[galeria_glowna]
Aby dotrzeć do tego najdalej na północ wysuniętego punktu Sardynii trzeba dojechać do miejscowości o egzotycznej nazwie Santa Teresa di Gallura. Miasteczko nie jest zbyt efektowne i znane jest przede wszystkim za sprawą portu promowego, z którego wypływają promy do korsykańskiego San Bonifacio. Koniecznie popłyńmy, gdyż sam rejs jest już atrakcją samą w sobie. Warta polecenia w Santa Teresa di Gallura jest niepozorna pizzeria i kilka niedrogich, jak na warunki Sardynii, hoteli. To dobry punkt wypadowy do zwiedzania Gallury, jakże odmiennej od oblężonej przez bogatych turystów, pełnej snobistycznego zgiełku Costa Smeralda.
Przedsmak Capo Testa mamy już w miasteczku, gdy wybierzemy się na cypel z wieżą genueńską. Jednak to tylko namiastka. Na przylądek warto wybrać się pieszo, przecinając rezerwat przyrody, później wędrujemy wąskim przesmykiem by dotrzeć do celu podróży. Najpierw wspaniałe zatoki z krystaliczną wodą, później są już tylko one, fantazyjne formy skalne, które jak wosk w andrzejkowy wieczór przybierają najbardziej niesamowite kształty. Z bliska, coraz bardziej przypominają czaszki monstrualnych dinozaurów. Stąd zapewne nazwa przylądka - bowiem "testa" znaczy "łeb". Z okrągłej wieży Torre Longosardo roztacza się rewelacyjny widok na dziką okolicę.
To miejsce ma jeszcze jeden walor. Nawet przy przeciętnej pogodzie widać białe klify Korsyki, jej ośnieżone szczyty (pod warunkiem, że nie jest to środek lata) i zawieszone nad morską kipielą budynki San Bonifacio. Po całodniowym błądzeniu w skalnym labiryncie warto nadłożyć wracając nieco drogi by zobaczyć jeden ze słynnych grobów gigantów. Może nie zachowany najlepiej, ale i tak jego widok pozwala przenieść się wyobraźnią w świat dawnych tajemnic.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?