Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był wielki "Grunwald", a teraz zielonogórski rzeźbiarz Jan Papina tworzy kolejną monumentalną rzeźbę – "Batory pod Pskowem"

Redakcja
- Mnie to pociąga. To moja pasja. Jestem rzeźbiarzem nieprofesjonalnym. Tworzę tak, jak czuję – deklaruje emerytowany wojskowy Jan Papina.
- Mnie to pociąga. To moja pasja. Jestem rzeźbiarzem nieprofesjonalnym. Tworzę tak, jak czuję – deklaruje emerytowany wojskowy Jan Papina. Zdzisław Haczek/Gazeta Lubuska
- Jestem zafascynowany obrazami Jana Matejki. Tym bardziej że tworzył obrazy ściśle związane z historią naszego kraju – mówi zielonogórzanin Jan Papina. - On pisał historię pędzlem. Ja chcę tę historię powielić dłutem.

Tuż za jednym z domów w zielonogórskim Chynowie, w ogrodzie, wyrósł wielki biały namiot. W upalne lato pot zalewa oczy. Zimą doskwiera przymrozek. Ale Jan Papina nie odpuszcza. Chwyta za dłuto, pobijak… I po pięć, sześć godzin dziennie „atakuje” drewnianą ścianę. A ta coraz ludniejsza. Coraz więcej bohaterów „Bitwy pod Pskowem” Jana Matejki dostaje trójwymiarowy kształt.

To trzecia tak monumentalna praca Jana Papiny od kiedy ponad 20 lat temu zafascynował się rzeźbiarstwem. Tą pasją wydobywania z drewna przestrzennej formy. „Bitwę pod Grunwaldem” emerytowany wojskowy zaczął rzeźbić w 2005 roku. W skali 1:1. W zabytkowej stodole w Muzeum Etnograficznym w Zielonej Górze Ochli stanęła ściana z lipowych bloków. Wymiary: 10 na 4,7 metra. Waga: 15 ton. Po pięciu latach dzieło o powierzchni 48 metrów kwadratowych było gotowe. Jan Papina zdążył je skończyć – tak jak planował – akurat na 600. rocznicę bitwy.
„Rejtan – Przestroga” – też w skali 1:1 – zabrał Papinie kolejne trzy lata. Dzieło o wymiarach 6 na 3 metry (waga: 3,5 tony) było gotowe w 2013 r. A teraz zielonogórzanin trójwymiarowo ożywia „Batorego…”

Dlaczego Matejko?
- Jestem zafascynowany obrazami Jana Matejki. Tym bardziej że tworzył obrazy ściśle związane z historią naszego kraju. Od czasów Piastów do lat, gdy Matejko jeszcze żył – mówi Jan Papina. - On pisał historię pędzlem. Ja z kolei chcę tę historię powielić dłutem.

Rzeźbiarz podkreśla, że jego autorskie prace, inspirowane malarstwem Matejki, inaczej oddziałują na widza niż kolorowe płótno. - Tu jest przestrzeń – twierdzi autor monumentalnych dzieł. – I podczas tworzenia, gdy odwiedzało mnie masę ludzi, widziałem, jakie ta przestrzeń i trójwymiar wywołują reakcje u widzów.
Te wizyty u rzeźbiarza zamieniały się w lekcji historii.

- Obrazy Matejki bardzo mi się podobają ze względu na zamiłowanie do munduru, do wojska. Jestem kapitanem Wojska Polskiego w stanie spoczynku. I stąd też te rzeźby związane z chlubą Rzeczpospolitej. Jak „Grunwald” czy „Batory pod Pskowem”. Ale i z hańbą władz- jak „Rejtan”. Bo to była sprzedaż Polski dla swoich korzyści. Najpierw Rosji. A potem przyszły rozbiory… - wzdycha rzeźbiarz. - Teraz obchodzimy setną rocznicę odzyskania niepodległości, ale wcześniej przez 123 lata byliśmy pod zaborami.

- Żeby taką pracę wykonać, to trzeba trochę czasu poświęcić. Ściana, w której rzeźbię „Batorego pod Pskowem” – tak, jak i poprzednie - przygotowywana była przez stolarza prawie dwa lata – tłumaczy Jan Papina.
Ale wcześniej są wizyty w lesie. - Sam z leśnikami wybieram drzewa w lesie. Szukamy lipy drobnolistnej leśnej, która trochę się różni od lip przydrożnych czy ogrodowych – mówi rzeźbiarz.

Potem jest proces przetarcia, suszenia. Następnie klejone są bloki, żeby powstała ściana. Ta z „Bitwy pod Pskowem” składa się z 10 bloków. Każdy z nich waży pół tony. I to musi skleić stolarz. - Temat mam w głowie zanim przystąpię do zakupu drewna – opowiada zielonogórzanin. - Nanoszę na ścianę rysunek na bazie obrazów Matejki. A w pracowni cały czas mam pod ręką wydruki obrazu – kolorowy oraz czarno-biały, na którym lepiej widać kształty.

Tworzę tak, jak czuję
Po naniesieniu rysunku pozostaje wziąć się za dłuto, pobijak i tworzyć. Efekt można zobaczyć po skończeniu. - Jest to praca monotonna, długa. Żadnymi współczesnymi narzędziami się nie popracuje. Stąd takie rzeźby powstają w ciągu trzech, czterech lat. Dzień w dzień, po pięć, sześć godzin – mówi Jan Papina. - Nad „Grunwaldem” pracowałem po 10-12 godzin. Ale człowiek był młodszy, miał więcej sił.

- Mnie to pociąga. To moja pasja. Jestem rzeźbiarzem nieprofesjonalnym. Tworzę tak, jak czuję. A jeśli są trudności, to mam satysfakcję, gdy uda mi się je pokonać – deklaruje emerytowany wojskowy. - A jak odbierają to widzowie? To trzeba ich zapytać. Każdy może inaczej. Sztuka jest taka, że każdy inaczej może ją odczuwać. I to jest piękne, bo każdy ma inne poczucie estetyki.

J. Papina ma satysfakcję: - Ci, którzy mieli do czynienia z tworzeniem w drewnie, doceniają moją pracę. To nie jest glina, gdzie można coś dokleić, odkleić. Jak się raz popełni błąd, to pozamiatane. Trzeba to robić etapami. Żeby nie przedobrzyć, bo jak się coś odłupie, to się nie doklei. Palec jeszcze można dokleić, ale jak się za dużo materiału dobierze, to już koniec. Z wiór już nic nie powstanie.
A przy tworzeniu płaskorzeźby całe worki trzeba z pracowni na zielonogórskim Chynowie wynosić.

Ostatnia taka „bitwa” Jana Papiny?
Rzeźbiarz często odchodzi od drewnianej ściany na odległość kilku metrów. Czasem musi wyjść z namiotu i przygląda się pracy przez okienko. - To jest płaskorzeźba, ale głęboka. I trzeba tak popatrzeć z daleka, bo z bliska wiele postaci czy elementów jest zniekształconych. To nie jest jedna postać, którą można piłą sobie zrobić i dłutem wykończyć. Tu trzeba wizji – zastrzega autor monumentalnych płaskorzeźb, ale i dzieł w mniejszym formacie. Jak cykl rzeźb „XX wiek Rzeczpospolitej”, na który składa się pięć rzeźb obrazując ważne daty w historii kraju: 1918, 1920, 1939, 1945 oraz zryw Solidarności.

„Batorego” Jan Papina chciał zakończyć w tym roku. Ale nie miał wsparcia finansowego. Zapożyczył się. Rzeźbiarz zakłada, że w przyszłym roku główny szkic rzeźbiarski będzie gotowy, ale parę miesięcy trzeba będzie poświęcić na wycyzelowanie pracy. - Oby znalazło się miejsce, gdzie będzie ją można wyeksponować. I oby w naszym mieście – mówi Jan Papina, którego „Grunwald” znalazł nabywcę na Podkarpaciu. Tam też pojechał, ale na razie na zasadzie użyczenia „Rejtan”.

„Batory pod Pskowem” ma być ostatnim tak monumentalnym dziełem zielonogórzanina. – Na kolejne już się nie porwę. Nie te lata – wzdycha Jan Papina. I chwyta za dłuto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska