Ludzie opuścili pomieszczenia, ale potem spokojnie czekali na chodnikach i podwórkach opowiadając o tym, co się stało. Ale tak naprawdę nikt nic nie wiedział.
- Przyszli najpierw strażacy, potem policjanci i powiedzieli tylko, że mamy opuścić lokal ze względów bezpieczeństwa - opowiadała nam kelnerka z pizzerii na Jedności Robotniczej Małgorzata Osuchowska.
Przyznała, że zadzwoniła do męża, żeby powiedzieć mu, co się stało, a potem nakręciła dla niego telefonem krótki film. Widać na nim tylko policjantów, m.in. z grupy rozpoznania minersko-pirotechnicznego i strażaków, którzy zabezpieczyli teren i czekali na wezwanych na miejsce zdarzenia saperów z Krosna Odrzańskiego.
Nie było strachu
Synowa Marii Klukiewicz, która mieszka w kamienicy obok pizzerii, widziała więcej. - Opowiadała mi, jak jeden z zatrzymanych mężczyzn ściągał pasek i wyciągał sznurówki z butów, a potem policjanci skuli go kajdankami - relacjonowała starsza pani.
Jej sąsiad Czesław Pietrukiewicz, także w podeszłym już wieku, w ogóle nie był wiadomością o pociskach poruszony. - A co ja bomby nie widziałem? - wzruszał tylko ramionami. - W czasie wojny na noszach takie pociski nosiliśmy - mówił.
Zdecydowanie bardziej emocjonował się opowiadając, że na podwórku przy kamienicy, w której mieszka, parkują ludzie z całego miasta, choć nie powinni. Temat bomby bagatelizowali go też inni mieszkańcy. Stali tuż za czerwoną taśmą, którą strażacy i policjanci zabezpieczyli teren, żywo dyskutując.
-Ja tam w ogóle się nie boję - komentowała sprzedawczyni ze sklepu z papierosami. - Mało to razy jak chodziłam do szkoły ktoś niby podkładał bombę - tłumaczyła swój spokój. - Tu też nie wiadomo, co tak naprawdę znaleziono - dodała.
Pociski za Odrę?
Wyjaśniła to nam chwilę później rzeczniczka prasowa słubickiej komendy Magdalena Tubaj. Opowiadała, że po telefonie anonimowego rozmówcy, który określił tylko wygląd mężczyzn, którzy mieli przenosić bomby, w miasto ruszył patrol.
- Na deptaku przy ulicy Jedności Robotniczej policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn w wieku 34 i 36 lat, mieszkańców powiatu słubickiego, którzy w reklamówce przenosili dwa pociski artyleryjskie - relacjonowała rzeczniczka. Jak dodała, pochodziły one prawdopodobnie z czasów II wojny światowej. - Ustalą to dopiero dokładnie saperzy - mówiła. Przyjechali na miejsce zdarzenia około 19.00. Wczoraj żadnych bliższych informacji na temat rodzaju pocisków policja nie podała.
Po zatrzymaniu mężczyzn, na przeszło trzy godziny, wstrzymano ruch samochodowy i pieszy w rejonie ulic Jedności Robotniczej, Mickiewicza, Nadodrzańskiej i Kościuszki, które leżą blisko przejścia granicznego, a około 19.30 także most łączący Słubice i Frankfurt. - Ja tak sobie myślę, że oni nieśli te pociski do Niemiec, bo słyszałem, że tam można za tego typu rzeczy dostać niezłą kasę - komentował jeden z gapiów, który przycupnął na ławce, na nadodrzańskim wale. Gapiów było tam więcej, bo bomby bardziej ludzi zaciekawiły niż wystraszyły.
Tymczasem w komendzie policji trwały próby ustalenia, jak mężczyźni mogli wejść w posiadanie pocisków i co chcieli z nimi zrobić. - Na razie trwają czynności policyjne i żadnych szczegółów nie mogę podać - mówiła nam M. Tubaj. Dowiedzieliśmy się tylko, że mężczyznom grozi do 8 lat pozbawienia wolności za spowodowanie zagrożenia dla bezpieczeństwa i zdrowia wielu osób. Ewakuacja mieszkańców zakończyła się krotko przed 20.00, po tym jak saperzy z Krosna wywieźli pociski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?