Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcą nam „podłożyć świnię”!

Aleksandra Gajewska-Ruc
Aleksandra Gajewska-Ruc
Mieszkańcy nie chcą smrodu i much w pobliżu rekreacyjnego centrum ich wsi.
Mieszkańcy nie chcą smrodu i much w pobliżu rekreacyjnego centrum ich wsi. Aleksandra Gajewska-Ruc
Gorzyca. Mieszkańcy ostro protestują przeciwko planom powstania chlewni w ich wiosce.

Jesteśmy zrozpaczeni, ale i zdeterminowani, żeby do końca walczyć o miejsce, w którym żyjemy. Zrobimy wszystko, żeby do tego nie dopuścić - zapowiadają mieszkańcy.

Mowa o hodowli blisko dwóch tysięcy świń w dawnych owczarniach PGR-u. Właściciel budynków wystąpił do gminy o pozwolenie na wykorzystanie ich właśnie w tym celu, czyli wydanie decyzji środowiskowej. Ta już raz odrzuciła wniosek, posiłkując się m. in. negatywną opinią sanepidu, jednak rolnik zaskarżył decyzję władz. W oparciu o pozytywny raport Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia przez władze gminy Międzyrzecz.

- Jak ktokolwiek mógł stwierdzić, że inwestycja nie będzie miała negatywnych skutków dla otoczenia? Przecież nikt tu nie był, żeby to ocenić. Nikt nie wziął pod uwagę tego, że rzut kamieniem stąd jest plac zabaw, wiejska świetlica, boiska i domki jednorodzinne. Tego jakoś w raporcie nie było - oburza się sołtys wsi Anna Cmok.

Wieś pośród jezior i lasów to dla mieszkańców i przyjezdnych prawdziwy raj na ziemi. - Świeże powietrze, spokój, wokół lasy, grzyby, jeziora, ryby, mnóstwo tras rowerowych, kajakowych. Wiele osób utrzymuje się tu z turystyki. Przecież zaraz przy owczarniach są boiska z naszych sołeckich pieniędzy, w przyszłym roku powstanie siłownia. Jak do tego mają się mieć świniarnie? - pyta Beata Marciniak.

Burmistrz Lorenz nie chce przesądzać sprawy. - Wysłuchałem argumentów mieszkańców i wystąpię do inwestora z prośbą o odpowiedź na nie. To nie jest łatwa decyzja, żeby podejmować ją z dnia na dzień - mówi.

Żalu do inwestora nie kryją nasi rozmówcy. - Przecież to jeden z nas, mieszkaniec Gorzycy, a w dodatku wybrany przez nas radny. Czujemy, że podkłada nam świnię - mówi Beata Marciniak.

Zapytany o zdanie inwestor powiedział nam, że od pozwoleń do realizacji planu jest bardzo daleka droga. - To są ogromne koszty. Jeśli nawet kiedyś plany weszłyby w życie, to na pewno nie wcześniej, niż za kilka lat - mówi. Arkadiusz Madzelan i zapewnia, że leży mu na sercu dobro wsi i jej mieszkańców. - Jestem rolnikiem i z tego żyję. Gdybym chciał zrobić komuś na złość, tak jak mi niektórzy zarzucają, to już dziś bez żadnych pozwoleń mógłbym tam hodować tysiące owiec, albo budynki w tym celu wydzierżawić. Wiem jednak jak byłoby to kłopotliwe dla wsi, dlatego tego nie zrobię. Technologia jaką zaproponowałem jest jedną z najnowocześniejszych, więc jestem przekonany, że chlewnie nie byłyby uciążliwe. Większość mieszkańców to rozumie, a ci, którzy protestują nawet o to nie zapytali. Chętnie odpowiem na wszelkie wątpliwości. Jak sąsiad sąsiadowi - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska