Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cała prawda o Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów. Tak właśnie manipulowano faktami

Robert Bagiński
Po niespełna trzech latach od wydarzeń w zielonogórskim Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów, zatriumfowała prawda, zadając poważny kłam niektórym mediom oraz politykom.

Pierwsze informacje na temat rzekomych nieprawidłowości w placówce pojawiły się już we wrześniu 2020 roku. Sprawę Domu Kombatanta opisała red. Maja Sałwacka z „Gazety Wyborczej”. W jej materiale prasowym, który politykom Platformy Obywatelskiej posłużył później jako powód i dowód do politycznych ataków na prezydenta Zielonej Góry, Janusza Kubickiego, można było przeczytać o sytuacjach, które swój finał znalazły później w postępowaniu prokuratorskim. Nie zostały jednak potwierdzone.

W DPS miało dochodzić do nieprawidłowości w opiece, o czym alarmować mieli sami mieszkańcy oraz ich rodziny. Z postanowienia o umorzeniu śledztwa, do którego dotarła GL, wiemy już, że Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze nic takiego nie potwierdziła, a jej ustalenia odbiegają od tego, co formułowano w przestrzeni publicznej.

– Na podstawie zeznań ustalono, że stwierdzone nieprawidłowości nie były na taką skalę, jak przedstawiono to w mediach – czytamy w uzasadnieniu do umorzenia postępowania, które do kwietnia br. prowadziła prokurator Marta Wiatr.

Niemniej jednak, materiał prasowy w „GW”, a także późniejsze wydarzenia w DPS, przez polityków PO, były bez skrupułów eksploatowane na użytek bieżącej polityki. Na wniosek radnych tej partii zwołano nadzwyczajną sesję Rady Miasta, a w późniejszym okresie chciano też zwołać sesję Sejmiku Województwa Lubuskiego. W całą akcję żarliwie zaangażowała się marszałek Elżbieta Polak, radni miejscy PO, a także podlegli urzędowi marszałkowskiemu urzędnicy i szefowie szpitalnych spółek.

Przypomnijmy, w październiku 2020 roku, w samym centrum pandemii Covid-19, w placówce podległej władzom Zielonej Góry, wykryto duże ognisko koronawirusa. Zakażenie potwierdzono wtedy u 70 pensjonariuszy i 35 pracowników DPS-u. Konieczna była ewakuacja, ponieważ mieszkańcom zagrażało niebezpieczeństwo. Sytuację komplikował fakt, że koronawirus zdziesiątkował personel. - Ze 127 pracowników tylko 22 jest w pracy – informowała Grażyna Jelska, dyrektor wydziału polityki społecznej w Lubuskim Urzędzie Wojewódzkim.

Ewakuowano 169 pensjonariuszy

Po konsultacji prezydenta Zielonej Góry z wojewodą lubuskim, Władysławem Dajczakiem, pensjonariusze w trybie pilnym, zostali ewakuowani do pięciu szpitali: w Żaganiu, Zielonej Górze, Torzymiu, Drezdenku i Gorzowie. Nie wiedzieć dlaczego, najwięcej emocji oraz politycznego wzburzenia wywoływała sytuacja pensjonariuszy, którzy zostali przewiezieni do Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie, gdzie funkcje prezesów pełnią aktywni politycy PO, bezpośrednio podlegli marszałek Polak.

Naturalnym jest, że w czasie pandemii ewakuacja kilkudziesięciu seniorów, nie była zadaniem łatwym, ale służby wojewody Dajczaka, przy udziale wojska i strażaków, z zadania wywiązały się wzorowo. Sprawnie odbyło się również przyjecie ich w lubuskich szpitalach.

- Mamy do czynienia z osobami starszymi, w różnym stanie psychofizycznym. Niekiedy trzeba im pomóc zrozumieć sytuację, w której się znaleźli – mówił Rafał Miernik z Wojsk Obrony Terytorialnej, który kierował pierwszą ewakuacją.

Tej empatii zabrakło politykom i niektórym dziennikarzom. Wszyscy oni, rzucili się z atakami na prezydenta Zielonej Góry, Janusza Kubickiego, oskarżając go o to, że pensjonariusze są w bardzo złym stanie i jest to efektem rzekomo fatalnych warunków w podległej mu placówce. Tworzono piętrowe teorie, a w szczytowym momencie uprawiania medialnego wzmożenia w tej sprawie, prezes szpitala, Jerzy Ostrouch, prosił o pomoc Konferencję Wyższych Przełozonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych, a m.in. radna Anna Synowiec, ogłaszała publiczną zbiórkę żywności i środków czystości, chociaż wcale nie było to potrzebne. – Tania i płytka promocja – komentowali propagandową inicjatywę internauci.

Kpili z prawdy, bo tak było wygodnie

- To były odleżyny, rany, ludzie byli zaniedbani. Wystąpiłem do wojewody lubuskiego z wnioskiem o powołanie konsylium – mówił prezes gorzowskiego szpitala. Uzasadniał to złym stanem zdrowia pensjonariuszy. Postawa władz gorzowskiej lecznicy, niestety nie zawsze była neutralna, niekiedy miała charakter podscycanie złych emocji. - Szpital pokazuje drastyczne zdjęcia pencjonariuszy DPS, bo Kubicki twierdzi, że zaniedbania to kłamstwo i gra polityczna – brzmiał jeden z tytułów w „GW”. - W wielu przypadkach występowały braki w dokumentacji medycznej – pisał dziennikarz.

Kiedy w niezależnych od polityków PO mediach, opublikowana została opinia konsultantów wojewódzkich, że „sytuacja zdrowotna mieszkańców DPS nie odzwierciedla skali zaniedbań przedstawianych przez media, dyrekcję i personel lekarski Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie”, oberwało się wszystkim, którzy dociekali prawdy. - Pojawiły się nieprawdziwe informacje. To ewidentne kłamstwa – świadomie lub nie, wprowadzał w błąd opinię publiczną, prezes Ostrouch.

- W żadnym sądzie taka opinia biegłych by się nie ostała – kpiła z notatki, radna Synowiec. - Przeciążył pan szpitale, naraził tylu pensjonariuszy a teraz co, jest zadowolony? – cynicznie zwracał się na portalu społecznościowym do prezydenta Kubickiego, radny wojewódzki i pracownik gorzowskiego szpitala, Mirosław Marcinkiewicz.

Prokurator ujawnia fakty i prawdę

Jak wygląda sytuacja po trzech latach? Całkiem inaczej, niż prezentowano to w mediach, podczas sesji sejmiku oraz w publicznie formułowanych oświadczeniach. Ta historia miała być aktem oskarżenia wobec władz Zielonej Góry, ale ustalenia prokuratury nie pozostawiają wątpliwosci, że została wykorzystana do celów politycznych.

– Jako prezydent często mierzyłem sie z krytyką i negatywnymi opiniami, ale z tak cynicznymi kłamstwami jak wtedy w sprawie DPS, nie spotkałem się nigdy – mówi w rozmowie z GL, prezydent Kubicki. – Złamano wszelkie zasady – dodaje.

Mało kto pamięta, że w tamtym momencie, gdy w DPS-ie pracowali nieliczni, a z obawy o zakażenie do placówki nie chciał przyjechać nawet lekarz, Kubicki ze współpracownikami był tam osobiscie i opiekował się pensjonariuszami. – Politycy o tym wiedzieli, ale to była w pełni świadoma nagonka na moją osobę, bo Platforma Obywatelska zwietrzyła okazję, żeby mi dołożyć. Szkoda tylko, że kłamstwami – komentuje lekturę postanowienia Prokuratury Okręgowej.

Prokuratura wykonała tytaniczną pracę, przesłuchując kilkadziesiąt osób. Niemal wszystkie osoby „nie wyraziły żadnych zastrzeżeń co do pobytu w DPS”, a na podstawie ich zeznań ustalono, że podnoszone w mediach przez dziennikarzy, polityków oraz przedstawicieli WSzW w Gorzowie nieprawidłowości „nie były na taką skalę, jak przedstawiono to w mediach”, a także „ nie wynikały z wcześniejszych zaniedbań czy niedopełnienia obowiązków przez personel DPS dla Kombatantów”.

W dokumencie śledczych, zacytowana jest Urszula Kawalec-Hurny, konsultant wojewódzki w dziedzinie geriatrii, która wielokrotnie przebywała w DPS z racji pełnionej funkcji, poza tym jako ordynator szpitala w Torzymiu, w szczycie pandemii, zajmowała się pacjentami, którzy zostali tam ewakuowani. Według niej, „DPS dla Kombatantów w Zielonej Górze był jedną z lepszych placówek jakie odwiedziła”.

Dziennikarze nie słuchali

Co ciekawe, w postanowieniu jest napisane, że mieszkańcy DPS-u od samego początku nie zgadzali się z medialną narracją oraz z oskarżeniami na temat placówki, ale dziennikarze świadomie ich głosy pomijali. – Udzielali dziennikarzom informacji o funkcjonowaniu domu, ale ich zdanie nie było brane pod uwagę, ani tym bardziej głosy rodzin, które negowali złe warunki w placówce – napisała prokurator. – Odpowiedzi mieszkańców DPS na artykuły prasowe, przesyłane do mediów i przedstawiająca ich stanowisko, nie spotkały się z jakimkolwiek zainteresowaniem – dodaje prokurator Wiatr.

- Świadek była zaskoczona informacjami medialnymi, jak zeznała „miała tam fryzjera, msze, zawsze coś się działo”- opisuje zeznanie Anieli Ł., zielonogórska prokurator.

Podobnych konstatacji ze strony przesłuchiwanych świadków jest w postanowieniu dużo więcej. Podobnie jak tych, o traumie z powodu ewakuacji i po pobycie w gorzowskim szpitalu. – Największe zastrzeżenia miała w zakresie przebiegu ewakuacji i pobytu w szpitalu – czytamy w zeznaniu Stefani R. Obraz tego, co przeżyli pensjonariusze zielonogórskiego DPS w gorzowskim szpitalu pokazuje zeznanie Reginy T. – Ucieszyła się z powortu do DPS dla Kombatantów, po tym, co przeżyła w szpitalu – zeznała.

Podobnych opinii jest w postanowieniu kilkadziesiąt. Nawet jeśli mają ton oskarżycielski, z pewnością są subiektywne. Są efektem trudnych przeżyć osób starszych, które znalazły się w sytuacji, co najmniej mało komfortowej. Jedno nie budzi wątpliwości: w zielonogórskim DPS było im dobrze.

– W przypadku konkretnych mieszkańców, żaden z nich nie miał poważnych zastrzeżeń do opieki w Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów, a jako największą traumę życia, spójnie wskazywano ewakuację i sposób jej przeprowadzenia oraz pobyt w szpitalach covidowych – stwierdziła prokurator.

Manipulowano świadomie?

Z perspektywy czasu, a także tego, co do przestrzeni publicznej było przekazywane przez władze WSzW w Gorzowie, powazny niepokój powinny budzić konstatacje dotyczące dokumentacji medycznej pacjentów z DPS. - Po przeanalizowaniu całości dokumentacji medycznej nadesłanej przez szpital w Gorzowie dotyczącej 67 osób ewakuowanych, ujawniono w niej szereg sprzecznych danych tj. ocena stanu danego pacjent oraz opis stanu pacjenta, nie pokrywały się – czytamy.

Prokurator podaje przykład Cecylii N. „której to pacjentki stan miał stanowić przykład ogromnego zaniedbania mieszkańców DPS-u”. Prokurator Marta Wiatr, obnażyła manipulację. – W przypadku tej konkretnej pacjentki, odleżyny występowały stale (od 2 lat) i z tego m.in. powodu, iż rodzina nie była w stanie poradzić sobie z ich pielęgnacją, Cecylia N. została umieszczona w DPS. Także jej przedstawiciel nie miał żadnych zastrzeżeń do funkcjonowania placówki – napisała.

To nie jest jedyny przypadek, gdy narracja i dokumentacja ze szpitala, znacznie odbiegają od faktów i zeznań konkretnych osób. Także inna pacjentka, Stefania R. „potwierdziła, że w dokumentacji medycznej z Gorzowa Wlkp. wpisano nieprawdę, jakoby miała odparzenia, albowiem nigdy takich problemów nie miała”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska