W liczbach imponująco. Tylko w październiku przeprowadzili 2,6 tys. kontroli, podczas których sprawdzili 57 tys. pasażerów i złapali 1,4 tys. gapowiczów.
Rocznie to ponad 30 tys. kontroli, 600 tys. sprawdzonych biletów i grubo ponad 12 tys. gapowiczów. - Łatwo nie jest - przyznają jednak kontrolerzy.
Tylko spokój
Udało nam się namówić na zwierzenia dwoje z nich: Krystiana i Hankę (oboje chcieli zachować dane do wiadomości redakcji, imiona są fikcyjne): kobietę z krótkim stażem w tym zawodzie, i mężczyznę, który sprawdza bilety od lat. - W styczniu będzie dokładnie pięć. Kawał czasu - przyznaje.
Nie kryje, że fizycznie praca nie jest ciężka. - To w końcu przede wszystkim jeżdżenie autobusami i tramwajami. Ale psychicznie potrafi dopiec. Pod tym względem to ciężki kawałek chleba - mówi Krystian. Najważniejsze: zawsze, za wszelką cenę trzeba zachować spokój. Nie można dać się sprowokować.
Emocje na wodzy, zawsze, nawet gdy jest nieprzyjemnie albo groźnie. - Inaczej łamie się regulamin i budzi w pasażerach agresję. Tego nie chcę - podkreśla. Pomaga mu to, że nie jest drobny czy strachliwy no i ma 1,8 m wzrostu. To dodaje pewności siebie.
Na początku rozpoczęcie kontroli, czyli słynna formułka ,,proszę przygotować bilety...'', trochę go tremowała. Dziś już nie. - Idzie się przyzwyczaić. Do spojrzeń ludzi, do komentarzy, czasem gróźb - mówi Krystian.
Jak najgorsze zło
Hanka sprawdza biletu w gorzowskich autobusach i tramwajach dopiero 2,5 miesiąca. Dlaczego została ,,kanarem''? - Trochę z braku innej pracy, trochę z przypadku - mówi szczerze.
Mieszka poza Gorzowem, wcześniej nie miała zbyt wiele pojęcia o tym, jak wygląda praca kontrolera. - Najbardziej zaskoczyła mnie postawa ludzi. Bywają wręcz chamscy. Traktują nas jak najgorsze zło. A przecież to praca jak każda inna. Kto jest uczciwy i zapłacił za bilet, nie ma powodów do niepokoju - mówi kontrolerka.
Ale Krystian przyznaje, że przez lata, powoli bo powoli, lecz zmienia się kultura ludzi. - Są nawet tacy, którzy po otrzymaniu mandatu powiedzą ,,dziękuję'', ,,przepraszam'', a na koniec ,,do widzenia'' - opowiada.
O sposobach gapowiczów na uniknięcie mandatu mówi z uśmiechem. - Najczęściej jest błaganie o odpuszczenie kary. A ja nie mam prawa podjąć takiej decyzji. Jest regulamin, brakuje biletu, jest więc i mandat - wyjaśnia. Nie odpuszcza, nawet gdy ktoś... przed nim klęka. - Dwa razy miałem taką sytuację: raz w autobusie, raz w tramwaju. Pasażer klęknął i prosił, by darować mu mandat. Nie darowałem - wspomina.
Miliony przez palce
Do dziś mandatów za przejazd na gapę nie zapłaciło 33 tys. osób. - Z naszych wyliczeń wynika, że to około 2,5 mln zł, które moglibyśmy wydać z korzyścią dla uczciwych pasażerów - mówi rzecznik MZK Marcin Pejski. Wystarczyłoby na pięć używanych niskopodłogowych przegubowców, dwa nowiuśkie autobusy albo... pół tramwaju (o setkach wiat przystankowych nie wspominając).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?