Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była ofiarą przemocy domowej. Walczy o odzyskanie mieszkania

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
- To poddasze sami wypatrzyliśmy, pamiętam, ile marzeń i nadziei, ale też pracy i pieniędzy zainwestowaliśmy w to miejsce - mówi Danuta Kmiecik - A dziś? To powód do zgryzoty.
- To poddasze sami wypatrzyliśmy, pamiętam, ile marzeń i nadziei, ale też pracy i pieniędzy zainwestowaliśmy w to miejsce - mówi Danuta Kmiecik - A dziś? To powód do zgryzoty. Mariusz Kapała
- Wszyscy tylko posługują się paragrafami, nie patrzą na to, że jesteśmy ofiarami przemocy domowej - mówi pani Danuta Kmiecik. I walczy z gminą o odzyskanie mieszkania w Nowogrodzie Bobrzańskim.

Gdy Danuta Kmiecik mija "swój" dom, przyznaje, że czuje ukłucie żalu. I niesprawiedliwości. Bo jak to możliwe, że do "jej" mieszkania wprowadzili się obcy ludzie, a ona nie ma prawa nawet wejść na klatkę schodową?
- To poddasze sami wypatrzyliśmy, pamiętam, ile marzeń i nadziei, ale też pracy i pieniędzy zainwestowaliśmy w to miejsce - mówi. - I powstało dwupokojowe, przytulne mieszkanie ze skosami i z charakterem. To było na początku lat 90.
Później okazało się, że mąż pani Danuty zasmakował w alkoholu. A gdy wypił, był z tych awanturujących się. O tym, jak doszło do tego, że pewnej nocy, zresztą za radą policjantów, uciekła w tym, w czym stała, nie chce opowiadać. Przecież każdy wie, jak wygląda przemoc w rodzinie. Krzyki, ciosy i staranie, aby nie było widać siniaków.

Stało się. Aby nie mógł jej odszukać, znalazła schronienie w Zielonej Górze - wynajęła mieszkanie. Pojawiły się długi, komornicy... Jak miały się nie pojawić, gdy ona sama, dwójka dzieci? Wreszcie musiała przeprowadzić się do mamy, do jednego pokoju na wsi i aby wyplątać się z tej matni, wyjeżdża do pracy przy pieczarkach.
- Niespodziewanie dowiedziałam się, że były mąż ma zostać z naszego poddasza eksmitowany, gdyż je podnajmował - opowiada kobieta. - Oczywiście, natychmiast zaczęłam starać się, aby przejąć to mieszkanie. Pewnego dnia mąż przysłał esemesa mojemu synowi, że go eksmitują i mamy zabrać swoje śmieci. Gdy tam przyjechaliśmy, pewni, że teraz to my się wprowadzimy, w administracji powiedziano, że nie mamy do niego żadnych praw.

Urzędnicy w Nowogrodzie zapewniają, że zarzuty, iż gmina przez lata losem pani Danuty nie interesowała się, są bezpodstawne. Podobnie jak sugestie, że komuś na tym poddaszu w specjalny sposób zależało. I pokazują dokumenty, że to jest klasyczne mieszkanie komunalne i tak też jest traktowane.
- Według posiadanej przez urząd miejski dokumentacji pani Danuta Kmiecik, zgodnie z wyrokiem Sądu Okręgowego w Zielonej Górze z 30 kwietnia 2010 roku zrzekła się na rzecz byłego męża prawa do najmu lokalu komunalnego - mówi doradca burmistrza Marian Cygan. - Cytując: "prawo do najmu lokalu komunalnego będzie przysługiwało pozwanemu, a powódka się go zrzeka na rzecz pozwanego... Fakt ten ukryła w trakcie postępowania administracyjnego.
Pani Danuta natychmiast pokazuje plik dokumentów. To jej były już małżonek przekazał kserokopię tylko pierwszej strony wyroku. W dalszej części nie było nic o jej rezygnacji z praw. Jak ripostują urzędnicy, być nie musiało.

Prawnik Hanna Kucharska, która pomaga pani Danucie, mówi o kilku błędach popełnionych przez urzędników i nie tylko przez nich. Bo jak policjanci mogą podpowiedzieć ofierze przemocy, żeby uciekała z domu? Dziś policja przyznaje, że faktycznie złamano procedury. Wylicza kolejne uchybienia. Jednak najbardziej porusza ją to, że nikt nie bierze pod uwagę, że kobieta była ofiarą przemocy w rodzinie, że opiekował się nią terenowy komitet praw dziecka...
- Nie spojrzano nawet na specjalne okoliczności - uważa. - Dla urzędników problem przestał istnieć, pani Danuta pracowała i mieszkała w Zielonej Górze, zniknęła im z horyzontu. Na tę sprawę patrzono mechanicznie, nawet już na etapie prowadzonego administracyjnego postępowania o wymeldowanie i walkę o jego zawieszenie. Nie padło pytanie "dlaczego".

Spece od gospodarki komunalnej w Nowogrodzie mówią krótko - o tym, że pani Danuta opuściła mieszkanie i w jakich okolicznościach się to stało, nie powiadomiła nikogo. Dopiero, gdy zrobiło się zamieszanie i okazało się, że jej mąż przez swoje zachowanie stracił prawo do lokalu, postanowiła walczyć.
- Wszyscy tylko posługują się paragrafami, nie patrzą na nasz życiorys, na to, że jesteśmy ofiarami przemocy domowej - kończy pani Danuta. - Czy te wszystkie słowa o konieczności pomocy takim osobom to tylko słowa?

Dołącz do nas na Facebooku **

Gazeta Lubuska Premium

**. Kliknij "Lubię to" i obserwuj oraz komentuj najlepsze artykuły publikowane w systemie Piano.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska