Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Całe życie oddał muzeum. Pożegnanie było jednak smutne

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Włodzimierz Kwaśniewicz był dyrektorem Lubuskiego Muzeum Wojskowym od 1 maja 1985 do 28 września 2012. - Pierwszym obiektem, który ściągnąłem do Drzonowa, był śmigłowiec SM-2 - mówi. - Wylądował w parku i już tu został...
Włodzimierz Kwaśniewicz był dyrektorem Lubuskiego Muzeum Wojskowym od 1 maja 1985 do 28 września 2012. - Pierwszym obiektem, który ściągnąłem do Drzonowa, był śmigłowiec SM-2 - mówi. - Wylądował w parku i już tu został... Mariusz Kapała
Po 27 latach kierowania Lubuskim Muzeum Wojskowym w Drzonowie, jedyną taką placówką na Ziemi Lubuskiej, jej twórca i założyciel, dr Włodzimierz Kwaśniewicz przeszedł na emeryturę. Smutne, że na pożegnaniu nie pojawił się żaden oficjel!

Niedawno w bibliotece wojewódzkiej im. Norwida odbyło się publiczne pożegnanie twórcy muzeum, które uznawane jest za drugą - po warszawskiej - tego rodzaju placówkę wojskową w Polsce. Kwaśniewicz oddał jej całe swoje dojrzałe życie, łącznie 34 lata! Stworzył to muzeum od podstaw. Wielka sala dębowa zielonogórskiej książnicy - wstyd przyznać - świeciła jednak pustkami. Choć byli znajomi, przyjaciele, rodzina. I sympatyczna atmosfera niesfornego gadulstwa prowadzącego imprezę Edwarda Mincera i bohatera wieczoru. Ale z licznych urzędów istniejących w grodzie Bachusa - marszałkowskiego, wojewódzkiego, miejskiego, starostwa, któremu muzeum podlega - nie pojawił się ani jeden szef, ani nawet prosty urzędnik, by wobec zgromadzonych podziękować Kwaśniewiczowi. Wręczyć przynajmniej goździk. Choć, przepraszam, stawił się Jan Szachowicz, który w przeszłości w tychże urzędach był odpowiedzialny za kulturę. Ale oficjalnie nie wystąpił. Dlaczego? - Jestem emerytem, przyszedłem tu prywatnie, dla Włodka - powiedział po cichu w kuluarach.

- Nie dotarły do nas, a przynajmniej do mnie, żadne zaproszenia - stwierdza Ryszard Górnicki, wicestarosta zielonogórski.

- Zaproszenia wysyłamy zawsze "z klucza", do placówek kultury, mediów, literatów, także do urzędów marszałkowskiego i miejskiego, do sejmiku. Czy poszło wtedy również do starostwa, nie pamiętam - przekazuje Dorota Kaczmarek z biblioteki im. Norwida. - Fakt, nie było w tamtym zaproszeniu informacji, że będzie to pożegnanie pana Kwaśniewicza, gdyż on sam tego nie podkreślał. Ale z drugiej strony bez problemu można było się domyślić, z jakiego powodu to spotkanie się odbywa.

Śmigłowiec wylądował

Czym sobie zasłużył na takie traktowanie najwybitniejszy w kraju, a kto wie, czy nie w Europie, znawca szabli? Doktor nauk humanistycznych, autor niezliczonych książek o najbardziej polskiej broni? Jeden z nielicznych pisarzy lubuskich - a jest pan Włodzimierz także członkiem Związku Literatów Polskich - który ma na koncie drugie i kolejne wydania swoich dzieł? Rzecz rzadka - mówmy sobie szczerze.

Siedzimy przy kawie w zielonogórskim mieszkaniu bronioznawcy, czyli eksperta w zakresie starej broni. Biegłego sądowego w tej dziedzinie. Autora trudzącego się nad kolejną książką, oczywiście o... szabli. Męża, ojca i dziadka.

- Czuję komfort, że mogłem zostawić te wszystkie sprawy administracyjne, nieustanne zabieganie o sponsorów, o kolejne 500 złotych na Noc Muzeów, na węgiel, drewno opałowe. Cieszę się, że spadło ze mnie długoletnie odium odpowiedzialności - mówi Kwaśniewicz. - Jestem teraz nieustannie zapracowanym emerytem, mam poczucie spełnienia i nie chcę wracać do tego, co było.

Ale czy można ot, tak sobie zostawić 27 lat dyrektorowania w Drzonowie? Aż 34 lata "siedzenia" w tej placówce od chwili utworzenia w styczniu 1978 jej zaczątków w postaci działu braterstwa broni w Muzeum Ziemi Lubuskiej? Wtedy właśnie Jan Muszyński, ówczesny dyrektor, powołał nowy dział, a jego kierownikiem i jedynym pracownikiem mianował Kwaśniewicza. Ten od razu chciał ściągnąć do muzeum dwie armaty zdobiące dawniej pomnik braterstwa broni na pl. Bohaterów. Jednak lepszym miejscem do prezentacji armat okazał się park przy zrujnowanym pałacu w Drzonowie. I tak od działu muzealnego przy al. Niepodległości, przez utworzone w 1983 roku Muzeum Wojskowe w Stadium Realizacji, doszło do otwarcia 8 maja 1985 obecnej placówki w Drzonowie. Zajmującej dziś pałac i 4 hektary parku pełnego samolotów i ciężkiego sprzętu bojowego.

- Pierwszym obiektem, który ściągnąłem do Drzonowa, był śmigłowiec SM-2 - przypomina były dyrektor. - Pilot wylądował w parku, wysiadł, a śmigłowiec już został...

Propozycja nie padła

- Nie wiem, czy nam się trafi drugi taki szef - zastanawia się Elżbieta Noga, pracownica muzeum. - Był nie tylko dobrym kierownikiem zakładu pracy, ale też świetnym przewodnikiem po muzeum, bo sam chętnie oprowadzał, zawsze miał znakomity kontakt z ludźmi.

Obecnie muzeum nie ma dyrektora, ale starostwo już ogłosiło konkurs, który będzie rozstrzygnięty do 28 grudnia. Pełniącym obowiązki szefa jest Piotr Dziedzic, powiatowy konserwator zabytków, który bywa w Drzonowie trzy razy w tygodniu.

Noga dodaje, że oczywiście panu Włodzimierzowi emerytura należała się bez dwóch zdań, ale pracownicy po cichu liczyli, że jednak zostanie dłużej. Bo sytuacja placówki jest trudna. Mało pieniędzy w kasie, stary sprzęt, trzeba było zwolnić część pracowników. A przecież nikt tak nie zadba o "swoje dziecko" jak "ojciec".

- Trzy razy informowałem pana starostę, że przygotowuję się do odejścia na emeryturę, pierwszy raz w 2011 roku - wskazuje Kwaśniewicz. - Nigdy nie padła propozycja przedłużenia mojej pracy. Poza tym dokonałem tylu cudów finansowych, przy fatalnym budżecie muzeum, że na nowe cuda nie miałem już ochoty i siły.

- Myślę, że należało uszanować tę decyzję pana doktora - stwierdza dyplomatycznie Górnicki. - Rzeczywiście nieustannie zabiegał o pieniądze, walczył o tę placówkę, co na pewno w ciągu tylu lat było męczące. Myślę, że gospodarka rynkowa nie gloryfikuje, niestety, takich twórczych osobowości, jak pan Kwaśniewicz, jest dla nich wyczerpująca. Dlatego odszedł.

Wicestarosta dodaje, że powiat dotuje muzeum w 100 procentach, w tym roku było to 735 tys. zł, w przyszłym planuje 755 tys. zł. Trwają jednak rozmowy z Urzędem Marszałkowskim, by placówkę "sprzedać" marszałkowi. Może i po części ministrowi kultury. - Bo to muzeum ma właśnie taką rangę - docenia Górnicki.

Żal pozostał

Kwaśniewicz za bardzo stara się - choć przyjaciele wiedzą, że do skromnych nie należy - bagatelizować swoją rolę w Drzonowie. Twierdzi, że placówka bez niego da sobie radę. Że przecież musiał kiedyś odejść na emeryturę.

- To wszystko prawda, choć wiem też, że pozostał w nim jakiś żal - uważa Ewa Kwaśniewicz, żona pana Włodzimierza. - A mnie szkoda atmosfery wsi, ludzi, ptaków w parku. Ale tkwią mi wciąż w głowie zaskakujące słowa Włodka, który powiedział, że nigdy nie przypuszczał, że odchodząc na emeryturę, będzie się cieszył tak samo, jak w dniu, gdy został dyrektorem muzeum w Drzonowie...

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska