Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalna zbrodnia na "Manhattanie" w Witnicy

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Za brutalne zabójstwo "Gulczas” dostał 25 lat.
Za brutalne zabójstwo "Gulczas” dostał 25 lat. fot. archiwum
"Gulczas" i Edyta siedzieli na ziemi, rozmawiali. W pewnym momencie chłopak chwycił 16-latkę za szyję i zaczął dusić. - I tak nie wiem skąd... Chyba odbiła mi palma - zeznał później. 11 dni wcześniej siedział w areszcie, bo nożyczkami prawie zabił sąsiada.

Przeczytaj też: Kimkolwiek byłaś, Różana Dziewczyno... Przeczytaj szokującą historię zaginionej przed kilkunastu laty gorzowianki

By się nie szarpała, przydusił ją do ziemi. Przez kilka minut zaciskał ramię wokół jej szyi. Kiedy przestała się ruszać, usiadł na niej i zaczął dusić dłońmi. Z jej spodni wyciągnął pasek i założył na szyję. Chwycił za końcówkę i ciągnął Edytę przez kilkadziesiąt metrów. Charczała, więc zacisnął pętlę. Kiedy pasek pękł, złapał za kawałek rozbitej butelki po wódce i zaczął zadawać ciosy w szyję, osłaniając się kurtką dziewczyny przed tryskającą krwią. - Nie pamiętam, ile razy uderzałem, gdzieś z dziesięć - opowiadał Grzesiek śledczym.
16 marca 2008 r. Witnica, tuż po godz. 12.00. Laskiem w okolicach ul. Rutkowskiego spaceruje kobieta. Zalesione górki miejscowi nazywają "Manhattanem". Każdy miejscowy wie, gdzie to jest. Młodzi spotykają się tam także po zmroku, urządzają ogniska, piją alkohol. Pies kobiety zainteresował się szmatami leżącymi między drzewami. Jego właścicielka podchodzi bliżej. Spod kurtki wystają nogi. Na początku myśli, że to kukła, ale kiedy podnosi nakrycie, widzi zmasakrowaną twarz nastolatki, przykrytą zakrwawionymi włosami.

Dziewczyna to 16-letnia Edyta. Mieszka w okolicy. Policjanci z Witnicy bez problemów i szybko ustalają, z kim była w sobotni wieczór. Z najlepszą koleżanką Eweliną (14-latka chodziła wtedy do pierwszej klasy gimnazjum) oraz starszymi od siebie chłopakami: 19-latkami Łukaszem i Grzegorzem. Tego ostatniego policjanci zatrzymali dwie godziny później na obwodnicy Witnicy. Miejscowy "glina", który dobrze go znał, wysłał mu sms-a: - Gdzie jesteś? G. domyślał się, że go szukają. O 15.28 odpisał: - Będę czekał na ostatnim rondzie do Gorzowa.

Przeczytaj też: Obudziła się w nim bestia. Mikołaj zmasakrował siekierą własnych rodziców

"Gulczas" w marcu 2008 r. miał 19 lat i sześć miesięcy. 168 cm wzrostu, na prawym ramieniu tatuaż - tribal i liść marihuany. Nie uczył się i nie pracował. Alkohol, przemoc w rodzinie, rozwód rodziców... Grzesiu od początku sprawiał kłopoty. W drugiej klasie okradł ze starszym kolegą szkolny sklepik ze słodyczy, po raz pierwszy napił się w wieku 12-13 lat, od piątej klasy wagarował. Podstawówkę skończył w ośrodku wychowawczym w Renicach, gimnazjum już nie dał rady. Biegli stwierdzili, że brak wykształcenia wynika jedynie z jego niechęci do nauki. Bójki, rozboje, kradzieże, dozór kuratora, kilka wyroków w zawieszeniu, wizyty na wytrzeźwiałce, narkotyki (przyznał się do wciągania amfetaminy i palenia marihuany). Po alkoholu stawał się agresywny. - Jak się napił, miał odpały, tracił kontrolę - zeznał policjantom Łukasz. W 2007 r. Grzegorz straszył, że się zabije. Po tym, jak chciał się powiesić, trafił nawet na cztery tygodnie do psychiatryka na obserwację. 11 dni przed mordem wyszedł z aresztu, do którego trafił za to, że nożyczkami prawie zabił sąsiada. - On wtedy próbował zgwałcić moją matkę - bronił się.

W tragiczną sobotę Edyta miała nocować u Eweliny. Nie pierwszy raz, wcześniej nic złego jej się nie stało, więc mama nie martwiła się o nią. Około 21.00 dziewczyny spotkały Łukasza. Czekał na Grzegorza. "Gulczas" wsiadł na rower i pojechał po wódkę, zapitkę i papierosy. W czwórkę poszli na "Manhattan", po drodze kupili plastikowe kubeczki. Polewał Łukasz. G. twierdzi, że wypił sześć kolejek, dziewczyny tyle samo. Rozmawiali o filmach, wspominali wcześniejsze imprezy. Edyta znała przeszłość "Gulczasa", ale nie bała się go. Znali się od małego, ich rodziny przyjaźniły się, a oni wspólnie się wychowywali. Mocno wstawieni Grzesiek i Edyta całowali się, choć nie byli parą. Po 23.00 Ewelina stwierdziła, że wracają. Ewelina i Łukasz poszli przodem. "Gulczas" krzyknął, że ich dogonią. Kilkanaście minut później na leśnej górce rozegrał się dramat. G. od razu się przyznał do morderstwa. Biegli stwierdzili, że chłopak nie jest chory psychicznie, a w momencie zbrodni był poczytalny. Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego to zrobił. Według psychologa okoliczności wskazują, że Grzegorz nie jest zdolny do empatii, a inne osoby traktuje w sposób instrumentalny, przedmiotowo, jakby nie widział w ofierze człowieka.

Sąd skazał "Gulczasa" na dożywocie. Jego adwokat wniósł apelację. Powołał się na młody wiek zabójcy oraz na to, że "rodzina, jak i instytucje państwowe nie spełniły swego obowiązku" wobec chłopaka. Chodzi o kwestie wychowawcze oraz o to, że nie był leczony. Apelacja została przyjęta, a powtórny wyrok brzmiał - 25 lat.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska