Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burza wokół Środowiskowego Domu Samopomocy w Drezdenku (wideo)

Krzysztof Korsak 0 95 722 57 72 [email protected]
Na spotkaniu w Środowiskowym Domu Samopomocy były emocje, dyskusje, a czasami także kłótni.
Na spotkaniu w Środowiskowym Domu Samopomocy były emocje, dyskusje, a czasami także kłótni. fot. Krzysztof Korsak
- To przechowalnia, gdzie się czeka do 15.00 - mówiła jedna z mam na spotkaniu w sprawie domu samopomocy. Dodała, że jednego dnia ktoś nasypał chrupek do talerza jej synowi i kazał jeść aż zwymiotował. - Gdzie były wtedy panie?! - grzmiała.

W czwartek od popołudnia do wieczora trwało spotkanie rodziców w Środowiskowym Domu Samopomocy. Sprawa zaczęła się od skargi do burmistrza mamy jednego z podopiecznych Elżbiety Czoszyk na Środowiskowy Dom Samopomocy (pisaliśmy o tym 28 października w tekście "Nie wszyscy uważają tak samo").

Do urzędu dotarł jeszcze jeden list podobnej treści napisany przez anonimowe mamy. - Wyzywa od bachora, jest wybuchowa, ubliża podopiecznym - skarżyła się pani Elżbieta na jedną z opiekunek, Agnieszkę Stoińską. Ta wszystkiemu zaprzeczyła. Sprawa bardzo poruszyła naszych internautów. Na naszym forum pojawiło się ponad 70 komentarzy. Jedne popierały opiekunkę, inne ją ganiły.

Postanowiono zorganizować spotkanie. Przyszło na nie ok. 20 rodziców, opiekunki, a także burmistrz Maciej Pietruszak. Dyskutowano od 16.00 do 19.00. Zaczął burmistrz: - Uznałem, że spotkanie jest bardziej miarodajne, bo mogą wypowiedzieć się wszyscy rodzice, a nie tylko część z nich. Zależy mi na tym, żeby wszystkie wątpliwości były wyjaśnione, a praca Środowiskowego Domu Samopomocy uległa poprawie. Chciałbym, żeby odbyło się ono w formie dyskusji, ale również partnerstwa.

Później głos zabrała kierowniczka Ośrodka Pomocy Społecznej (jej podlega dom samopomocy) Maria Borenstein. Przeczytała kilkustronicowe stanowisko. Przede wszystkim broniła swoją placówkę i jej pracowników, także Agnieszkę Stoińską. W końcu doszło do dyskusji. Na początku głos zabrała grupa rodziców, którzy narzekają na ŚDS.

- Mój syn się tu nie rozwija, on się cofa. Spędza tu czas, rysując piękne rysunki, ale co z tego, jak on to robi po kilka godzin dziennie. Dobrze, że rysuje, ja się z tego cieszę, ale nie powinien tylko rysować. I ciekawe, że kiedyś te zajęcia były różne. Teraz to jest przechowalnia, gdzie się czeka do 15.00 - mówiła jedna z mam.

Dodała, że jednego dnia ktoś nasypał chrupek do talerza jej synowi i kazał jeść aż zwymiotował. - Gdzie były wtedy panie?! - grzmiała.

Druga z mam mówiła, że większość pracowników przesiaduje w biurze i nie zajmuje się podopiecznymi. - Mój syn od pewnego czasu źle się czuje w tym miejscu - tłumaczyła. Padły także zarzuty o przesiadywaniu pracowników na internetowej Naszej klasie. Oburzano się także na jedną z pracownic, która rzekomo pytała podopieczną, jak uprawia seks.

Część rodziców broniła ŚDS. - Jestem tu praktycznie codziennie o 8.00, 9.00 czy później i nie wierzę w takie coś. Tyle, co moja córka stąd dobrego wyniosła, to nigdzie by nie wyniosła - opowiadał tata jednej z podopiecznych. Jego zdanie poparła jeszcze inna z mam. - Nie mam nic przeciwko pracy tej placówki - mówiła.

Całe spotkanie przebiegało w podobnym duchu. Były emocje, dyskusje, czasami kłótnie. Głos zabrały także pracownicy, którzy odnosili się do zarzutów. Z czasem rozmowa przybrała spokojniejszą formę. Starano się ustalić, co trzeba zmienić, poprawić, ulepszyć. Rodzice i pracownicy dali sobie dwa miesiące na przemyślenia i wprowadzenie postanowień w życie. Wtedy przyjdzie czas na kolejne zebranie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska