Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ocean dzieli Wojtusia od stanięcia na własnych nogach

AGR
Na zebranie pieniędzy rodzina Wojtusia ma niespełna rok.
Na zebranie pieniędzy rodzina Wojtusia ma niespełna rok. agr
- Każda złotówka jest dla nas jak krok przez ocean - mówią rodzice rocznego Wojtusia. Przed amputacją nóżki może uratować chłopca tylko operacja na Florydzie, która kosztuje aż milion złotych. W pomoc zaangażowało się mnóstwo osób.

Wojtuś niedawno zdmuchnął pierwszą świeczkę na urodzinowym torcie. To pełny uroku, wiecznie uśmiechnięty chłopczyk. - Ma mnóstwo energii, chce robić wszystko to, co my. Sam szczorkuje już swoje pierwsze ząbki - mówi mama Iza Andrzejewska. Niestety, jej synek nie może tak jak rówieśnicy stawiać pierwszych kroków.

Odzyskana nadzieja
Wojtuś urodził się bez kości piszczelowej w nóżce. - Ma też wykrzywioną stópkę. To rzadka choroba o nazwie Tibia Hemimelia. Dowiedzieliśmy się o niej w czwartym miesiącu ciąży. Lekarze nie dawali nam nadziei na uratowanie nóżki. Od początku mówili o amputacji - opowiada Iza Andrzejewska.

Rodzice Wojtusia przyznają, że pomimo ogromnej determinacji, po kolejnych konsultacjach i wizytach, zaczęli powoli tracić nadzieję. - Jeździliśmy z synkiem po wielu lekarzach w Polsce i wszędzie słyszeliśmy tylko jedno słowo: amputacja. Przekonywano nas, że leczenie tylko niepotrzebnie narazi Wojtusia na cierpienia, że proteza jest najlepszym rozwiązaniem, jedyną możliwością, żeby chodził. Gdy człowiek słyszy to samo z tylu ust, zaczyna się zastanawiać... - mówi tata chłopca, Krystian Jackiewicz.

Iza i Krystian nie poddali się jednak. Każdego dnia szukali informacji o chorobie synka, możliwościach leczenia. - Trafiliśmy na informację o chłopcu, który urodził się bez kości piszczelowych w obu nóżkach. Dziś ma pięć lat, jest po operacjach i chodzi. Nawiązaliśmy kontakt z jego rodzicami i odwiedziliśmy ich. Na własne oczy widzieliśmy jak dziecko biega, skacze, kopie piłkę. Wstąpiła w nas nowa nadzieja i już wiedzieliśmy, że zrobimy wszystko, by nasz syn był sprawny - opowiadają rodzice.

To możliwe, jednak tylko dzięki leczeniu w Stanach Zjednoczonych. - Operacje polegają na przestawieniu kości strzałkowej w miejsce piszczeli. Tak, by na tej cieńszej kości opierał się ciężar - wyjaśniają Iza i Krystian.

Płynie pomoc
Rodzice Wojtka nie są sami w walce o jego zdrowie. - Pomagają nie tylko znajomi, rodzina, ale też zupełnie obcy ludzie. Minęły tylko dwa miesiące, a mamy już ponad 120 tys. zł. Jesteśmy bardzo wdzięczni - mówią rodzice Wojtka.

Na facebooku powstała specjalna grupa: licytacje dla Wojtusia, gdzie ludzie sprzedają i kupują różne przedmioty, czy usługi. Cały dochód z licytacji zasila konto zbiórki na stronie fundacji: www.siepomaga.pl/nozka-wojtka.

Ostatnio w Międzyrzeczu odbył się też rajd rowerowy zorganizowany specjalnie dla Wojtka. Puszki zapełniały się także podczas meczu siatkarskiego Orła. - Podczas wszystkich naszych spotkań w tym sezonie będą prowadzone kwesty na leczenie małego międzyrzeczanina - mówi kapitan Orła Piotr Haładus.

Zobacz jak międzyrzeczanie pomagali Wojtkowi:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska