Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Budzę się i wiem, kim jestem

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
Agata Kulesza jest aktorką filmową, serialową i teatralną. Przez czytelników "Filmu” została w tym roku okrzyknięta najlepszą aktorką. Ma na koncie role w wielu głośnych filmach: "Sala samobójców”, "Róża”, "Drogówka”, "Iga”. I popularnych serialach: "Pensjonat pod Różą”, "Hela w opałach”, "Rodzinka.pl”. Wielokrotnie pracowała przy dubbingu: "Nowe szaty króla 2”, "Charlie i fabryka czekolady”, "Shrek Trzeci”, "Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”. Wyszła za mąż za operatora filmowego Marcina Figurskiego, z którym ma 16-letnią córkę Mariannę.
Agata Kulesza jest aktorką filmową, serialową i teatralną. Przez czytelników "Filmu” została w tym roku okrzyknięta najlepszą aktorką. Ma na koncie role w wielu głośnych filmach: "Sala samobójców”, "Róża”, "Drogówka”, "Iga”. I popularnych serialach: "Pensjonat pod Różą”, "Hela w opałach”, "Rodzinka.pl”. Wielokrotnie pracowała przy dubbingu: "Nowe szaty króla 2”, "Charlie i fabryka czekolady”, "Shrek Trzeci”, "Opowieści z Narnii: Książę Kaspian”. Wyszła za mąż za operatora filmowego Marcina Figurskiego, z którym ma 16-letnią córkę Mariannę. Anna Białęcka
- Krytykowanie aktorów za to, że grają w serialach, jest nie na miejscu. Poza tym, że seriale pozwalają nam utrzymywać się, są dobrą szkołą rzemiosła - mówi aktorka Agata Kulesza.

- Ostatnio grywa pani kobiety o złożonych osobowościach, przykładem jest bohaterka filmu "Ida". Wanda to kobieta obciążona wieloma traumatycznymi doświadczeniami. Jak przygotowuje się pani do takich ról?
- Do roli Wandy przygotowałam się z pełną świadomością. Przeczytałam "Kobiety władzy PRL" Sławomira Kopera, zapoznałam się z historią Julii Brystygier, funkcjonariuszki aparatu bezpieczeństwa Polski Ludowej, choć jest mało danych o tej kobiecie, poza oczywiście zjadliwymi komentarzami w Internecie. Pomógł mi też reżyser "Idy" Paweł Pawlikowski, który znał Helenę Wolińską-Brus, polską działaczkę polityczną pochodzenia żydowskiego, prokuratorkę biorącą udział w procesach politycznych okresu stalinizmu. Ale oczywiście Wanda jest postacią fikcyjną, a nie którąś konkretną prokurator.

- Zawsze przygotowuje się pani w taki sposób?
- Tak, bo taki jest proces mojej pracy. A już szczególnie, kiedy dostaję dużą rolę. Jestem osobą analityczną. Szukam między innymi książek, które pozwolą mi przygotować się do roli, czytam literaturę związaną z tematem. Pracuję także na znajomych. Wyobrażając sobie osobę, którą odgrywam, szukam cech charakteru w moich znajomych, obserwuję, jak się zachowują i z tego preparuję to, co może mi się przydać w pracy.

- Czy bohaterki, zwłaszcza te "złożone", miały wpływ na pani życie poza pracą?
- Oczywiście, że mają. To jest tak, jak się przeczyta dobrą książkę, czy jak się skupi na temacie, który budzi refleksje. To w nas zostaje. Nie ukrywam, że po Róży bardzo źle myślałam o kondycji świata i ludziach. Po Wandzie tego nie miałam. Jestem jednak świadomą aktorką. Na pewno nie dzieje się tak, że po zdjęciach budzę się w łóżku i nie wiem, kim jestem. I mimo że ostatnio musiałam się skupić na sprawach mało wesołych, ale niezwykle istotnych, wiem, że nazywam się Agata Kulesza, wiem, kto jest moim mężem, wiem, że mam dziecko i mieszkam w Warszawie. Ale pewne stany gdzieś tam w środku zostają.

- Musi pani to zaangażowanie później jakoś odreagować? Ma pani jakiś "cudowny" sposób?
- Idę spać, bo jestem zmęczona po zdjęciach. Mam taką naturę, że czasem przesadzam w oddaniu pracy, która bardzo mnie nakręca. Przy Róży bardzo mało spałam, przy Wandzie spałam świetnie. Ale cały czas, jak gram na planie, jestem nakręcona. Muszę być na wysokich obrotach podczas grania, czasami nawet sztucznie wywołuję tan stan. A to mnie wyczerpuje, przede wszystkim fizycznie.

- Od "Sali samobójców" z 2011 roku nastały dla pani tłuste lata, po każdym filmie same nagrody. Nie obawia się pani, że ta passa może się skończyć, na przykład teraz?
- No, wiadomo, że się skończy. Gdzieś to odczuwam, że faktycznie to może być właśnie teraz. Czuję i wiem, że muszę odpocząć. Mam jednak nadzieję, że wcześniej jeszcze zdarzy mi się coś dobrego do zagrania. Ale to nie jest lęk. Mam 42 lata i wiem, jak jest w tym zawodzie, gdy jest ciężko. Przeżyłam już takie momenty i jestem spokojna, że można z tym żyć. Dlatego nie czuję przerażenia na myśl, że ktoś nie zadzwoni. Dam sobie radę. Zdaję sobie sprawę, że przeżywam teraz luksusową sytuację w pracy, że mogę wybierać, że nie muszę brać wszystkiego. Przysyłane są mi scenariusze, a ja mogę odrzucać te, które mi nie odpowiadają. Ale szanuję swoją pracę i jak będzie trzeba, przyjmę propozycje, na których odrzucenie mogę sobie teraz pozwolić.

- Aktorstwo to sposób na życie, czy tylko praca?
- To moja pasja, ale także mój zawód. Na pewno nie jest jednak posłannictwem, nie mam poczucia misji. Jest rzemiosłem, ale czasami jest świetnie, gdy poziom rzemiosła zostanie podniesiony do artystycznego wykonania. Jestem przekonana, że wszyscy aktorzy czekają na ten moment, choć może on się nie zdarzyć przez całe życie. I wtedy pozostaje tylko tęsknota i smutek. Mnie się zdarzyło, więc mogę mówić o wielkim szczęściu.

- Co pani sądzi o graniu w serialach, które raczej nie dają okazji podniesienia rzemiosła do artystycznego poziomu?
- Oczywiście jako aktorka wolę role bardziej złożone. Ale dzięki temu, że grywałam w telenowelach czy serialach, jestem bardziej sprawna technicznie. Wiem, gdzie jest światło i jak je "łapać", wiem, jak i co trzeba zrobić, by nie zasłaniać partnera z planu. Tego nauczyłam się w serialach. W serialach - moim zdaniem - muszą grać bardzo sprawni aktorzy. Na pewno krytykowanie ich za to jest nie na miejscu. Poza tym, że seriale pozwalają nam utrzymywać się, są dobrą szkołą rzemiosła.

- A reklama? To też nie jest ujma dla aktora?
- Na pewno wszystkiego bym nie reklamowała. Ale akurat w tej reklamie fajne było to, że dostałam do odegrania scenkę. Wiadomo, że zarabiam pieniądze, nie zrobiłam tego za darmo. Życzę wszystkim dobrych reklam.

- Nie sprawia pani wrażenia gwiazdy żądnej rozgłosu, zdecydowanie jest pani skromną osobą. Dlaczego została pani aktorką?
- Bo lubię ten zawód i lubię występować. Po "Tańcu z Gwiazdami" odetchnęłam z ulgą, bo przekonałam się, że nie o popularność mi chodzi. Z dnia na dzień stałam się popularna, w znaczeniu rozpoznawalna, ale to nie jest to, o czym marzę i za czym tęsknię. Mam miłe spotkania z ludźmi, rozmowy, ale absolutnie to nie jest coś, o co dbam, o co walczę. Obowiązki medialne bardziej mnie irytują niż cieszą. Nie lubię okładek, na których czasem jestem, bo to obowiązek zapisany w umowie promocji pewnych rzeczy, które robię. Ale denerwuje mnie, jak przechodzę obok kiosku i widzę na okładkach siebie. I jeszcze na dodatek rodzina się ze mnie śmieje.

- Jak na aktorkę jest pani nietypowa - żadnych skandali, ciągle ten sam mąż... Czym jest dla pani rodzina?
- Rodzina jest najważniejsza, choć zawód też jest ważny. Na pełnię mojego życia składa się mój mąż, dziecko, moi rodzice, moja siostra i moi przyjaciele, których mam wielu. A z drugiej strony mam zawód, który jest moją pasją, i zależy mi, by dawał satysfakcję. Dzięki Bogu nie muszę stawać przed wyborem: rodzina czy zawód.

- Plany zawodowe na najbliższy czas? Film czy teatr?
- Miesiąc temu skończyłam zdjęcia, gram w filmie "Pani z przedszkola" Marcina Krzyształowicza, reżysera "Obławy". Ten film pojawi się pewnie dopiero jesienią na festiwalu w Gdyni. Bardzo ciekawa obsada, z Krystyną Jandą w roli przedszkolanki. Ja gram mamę głównego bohatera, gdy jest jeszcze dzieckiem. To lekka forma, nazwałabym ją tragikomedią. W najbliższym czasie zaczynam próby w teatrze.

- Dziękuję.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska