Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były bite, gwałcone, zastraszane. W piekle prostytucji

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
sxc.hu
Dzięki pieniądzom zarobionym w Niemczech chciały, żeby ich rodziny odbiły się od dna. Miały być kucharkami lub kelnerkami. Ale trafiały do tureckich burdeli, gdzie czekało na nie prawdziwe piekło.

- Chcę zamieszkać w Polsce i umrzeć na tej ziemi - mówił 43-letni Bahri E., Turek kurdyjskiego pochodzenia, kiedy w marcu 2004 zatrzymała go policja w Szczytnie. Z wykształcenia był pisarzem. W Warszawie wylądował kilka miesięcy wcześniej, posługując się fałszywym paszportem. Przekonywał, że w swoim kraju jest prześladowany za pisanie opozycyjnych tekstów i unikanie służby wojskowej. Do Polski przyjechał, "bo to spokojny kraj". Wiedział nawet, kim jest Adam Małysz.
Podczas pierwszego przesłuchania mówił, że chce u nas spędzić resztę życia i właśnie miał poprosić o azyl polityczny. Zeznał, że wcześniej prowadził kluby i sklepy w Niemczech. Szybko okazało się, że te lokale były nielegalnymi domami publicznymi, a Turek odsiadywał wyrok za handel ludźmi i zmuszanie do prostytucji. Jego ofiarami był kobiety z Polski. Kilkadziesiąt pochodziło z Gorzowa, Międzyrzecza, Skwierzyny i okolic. A 10 lat wcześniej gorzowska prokuratura prowadziła przeciwko niemu śledztwo.

Reguły okrutnego szefa

Wiek kobiet był obojętny. Do burdeli w Mannheim i Schwetzingen w połowie lat 90. trafiały zarówno niepełnoletnie uczennice, jak i żony lub matki. W Niemczech przebywały zazwyczaj od jednego do trzech miesięcy. Stosunek seksualny miał trwać maksymalnie 20 minut, nie dłużej także rozmowa z klientem przy stoliku. Wszystko po to, by zmaksymalizować zyski.

W spelunie La Mirage kobiety mogły się nie zgodzić na seks bez prezerwatywy, a gdy miały menstruację, jedynie namawiały panów do zamówienia drinka. I praca była w określonych godzinach, bo zazwyczaj od 16.00 do 1.00. Takich warunków nie było za to w hotelu Falkenhof. Tam Polki musiały zaspokajać klientów zawsze, w każdych warunkach i o każdej porze. I godzić się na wszystko, czego mężczyzna sobie zażyczy.
Bahri od rodaków brał 100 marek, Niemcy za seks musieli płacić nawet dwa razy więcej. Kobiety miały dostawać 25 proc. od każdego klienta. Ale najczęściej otrzymywały grosze - np. kilkaset marek, kiedy "robiły" obrót w wysokości kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy.

Jak to się stało, że Turkowi i jego wspólnikom przez ponad rok udało się zmusić do prostytucji kilkadziesiąt Polek? Dlaczego nikt wcześniej nie zgłosił się na policję i nie opowiedział, co tam się dzieje? Przecież niektóre dziewczyny wracały do kraju już po miesiącu... (funkcjonariusze ze Skwierzyny, Międzyrzecza i Gorzowa zaczęli badać sprawę na początku 1995 r., kiedy dotarły do nich niepokojące sygnały). Dlaczego żadna z kobiet nie poszła do komisariatu w Mannheim, nawet jak miała taką możliwość?
Dziewczyny przerastała sytuacja, w której się znalazły, o czym ich oprawcy doskonale wiedzieli. W Niemczech były bez pieniędzy, paszportów, nie orientowały się, gdzie pójść, nie miały kontaktu z osobami, które mogły im pomóc. Do tego były bite, gwałcone, zastraszane i szantażowane. Na każdym kroku słyszały, że jeśli będą sprawiały kłopoty lub pójdą na policję, może stać się krzywda im lub ich rodzinom w Polsce. Ewentualnie najbliżsi kobiet - pochodzących zazwyczaj z małych miejscowości lub wiosek - dowiedzą się, że te za granicą były prostytutkami.

Piętno na całe życie

Dla zdecydowanej większości dziewczyn przeżycia z Mannheim i Schwetzingen odcisnęły okrutne piętno na całe życie. Po powrocie nie chciały o tym mówić, tylko jak najszybciej zapomnieć. Jedna z kobiet zaszła w ciążę z klientem, inne musiały obsłużyć nawet 10 mężczyzn w ciągu nocy. Żeby podołać, piły na umór. To wszystko odbiło się na ich psychice i zdrowiu.
Do Niemiec jechały wabione wysokim zarobkiem. Większość pochodziła z biednych lub rozbitych rodzin. Za granicą miały być kelnerkami, pomocą kuchenną lub sprzątaczkami. O prawdziwym charakterze pracy dowiadywały się przed samym przyjazdem. Nie godziły się, płakały, chciały wracać. Wtedy wkraczał Bahri lub jego kompani. Dziewczyny były bite, na ich głowach Turek tłukł butelki, rzucał w nie różnymi przedmiotami i zmuszał do seksu. Niektóre kobiety przed wyjazdem wiedziały, że będą paniami do towarzystwa. Wiedziały, że mogą dorobić w łóżku, ale tylko, jeśli będą chciały. W Niemczech o dobrowolności nie było już mowy.

Ale w tej grupie były też kobiety, które miały już doświadczenie z chodzenia "na tiry". Do Mannheim jechały prostytuować się świadomie, twierdziły, że warunki były dobre i po pewnym czasie wracały do La Mirage lub Falkenhof. Były też przypadki, że Polki, które na początku uprawiały seks wbrew woli, po pewnym czasie wiązały się z tureckimi oprawcami.
Bahri kolejne dziewczyny werbował dzięki pomocy mieszkanki Skwierzyny, która była jego konkubiną. Jego brat Fahri i przyjaciel Turkay (również zostali skazani za organizowanie prostytucji) też byli z Lubuszankami, które pomagały kaperować kobiety.

Osądzony tylko raz

W kwietniu 1995 gorzowska prokuratura postawiła Bahriemu zarzuty werbowania kobiet do domów publicznych i zmuszania do nierządu. Ale kilkanaście dni później śledztwo zostało zawieszone, bo Turek był już aresztowany w Niemczech. Tam sąd skazał go na 13 lat za organizowanie prostytucji. Po siedmiu, w 2002 r., wyszedł i został deportowany. Rok później znalazł się w Polsce, gdzie trafił za kratki. Przez kilkanaście miesięcy siedział w areszcie i był sądzony w Gorzowie. Ostatecznie skazano go tylko za nielegalne przekroczenie granicy. Bo zgodnie z artykułem 54 Konwencji z Schengen z 1990 r., nie mógł być sądzony za czyny, za które został skazany w Niemczech.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska