- Pierwszy raz jestem w tych bunkrach. Wcześniej nawet o nich nie słyszałem - mówi Kamil Klier z Wrocławia, który w ciągu kilku ostatnich dni zwiedził cały południowy i centralny odcinek Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Nie miał jednak czasu na podziwianie fortyfikacji. Ciężko pracował w ich podziemiach. Jest głównym bohaterem filmu fantastyczno-przygodowego "Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa", w którym "zagrały" właśnie międzyrzeckie bunkry.
Nastolatek wcielił się w postać Felixa, Ma zaledwie 15 lat, ale jest już doświadczonym aktorem. W podstawówce grał w reklamach, potem szlifował artystyczny kunszt jako Franek Koziński w serialu "Na dobre i na złe", zaś w komediowym tasiemcu "Świat według Kiepskich" wcielił się w postać małego Ferdka. Ostatnio zagrał w filmie "Lejdis", gdzie był synem jednej z bohaterek. Teraz na planie filmowym w bunkrach jego partnerem jest rówieśnik z Gdańska Maciej Stolarczyk, czyli Net. Aktorskie ostrogi zdobył przed kilkoma laty w serialu "Codzienna 2, mieszkania 3", potem grał w "Magicznym Drzewie" i kilka epizodów w kultowym już "Rancho".
- Wcześniej się nie znaliśmy. Spotkaliśmy się na planie tego filmu. Ale nie w bunkrach, tylko w Poznaniu, gdzie były realizowane pierwsze sceny - mówi nastolatek.
Debiut Klaudii
Gimnazjalistom towarzyszy Nika, czyli rudowłosa Klaudia Łepkowska z Warszawy. Jest debiutantką. Przeszła pomyślnie trzy kastingi, teraz stawia pierwsze kroki na drodze do aktorskiej kariery. - Lekko wcale nie jest - mówi.
Od rana do wieczora w tunelach słychać było "Akcja, dubel, stop". Aktorzy powtarzali niektóre ujęcia nawet po kilkanaście razy. Przynajmniej nie narzekali na upał, choć z nieba lał się iście tropikalny żar. W podziemiach chodzili w kurtkach i bluzach z polaru, bo bez względu na porę roku panuje tam stała temperatura, wynosząca około dziesięciu stopni Celsjusza. Dla filmowców z Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych z Warszawy minusem była jednak wysoka wilgotność. Cieknąca po ścianach woda nie sprzyja obiektywom i elektronice, którą nafaszerowany jest ich sprzęt.
Scenograf Ewa Skoczkowska zaznacza, że realizacja filmu w tym obiekcie była wielkim wyzwaniem logistycznym. Technicy musieli tam zainstalować setki metrów przewodów, tony agregatów, lamp i rozmaitych urządzeń. Wnosili je na plecach klatkami schodowymi kilkadziesiąt metrów pod powierzchnię ziemi. Jak tam trafili? Właśnie dzięki E. Skoczkowskiej, która zwiedzała fortyfikacje kilkanaście lat temu. Kiedy usłyszała o poszukiwaniach obiektu nadającego się na tajną bazę, od razu pomyślała o MRU.
Poznaniacy w niemieckich mundurach
Filmowym Felixem jest Kamil Klier, Netem Maciek Stolarczyk, zaś Niką Klaudia Łepkowska. To była ich pierwsza wizyta w MRU.
(fot. fot. Dariusz Brożek)
Aktorzy i producenci zobaczyli przy okazji spory fragment fortyfikacji; od Pętli Boryszyńskiej w gm. Lubrza po bunkry w okolicach międzyrzeckiej wsi Pniewo. Przy wjeździe do MRU koło wsi Wysoka gimnazjaliści uciekali przed żołnierzami Wehrmachtu. Niemców grali m.in. miłośnicy historii z 3. Bastionu Grolman z Poznania.
Wielkopolanie przywieźli ze sobą kopie mundurów z czasów II wojny i repliki karabinów szturmowych STG, ale wiele nie wskórali. Zgodnie z fabułą, na koniec zostali wzięci do niewoli przez naszych żołnierzy.
- Wcześniej braliśmy udział w różnych inscenizacjach i w filmach dokumentalnych. W fabularnym jeszcze nie graliśmy. Przy okazji trochę zarobiliśmy. Reżyser zaprosił nas do zdjęć, które będą realizowane pod Warszawą - mówi Michał Matuszewski z Poznania.
Te książki to bestsellery
Scenariusz filmu opiera się na jednej z książek Rafała Kosika, który jest autorem cyklu o niesamowitych przygodach gimnazjalistów. W "Teoretycznie Możliwej katastrofie" Felix, Net i Nika odkrywają tajemnicę niemieckiego ośrodka naukowego z czasów II wojny i przypadkowo przenoszą się do Londynu. Śladem niemieckich żołnierzy, którzy przy pomocy teleportera zamierzali dokonać inwazji na Wielką Brytanię.
- Książki o ich przygodach cieszą się dużym zainteresowaniem młodzieży. Mamy tylko dwie spośród siedmiu części tej serii. Obie są kompletnie zaczytane - mówi Agnieszka Czekała z oddziału dla dzieci biblioteki miejskiej w Międzyrzeczu.
Współautorem scenariusza jest reżyser Wiktor Skrzynecki. Wychwala uzdolnienia nieletnich aktorów. Niekiedy musi ich jednak strofować. W czasie jednej ze scen nagrywanej w podziemnej trasie turystycznej koło Pniewa stracił cierpliwość po kolejnym dublu. - Jak nie przestaniecie się śmiać, będziemy powtarzać ujęcie aż się popłaczecie - zagroził.
Na planie pracuje blisko sto osób. Kolejne sceny będą nagrywane m.in. nad morzem, na wojskowym poligonie, w Londynie i koło Warszawy. Realizacja potrwa 35 tzw. dni filmowych, ale obraz trafi do kin dopiero jesienią przyszłego roku. - Muszą się nim zająć jeszcze komputerowcy i spece od efektów specjalnych - wyjaśnia E. Skoczkowska.
Szkoda, że bunkry "grają" pod cudzym szyldem
Międzyrzeckie bunkry mogliśmy zobaczyć na dużym ekranie już w 1969 r. w czołówce filmu Ewy i Czesława Petelskich "Jarzębina Czerwona". Wtedy "wystąpiły" jednak jako Wał Pomorski. Teraz "grają" tajny ośrodek na Pomorzu. Niewielka to reklama dla samych fortyfikacji i naszego regionu. Promocyjna "siła rażenia" obrazu byłaby dla nas znacznie bardziej korzystna, gdyby jego akcja toczyła się gdzieś w okolicach Międzyrzecza czy Lubrzy, a bunkry by występowały w nim pod własną nazwą. Po prostu jako MRU. Przykładem są filmowe przygody księdza Mateusza, które mocno rozreklamowały Sandomierz. Lub odcinek serialu "39 i pół", w którym zagrali żużlowcy zielonogórskiego Falubazu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?