- Jestem zdziwiona i ogromnie zaskoczona - powiedziała ,,GL'' Maria Marcinkiewicz, żona posła kilka minut po oświadczeniu prezesa PiS.
Bomba wybuchła
Od dawna wiadomo było, że poseł Marcinkiewicz będzie w nowym rządzie ważną figurą. Mówiło się, że obejmie tekę ministra skarbu. Kilkanaście dni temu Jarosław Kaczyński oświadczył, iż gorzowianin zostanie szefem resortu edukacji. Bomba wybuchła w poniedziałek wieczorem - Marcinkiewicz w gronie kandydatów na premiera! Wymieniani też byli m.in. Ludwik Dorn, Zbigniew Ziobro i Zbigniew Wassermann. Ale wczoraj po południu z przecieków wynikało, że to właśnie Marcinkiewicza PiS obdarzy największym zaufaniem. W gorzowskiej siedzibie PiS zaskoczenie mieszało się z radością. Temperatura spadła, gdy przesuwał się termin ogłoszenia decyzji. - Podobno na jego kandydaturę nie chce zgodzić się przyszły koalicjant, PO - rzucił ,,GL'' Marek Surmacz, który bez przerwy odbierał telefony od zagranicznych agencji prasowych.
Wreszcie krótko po 20.00 J. Kaczyński oznajmił, że misję stworzenia rządu otrzyma poseł z Gorzowa. - Jest kompetentny i dobrze przygotowany do pełnienia funkcji premiera. Jego kandydaturę uzgodniliśmy w kierownictwie PiS i z niektórymi osobami z PO - stwierdził prezes partii.
Aż trudno ochłonąć
Z takiego wyboru radości nie kryła w rozmowie z ,,GL'' mama K. Marcinkiewicza, Teresa. - Nigdy się tego nie spodziewałam. Był przygotowany do pełnienia funkcji ministra skarbu czy edukacji. Ale że zajdzie tak wysoko, nie przypuszczałam! Jeszcze nie ochłonęłam... - mówiła nam przez łzy. Cieszył się też brat Arkadiusz, gorzowski radny. - Rozmawiałem z nim półtorej godziny temu. Wtedy był jeszcze jednym z kandydatów. Był zajęty, nie wypytywałem o szczegóły - powiedział.
Żona Maria przyznała, że nie wie, czy się cieszyć z wyboru męża na premiera.
- Mam mieszane uczucia, radość przysłaniają ogromne obawy. Wiem tylko, że mąż będzie się bardzo starał - mówiła. Nie chciała powiedzieć, czy rodzina przeprowadzi się do Warszawy. - Jeśli zapadną jakieś decyzje, to dopiero po ewentualnym zaprzysiężeniu - stwierdziła o 20.10, czekając na telefon od męża. Na razie jednak wyjazd do stolicy wykluczyła.
Był ministrantem
M. Surmacz zna posła Marcinkiewicza od kilkudziesięciu lat. - Jestem od niego o pięć lat starszy, ale w latach 60. byliś-my razem ministrantami w katedrze. Służyliśmy do mszy długo, do matury - opowiadał wczoraj szef biura poselskiego i prawa ręka Marcinkiewicza. Ponownie spotkali się w 1990 r. Marcinkiewicz był już wówczas w ZChN. - Partię zakładał w Rokitnie, razem z Jurkiem i Walendziakiem - wspominał. Jaki jest przyszły premier według Surmacza? - Jak ufa, to bezgranicznie. Jeśli straci zaufanie, to bezpowrotnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?