Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą łączyć gorzowian

Tomasz Rusek
Najpierw Był Szymon, potem Jancarz a na końcu Zacharek. Rzeźbę tego ostatniego w lipcu odsłonili właśnie: Arkadiusz Grzechociński (z lewej) i Jerzy Synowiec.
Najpierw Był Szymon, potem Jancarz a na końcu Zacharek. Rzeźbę tego ostatniego w lipcu odsłonili właśnie: Arkadiusz Grzechociński (z lewej) i Jerzy Synowiec. fot. Krzysztof Tomicz
Kto wyobraża sobie miasto bez figur Szymona Giętego, Edwarda Jancarza i Pawła Zacharka? Wszystkie powstały przede wszystkim dzięki pasji dwóch osób: Arkadiusza Grzechocińskiego i Jerzego Synowca.

To oni od początku do końca prowadzili te trzy projekty. Dziś legendarne postacie cieszą oko miejscowych i przyjezdnych. Motor Jancarza jest aż wytarty przez siadających! - Wnuk koniecznie chciał mieć takie zdjęcie. Choć pojęcia nie miał, kim był Eddy. Opowiedziałem mu jego historię - mówi Władysław Talarek z centrum, który w piątek odwiedził pomnik dawnego idola (w centrum od 2005 r.).

Oryginalne i jedyne

Takim samym powodzeniem ciszy się cały czas Szymon Gięty przy Parku 111 (pojawił się tu w 2004 r.) i Paweł Zacharek, który w 2008 r. zacumował łódź na nowej części bulwaru. Kto przy nich nie przechodzi, zwalnia na chwilę albo zatrzymuje się na dłużej.

- To zaczyna być nasza gorzowska specjalność: honorowanie rzeźbami wyjątkowych mieszkańców. Mam nadzieję, że będą kolejne figury - mówi Jadwiga Boryś.
Jej ulubieńcem jest Szymon. Pamięta go sprzed lat, gdy rozbawiał przechodniów i uczestników festynów. - Ten sprzed Parku 111 jest taki podobny! - dodaje z uznaniem.

Takie miłe uczucie

A. Grzechociński jest biznesmenem. Zajęty człowiek, czasu na rozmowę nie ma zbyt wiele. Ale o rzeźbach mówi chętnie. - Kocham to miasto, chcę coś mu dać od siebie. Poza tym Gorzów tworzą ludzie z różnych stron kraju. Nie mamy jakiejś wielkiej tożsamości. Te figury mają łączyć, przypominać wspólne chwile, dawne czasy. I wcale nie są zasługą moją i Jurka, tylko wielu osób, które dołożyły się do ich postawienia - zastrzega. Najwięcej radości sprawia mu, gdy widzi, jak ktoś fotografuje się przy Szymonie, Eddym albo Zacharku.

Mecenas Synowiec też należy do zajętych. Ale na sprawy związane ze stawianiem rzeźb czas miał zawsze. - Nie można żyć tylko pracą i obowiązkami. A te figury to sposób na upiększenie miasta i taki mały wkład w jego klimat.
Zapewniają, że jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. - Chcemy uhonorować dwóch kolejnych mieszkańców: Jana Korcza i Ernsta Henselera. Ich rzeźby stanęłyby na starym bulwarze. Obaj malowali, więc przedstawieni zostaną ze sztalugami - mówią A. Grzechociński i J. Synowiec.

Kiedy? - Może uda się w przyszłym roku - odpowiadają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska