Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domy dziecka wkrótce do likwidacji?

Piotr BURDA [email protected]
Dziesięć placówek w naszym regionie może być zamkniętych. Mieszka w nich za dużo wychowanków. W domach dziecka niespokojnie spoglądają na kalendarz. Od 1 stycznia 2011 roku zacznie

obowiązywać przepis z ustawy o pomocy społecznej z 2004 roku, który mówi, że w domu dziecka nie może przebywać więcej niż 30 wychowanków. Ten przepis miał już obowiązywać cztery lata temu, ale domom dziecka dano dodatkowy czas na spełnienie wymagań ustawy. Tym razem ulgi nie będzie.
W związku z ustawą domy dziecka znalazły się pod szczegółową kontrolą wojewody.

DZIESIĘĆ DO LIKWIDACJI

- W tej chwili 10 naszych placówek nie spełnia jej wymagań - informuje Agata Wojda, rzecznik prasowy wojewody świętokrzyskiego. To oznacza, że co najmniej 300 wychowanków domów dziecka może od nowego roku stracić miejsce w placówkach. - Mamy nadzieję, że tak źle nie będzie i do końca roku dostosują się do nowych standardów - mówi Agata Wojda. Urzędnicy wojewody nie ukrywają, że największy problem może być z domami dziecka w Kazimierzy Wielkiej i Winiarach w powiecie buskim. Jeśli do końca roku nie zmniejszą liczby wychowanków powinny zostać zamknięte.

MAMY PROBLEM

Dobrze o tym wiedzą w Domu Dziecka w Kazimierzy Wielkie, gdzie już zaprzestano przyjmowania nowych wychowanków. Mimo tego, do standardów ciągle jest daleko. - W tej chwili mamy 46 wychowanków - mówi Jolanta Jaworska, pedagog z kazimierskiego Domu Dziecka. W najbliższym czasie ma tam zostać usamodzielnionych czterech z nich, a jedno dziecko odejdzie do rodziny adopcyjnej. - To jednak nadal będzie powyżej 30 - przyznaje Jolanta Jaworska. W najbliższych miesiącach trzeba będzie znaleźć miejsce dla kolejnych osób.

- To nie jest takie łatwe, bo w naszym powiecie nie ma rodzinnego domu dziecka - mówi Jolanta Jaworska. "Przesuwanie" dzieci do innych domów dziecka też nie jest rozwiązaniem. - To są często rodzeństwa, zżyte ze sobą. Rozdzielanie ich byłoby nieetyczne - mówi Jolanta Jaworska.

Magdalena Gościniewicz, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Kielcach:
- W Kielcach nie mamy problemu z nowymi standardami, ale w mniejszych miejscowościach jest w tym problem. Pomogły nam kampanie medialne i akcje promocyjne. Nie ma innego wyjścia jak rozmawiać z rodzinami, tłumaczyć i zachęcać. Tylko taka praca przeniesie zwiększenie liczby rodzin zastępczych.

ZA MAŁO RODZIN ZASTĘPCZYCH

O tym, że dojdzie do takiej sytuacji wiadomo było od wielu lat. Jedynym sposobem było propagowanie rodzin zastępczych. To one miały przejąć dzieci trafiające do państwowych domów dziecka. W naszym województwie przed czterema laty zawiązała się Świętokrzyska Koalicja na rzecz Rodzicielstwa Zastępczego, której patronował ówczesny wicepremier Przemysław Gosiewski. Swoją kampanię "Potrzebuję rodziców od zaraz" prowadziła też obecna wojewoda Bożentyna Pałka-Koruba. Rodziny zastępcze i rodzinne domy dziecka miały całkowicie wyeliminować państwowe domy dziecka. Sprawy poszły w odwrotnym kierunku. Sprawę badała niedawno Najwyższa Izba Kontroli, kontrolując 40 polskich powiatów. Okazało się, że w ciągu półtora roku rozwiązano 676 rodzin zastępczych, a powołano 581 nowych. Raport NIK w tej sprawie ukazał się w ubiegłym roku.

CIĘŻKI KAWAŁEK CHLEBA

Mała liczba rodzin zastępczych nie dziwi Marka Bilskiego, który prowadzi taką rodzinę w gminie Kunów. O tej możliwości usłyszał kiedyś w audycji Radia Kielce, razem z żoną przyjechali do Kielc, przeszli szkolenie i teraz wychowują czworo dzieci. Na każde z nich dostają po 650 zł miesięcznie.

- To jest ciężki kawałek chleba. Przy takiej rodzinie praktycznie zanika życie towarzyskie - mówi Marek Bilski. Spotka się co jakiś czas z innymi rodzinami zastępczymi. - Wspieramy się wzajemnie, ale widać u wielu oznaki wypalenia - mówi Marek Bilski. Jego zdaniem, urzędnicy mogliby zrobić jeszcze więcej dla rodzin, takich jak jego. - Jakieś bilety do kina, na basen czy darmowe przejazdy. To znacznie ułatwiłoby nam życie - mówi. Problem tkwi też w mentalności. Dla wielu osób wychowywanie cudzych dzieci jest czymś dziwnym. - Jedna z naszych rodzin zastępczych nie przetrwała, bo mieli dość szykanowania przez sąsiadów - mówi Marek Bilski. Dalej trzeba promować takie rodziny. - Ludzie zmieniają sposób myślenia, m.in. po takim serialu jak "Rodzina zastępcza" - mówi Marek Bilski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie