że w takiej sytuacji kolejka przekładana jest z klucza. Koniec! Kropka! A po takim sukcesie mistrzowie świata powinni spędzić wieczór w miłym towarzystwie, przy drinku... Ale kogo to obchodzi? Równie dobrze można się bawić, kręcąc na motorze 75. kółko tego dnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska