Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz Szlichtyngowej składa doniesienie. Ma dość anonimów

Anna Białęcka
- Mam już dosyć pomawiania mnie przez ludzi, którzy ukrywają się za anonimowymi donosami - mówi burmistrz J. Wardecki.
- Mam już dosyć pomawiania mnie przez ludzi, którzy ukrywają się za anonimowymi donosami - mówi burmistrz J. Wardecki. Anna Białęcka
Burmistrz Jan Wardecki ma dosyć anonimowych donosów. Teraz on złożył doniesienie o pomówienie.

Doniesienia do prokuratury w różnych sprawach związanych z burmistrzem pojawiają się co jakiś czas. Jak na razie z żadnego z nich sprawy nie było, choć prokuratura sprawdzała je dokładnie. Ostatnie dotyczyło wyrębu lasu gminnego. O sprawie pisaliśmy na naszych łamach. Doniesienie, z końca lipca, wpłynęło do prokuratora rejonowego we Wschowie. - Z zasady nie zajmujemy się anonimami - mówił nam wtedy prokurator Bartosz Jabłoński. - Jednak tę sprawę zbadamy. Na razie zapoznajemy się z nią. Dopiero po tym zapadnie decyzja, czy wszczęte zostanie dochodzenie czy nie.

A o czym donosili anonimowi zatroskani mieszkańcy gminy Szlichtyngowa? Sprawa, w ich ocenie, zaczęła się w marcu. Wtedy to, jak piszą do prokuratora, w lesie koło wsi Gola zrobiono wycinkę drzew, wycięto dęby i sosny. "Jak się okazało, zabrał je burmistrz Wardecki. Bezprawnie i za darmo! Gdy wokół sprawy zrobiło się głośno, to prawdopodobnie dopiero wypisano mu rachunek." Anonimowi informatorzy zapewniali dalej, że powiadomili o tym straż leśną z Nadleśnictwa Głogów. A ta miała powiadomić policję we Wschowie. Ale ich zdaniem nic ze sprawy nie wyszło, bo policja zamiotła ją jakoby pod dywan.

O tamtym donosie burmistrz dowiedział się od nas, nim jeszcze prokuratura zajęła się jego sprawdzaniem. Był oburzony i zapewniał, że to wszystko to bzdury. - Wiem doskonale, kto wysyła te anonimy i chce mnie oczernić - twierdzi burmistrz Wardecki. - To mój pracownik! Wiem jak się nazywa, ale nie mogę się go pozbyć, bo dowodów niestety nie mam.

Jak twierdzi, to nie był pierwszy donos na niego od tego urzędnika. Wcześniej donosił między innymi w sprawie kapliczki budowanej na cmentarzu. My też zajmowaliśmy się sprawą. Warto tu przypomnieć, że ostatecznie jednak burmistrz ustąpił i kapliczka zniknęła.
Jak się dowiedzieliśmy, prokuratura rejonowa zakończyła właśnie sprawdzanie donosu w sprawie wycinki drzew w gminie Szlichtyngowa. - Wszystkie dokumenty dotyczące wycinki i sprzedaży drewna są w porządku, wtedy wiele osób kupiło drewno - powiedział nam w piątek prokurator Jabłoński. - Nie było podstaw, by zajmować się tym donosem. Sprawa jest zamknięta.

Ale jak widać nie do końca. Anonim wciąż jest ważny. Sprawa donosu powraca, gdyż burmistrz Jan Wardecki złożył w jego sprawie doniesienie do prokuratury. "Zawiadamiam o popełnieniu przez nieustalonych sprawców czynu polegającego na pomówieniu mnie, jako osobę sprawującą urząd publiczny, o dokonanie wycinki drzew bez zezwoleń i kradzież drewna." - czytamy między innymi w tym piśmie. "Sprawcy podali także, iż wielokrotnie dokonywałem kradzieży bliżej nieopisanego mienia ruchomego na szkodę gminy Szlichtyngowa. Powyższym okolicznościom zdecydowanie zaprzeczam. Zarzuty wysuwane przez osoby, których tożsamość jest zapewne znana prokuratorowi rejonowemu, są całkowicie bezpodstawne".

- Mam tego dosyć - mówi oburzony Wardecki. - To godzi w powagę sprawowanego przez mnie urzędu, podkopuje zaufanie do mnie mieszkańców gminy, poniża mnie w oczach opinii publicznej. Mam nadzieję, że ci ludzie zostaną ustaleni i ukarani.
Okazuje się jednak, że może to nie być takie proste i autor donosów pozostanie anonimowym na zawsze. - Faktycznie otrzymaliśmy zawiadomienie od burmistrza, był także u nas w prokuraturze we Wschowie w tej sprawie - mówi prokurator B. Jabłoński. - Musimy jednak zastanowić się nad tym wszystkim. Nie ma bowiem ustalonej osoby, która jest autorem tych bezpodstawnych doniesień. Choć burmistrz wskazywał nam na osobę podejrzewaną przez niego o ten czyn, to jednak nie ma na to dowodów, nie ma świadków. Poszukiwanie anonimowego autora nie jest proste.

A co z zebraniem i ustaleniem autora dzięki odciskom palców zostawionym na liście? - U nas tak nie jest, jak w amerykańskich filmach, że ściągniemy odciski, wrzucamy je w komputer i po chwili wszystko jest jasne - wyjaśnia prokurator. - U nas co prawda też jest baza danych, ale są tam odciski przestępców. A można podejrzewać, że autor nim nie jest. Nie mamy więc materiału porównawczego. Ponadto ten list traktowaliśmy jak anonim, a nie dokument, który należy zabezpieczyć. Dotykało go już wiele osób.
Jak jednak dodaje, nad zawiadomieniem burmistrza prokuratura popracuje. - Sądzę, że za jakieś dwa tygodnie zapadnie ostateczna decyzja, co dalej - mówi Jabłoński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska