Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chineze Nwagbo: Koszykówka? To moja miłość

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Chineze Nwagbo gra w KSSSE AZS PWSZ od początku tego sezonu. Jest jedną z najlepszych zawodniczek polskiej ligi.
Chineze Nwagbo gra w KSSSE AZS PWSZ od początku tego sezonu. Jest jedną z najlepszych zawodniczek polskiej ligi. Bogusław Sacharczuk
- Mam 30 lat. Nie wiem, ile lat gry jeszcze mi zostało. Ale po zakończeniu kariery chcę być pewna, że dałam z siebie wszystko, co było możliwe - mówi Chineze Nwagbo, najlepsza zawodniczka ekstraklasowego KSSSE AZS PWSZ Gorzów.

- Jesteśmy po krótkiej przerwie świątecznej. Jak spędziłaś Boże Narodzenie i Nowy Rok?
- Jak zawsze dostałam wolne, by pojechać do domu. Te święta były dla mnie wspaniałe. Z każdym rokiem jestem starsza, a święta są coraz lepsze. Spędziłam wolne dni z rodziną na zakupach i gotowaniu. Po prostu, dobrze się bawiliśmy. Byliśmy w kościele, zjedliśmy kolację. Dużo też odpoczywałam.

- W Polsce podczas świąt lubimy dobrze zjeść...
- Wiem, wiem. Rybę, pierogi...

- A jakie jest twoje ulubione świąteczne danie?
- Indyk. Lubię także specjalny sos, który przygotowujemy do mięsa. Jest świetny. I oczywiście ciasto z jabłkami. Kocham także ciastka i lody (śmiech).

- Jesteś w Gorzowie już od kilku miesięcy. Jak się u nas czujesz?
- W Europie gram od ośmiu lat. Sześć lat byłam w Hiszpanii, rok spędziłam w Portugalii. Nie wiedziałam, czego się spodziewać przed przyjazdem do Polski. Nigdy wcześniej tu nie byłam. Wiedziałam za to, że liga jest mocna, a czołowe zespoły naprawdę silne. Pobyt w Gorzowie jest dla mnie absolutnie nowym doświadczeniem. Ludzie są niezwykle mili, a jedzenie bardzo dobre. Tylko jecie zbyt tłuste potrawy (śmiech). A rozgrywki? Najlepsze drużyny są naprawdę mocne, pozostałe prezentują trochę niższy poziom. Polska liga będzie o wiele lepsza, jeśli pojawią się w niej większe pieniądze. Ale problem z pieniędzmi kobieca koszykówka ma wszędzie.

- Zapytałem cię o Polskę, bo europejskie kraje, w których wcześniej grałaś, bardzo się różnią od naszego. Przede wszystkim klimatem.
- Kiedy przyjechałam tu we wrześniu dzień był jeszcze długi i świeciło słońce. I nagle w październiku zaczęło się robić ciemno już około czwartej. O mój Boże... To była dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Zaczął padać śnieg. Teraz jest już lepiej. Przyzwyczaiłam się.

- Czy możesz porównać rozgrywki w Polsce do tych w Portugalii i Hiszpanii?
- Polska liga jest o wiele lepsza od portugalskiej. Ale ta w Hiszpanii jest najlepsza. Największa różnica jest taka, że w lidze hiszpańskiej każdy zespół jest dobry. W zeszłym sezonie było 14 drużyn i każda mogła wygrać z każdą. Ostatni zespół był w stanie pokonać ten z pierwszego lub drugiego miejsca. W tamtym sezonie w najlepszym teamie grała Lauren Jackson czy Maya Moore. Budżet na płace zawodniczek wynosił minimum trzy miliony euro. W trzech najlepszych drużynach ligi grało przynajmniej 15 zawodniczek z WNBA. Teraz rozgrywki w Hiszpanii przeżywają kryzys z powodu kłopotów finansowych, a wycofanie się Ros Casares Walencji było wielkim zaskoczeniem dla wszystkich.

- Z kolei w naszej lidze jest duża różnica pomiędzy czołowymi drużynami i choćby tymi z środka tabeli.
- W CCC, Wiśle i Artego różnicy nie robią zawodniczki z WNBA, ale dobre koszykarki z Polski. Podobnie było w Hiszpanii, choć mówimy oczywiście o innym poziomie. Tam w drużynie grały zawodniczki z WNBA oraz Hiszpanki, które także występowały w zawodowej lidze w Ameryce. Według mnie w Polsce największą siłę prezentuje drużyna CCC Polkowice, która ma lepszych polskich graczy w swym składzie niż choćby Wisła.
- Masz podwójne obywatelstwo: nigeryjskie i amerykańskie...
- I mogłabym też starać się o hiszpańskie, bo grałam i mieszkałam w tym kraju ponad pięć lat.

- Ale urodziłaś się w Ameryce.
- Moi rodzice przyjechali do Stanów z Nigerii ponad 30 lat temu.

- Pochodzisz ze stanu Iowa. Przyznaję, że kojarzy mi się on jedynie z rolnictwem.
- I masz rację. Mieszkaliśmy w Hawkeye na terenie uniwersytetu, a więc nie na farmie. Jednak większość stanu to właśnie tereny rolnicze. Ale ludzie są tam niezwykle przyjaźni. Możesz zawsze iść do sąsiadów, spotkać się z nimi, razem coś zjeść. Wyprowadziłam się z Iowa w wieku ośmiu lat. Teraz mieszkam w Waszyngtonie. Tam takie sytuacje się nie zdarzają, by po prostu podejść do drugiej osoby i powiedzieć: cześć, co u ciebie słychać.

- Studia kończyłaś na uniwersytecie w Syracuse w stanie Nowy Jork. Widziałem w internecie halę, w której grałaś. To potężny obiekt na ponad 30 tys. miejsc. Jak odnajdujesz się w naszej małej hali, w której komplet to już około tysiąca kibiców?
- To prawda. Hala jest mała, ale przyjemna. I to właśnie w niej lubię. Trybuny bardzo szybko się zapełniają, a kibice są blisko boiska. Taka liczba fanów jak tutaj, w Carrier Dome na uniwersytecie w Syracuse byłaby praktycznie niesłyszalna. Za to w tej hali mamy doskonały doping.

- Pamiętam, że podczas jednego z meczów rozpędzona wpadłaś w trybuny.
- Tak, tak. Nikomu nic się nie stało, a było za to trochę śmiechu. Prawie jak w NBA.

- Widziałem twoje zdjęcia w internecie z zawodów kulturystycznych. Kulturystyka to hobby, czy sposób na przygotowanie się do sezonu?
- Miałam wielu przyjaciół, którzy ćwiczyli i mieli z tego dużo radości. Rozmawialiśmy o wpływie treningów na zdrowie, ciało i o diecie. W końcu postanowiłam spróbować. Oczywiście takie przygotowanie pomaga w koszykówce. Na zawodach, o których wspominałeś, zajęłam trzecie miejsce choć wystartowałam po raz pierwszy. Być może spróbuję jeszcze raz, w tym roku.

- Piszesz w internecie pamiętnik, którego nazwałaś "O miłości do gry". Traktujesz koszykówkę jako coś więcej, niż tylko zawód?
- Kocham koszykówkę. Dla mnie to jedyna rzecz, które mnie nie rozczaruje. Tego mogę być pewna. Wiem, że jeśli włożę w grę wiele pracy, wróci ona do mnie w postaci dobrych wyników. Ludzie może tak nie myślą, ale koszykówka jest bardzo prosta. Jeśli do "A" dodasz "B", zawsze otrzymasz "C". Kiedy przychodzę na trening, koncentruję się tylko na nim, nic innego mnie nie interesuje.

- Na parkiecie krzyczysz, motywujesz inne dziewczyny. Lubisz być liderką zespołu?
- Nigdy nie staram się nią być. Po prostu jestem sobą. Uważam, że jeśli coś kochasz, musisz być trochę zwariowany na tym punkcie. Mam 30 lat. Nie wiem, ile lat gry jeszcze mi zostało. Kiedy zakończę karierę, chcę być pewna, że dałam z siebie wszystko, co było możliwe.

- Dziękuję.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska