Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunkry MRU: Te szkła są na wagę złota

Dariusz Brożek 95 742 16 83 [email protected]
- Ten niepozorny peryskop to prawdziwy skarb dla znawcow i miłosników fortyfikacji - mówi Tadeusz Świder z muzeum w Pniewie.
- Ten niepozorny peryskop to prawdziwy skarb dla znawcow i miłosników fortyfikacji - mówi Tadeusz Świder z muzeum w Pniewie. Dariusz Brożek
Unikalny eksponat kilkadziesiąt lat przeleżał w szkolnej szafie jako pomoc naukowa. Jeden z licealistów rozpoznał w nim peryskop z bunkrów, dzięki czemu trafił do muzeum fortyfikacji i nietoperzy w Pniewie koło Międzyrzecza.

Peryskop obserwacyjny to najnowszy nabytek muzeum bunkrów i nietoperzy w Pniewie pod Międzyrzeczem. Wygląda jak zwyczajna korba, ale to po prawdziwy skarb dla miłośników fortyfikacji. W dodatku ma lokalną metrykę, gdyż pochodzi z jednego z bunkrów Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego.

- W MRU było ponad siedemdziesiąt kopuł z takimi urządzeniami. W każdej z nich był jedden peryskop główny, który wysuwał się w górę jak w okrętach podwodnych. A do tego cztery sektorowe, umożliwiające obserwację wybranych odcinków. To jedyny znany nam zachowany w całości peryskop boczny. Pozostałe rozszabrowano po wojnie, albo zostały zniszczone podczas wysadzania obiektów lub prowadzonych przez Rosjan próbnych ostrzałów artyleryjskich - opowiada muzealnik Grzegorz Urbanek, który jest autorem licznych publikacji na temat MRU.

Kopuły obserwacyjne przypominają kształtem potężne dzwony. Niemcy montowali je zazwyczaj w centralnej części obiektów. Ważą kilkadziesiąt ton, ale i tak są mniejsze od kopuł bojowych z karabinami maszynowymi. Ich sercem były właśnie peryskopy ze szkłami renomowanej firmy optycznej Carl Zeiss, którą jest znana m.in. ze znakomitych obiektywów aparatów fotograficznych.

Jak działały? Obserwator wsadzał peryskop w jeden z sześciu otworów z boku kopuły. Widział przez niego przedpole i mógł informować załogę o ruchach nieprzyjaciela, albo kierować ogniem szybkostrzelnego granatnika lub miotacza płomieni, w które uzbrojone były obiekty klasy B. Czyli średnie schrony bojowe, które 70 lat temu były jądrem niemieckich fortyfikacji koło Lubrzy i Międzyrzecza. Teraz przyciągają tysiące turystów i są największą atrakcją regionu.

- W każdej kopule były też peryskopy zapasowe. Niemcy stosowali też inny typ tych urządzeń. Na ich końcówkach były zamontowane lusterka z wypolerowanego aluminium, dzięki którym obserwatorzy mieli większy kąt widzenia - mówi Tadeusz Świder, jeden z najbardziej doświadczonych przewodników po MRU.

Jak peryskop trafił do Pniewa? Muzealnikom przekazała go nauczycielka fizyki z międzyrzeckiego ogólniaka Izabela Jednorowicz. Kilkanaście lat przeleżał w szafie z pomocami naukowymi. - Byłam przekonana, że to peryskop czołgowy. Raz w roku pokazywałam go uczniom. Ostatnio jeden z licealistów rozpoznał w nim peryskop fortyfikacyjny. Nie wiem, jak do nas trafił - mówi.

Zagadkę rozwikłał emerytowany nauczyciel Władysław Kwella z Nietoperka. Jego ojciec był nauczycielem w tej wsi i prowadził tam bibliotekę. W latach 50. minionego wieku żołnierze z jednostki w Kęszycy Leśnej przynieśli mu kilka peryskopów z pobliskich bunkrów. Potem W. Kwella zawiózł je do szkoły.

- Byłem wtedy uczniem podstawówki. Peryskopy były trzy. Dwa boczne i jeden do karabinu maszynowego. Nie wiec, co się stało z dwoma pozostałymi - mówił nam wczoraj.

Dyrektor pniewskiego muzeum Leszek Lisiecki podejrzewa, że w piwnicach i na strychach wielu domów w Międzyrzeczu i pobliskich wioskach mogą być przechowywane eksponaty związane z bunkrami. - U nas będą atrakcją dla turystów. Chętnie je przyjmiemy w depozyt - mówi.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska