Pan Waldemar opowiada, że do niedawna wynajmował mieszkanie przy ul. Sokolej w Słubicach, w budynku, w którym 19 maja wybuchł pożar. Żył tam z żoną i trójką dzieci - Przez ten ogień właściciel domu stracił mieszkanie, a że musiał gdzieś mieszkać, wymówił nam nasze lokum. Poza tym w budynku zostały odłączone media. Podczas akcji gaśniczej podszedł do mnie ktoś z gminy i poradził, bym udał się do burmistrza, aby ten przydzielił mi nowe lokum - mówi W. Kołodziejczak, który posłuchał rady i udał się do urzędu. Wziął ze sobą zaświadczenie o pożarze wystawione przez strażaków. Podkreśla, że nie chodziło mu o mieszkanie na lata, tylko o takie, w którym wraz z rodziną będzie mógł mieszkać do czasu, aż nie znajdzie czegoś innego.
Przeczytaj też:Noble Jump 15 - zdjęcia z lądowania wojsk NATO (wideo)
- Burmistrz Tomasz Ciszewicz owszem, obiecał mi nowe lokum, ale postawił warunek: dzieci nie zamieszkają ze mną i żoną, tylko... w placówce opiekuńczej! Bo my, według niego, damy sobie radę, a one nie - dodaje wzburzony słubiczanin. Jak mówi, nie zgodził się na takie rozwiązanie i poszedł z rodziną do hotelu. - Tam śpimy, a w dzień przebywamy w naszym ogródku działkowym. Nie jest łatwo, do niedawna pracowałem w sortowni butelek w Niemczech, ale miałem wypadek i jestem na długim zwolnieniu. I muszę chodzić o kulach - tłumaczy mężczyzna.
- Nigdy ani burmistrz, ani Ośrodek Pomocy Społecznej w Słubicach nie występowali o rozdzielenie tej rodziny. To, co się stało było efektem wewnętrznych konfliktów - wyjaśnia Beata Bielecka ze słubickiego magistratu. Podkreśla, że ostatnio udało się je nieco załagodzić, stąd rodzina mieszkała razem przy ul. Sokolej. - Po tym, jak właściciel domu wypowiedział im najem, wynajęli sobie inne mieszkanie. O przydział mieszkania komunalnego dotąd się nie ubiegali. Ich dochód wynosi 2.534 zł, kryterium uzyskania pomocy społecznej jest kwota 2.280 zł - wyjaśnia B. Bielecka.
Dowiedzieliśmy się też, że Waldemar Kołodziejczak wraz z żoną, to rodzina, która od wielu lat korzysta z pomocy gminy. Ośrodek Pomocy Społecznej płaci m.in. za pobyt ich syna w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii w Przytoku. 15-letni chłopiec znalazł się tam na prośbę matki. Z naszych informacji wynika też, że rodzina ta była nadzorowana przez pracownika socjalnego, kuratora sądowego, dzielnicowego, asystenta rodziny i psychologa.
W. Kołodziejczak zgadza się z tym wszystkim, jednak co do słów, jakie według niego miał skierować do niego burmistrz, zdania nie zmienia. - Było tak, jak mówię. Chcieli mi dzieci zabrać. Ja tego tak nie zostawię - zapowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?