Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Było biednie ale ładnie

Beata Igielska
OLIMPIA DOMINIAK Ma 73 lata. Mężatka, ma córkę. Lubi czytać gazety i książki oraz oglądać telewizję.
OLIMPIA DOMINIAK Ma 73 lata. Mężatka, ma córkę. Lubi czytać gazety i książki oraz oglądać telewizję. fot. Beata Igielska
Rozmowa z OLIMPIĄ DOMINIAK, która 62 lata temu zamieszkała w Lubniewicach

- Jak trafiła pani do Lubniewic?

- Z mamą i bratem przyjechałam tu z Częstochowy w lipcu 1945 r. Tata został rozstrzelany w czasie wojny przez Niemców, więc zostaliśmy sami. Mama postanowiła z grupą znajomych przenieść się na tzw. ziemie odzyskane. Jechaliśmy tu tydzień. Pociąg wciąż gdzieś stawał, aż znaleźliśmy się w Skwierzynie. Stamtąd na wozach drabiniastych trafiliśmy do Lubniewic.

- Jak wyglądała wówczas miejscowość?

- Wiele domów było pustych. Krążyły opowieści o grasującej po okolicy niemieckiej partyzantce, więc baliśmy się napaści. Żeby nie mieszkać samotnie, poprosiłam panią, którą spotkałam na ulicy, by wprowadziła się obok. Pomogłam jej się rozpakować, bo miała maleńkie dziecko. I tak zostaliśmy sąsiadami Jadwigi Tomaszewskiej. Ludzie zjeżdżali się tu z całej Polski nawet w 1946 r. Żeby zaznaczyć, że dom już jest zajęty, wieszało się na nim biało-czerwoną flagę.

- Jak żyło się tu po wojnie?

- Najpierw jako dzieci korzystaliśmy z wolności i bawiliśmy się, także z dziećmi Niemców, którzy mieszkali tu przez kilka miesięcy. Nigdy nie było między nami konfliktów. Były wyliczanki, berek, nauka piosenek. Wchodziliśmy też na dachy stodół i skakaliśmy na siano. To była jednak zabroniona zabawa, tak jak bawienie się w wojnę. Oczywiście pomagaliśmy w prowadzeniu gospodarstw domowych, zwłaszcza, że nie było tu sklepu i trudno było o żywność. Chleb początkowo wydawała za darmo piekarnia, ale brakowało soli i innych produktów.

- Pamięta pani swój pierwszy dzień w tutejszej szkole?

- Szkoła ruszyła dopiero zimą w budynku, w którym dziś jest ratusz. W jednej klasie było kilka roczników. Brakowało wszystkiego, także podręczników. Pierwszego dnia nie zapamiętałam, ale wciąż mam przed oczami swój brązowy tornister, który ktoś mi ukradł. Pamiętam też pierwszą nauczycielkę, panią Stefanię Rokowską z Warszawy.

- Jak zmieniło się miasto przez ponad 60 lat?

- Oj, bardzo! Po wojnie ulica przy naszym domu była wybrukowana. Naczelnik poczty chodził po domach i prosił, by wydłubywać trawę spomiędzy kocich łbów i wieszać kwiaty w oknach. Było biednie, ale miało być ładnie. Dziś mam przy domu asfalt i ruchliwą drogę. Znikły z niej piękne drzewa owocowe. Szkoda, bo były piękne.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska