Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Chwycili” giganta w... sieć? Oczywiście internetową

Redakcja
Komputery „fedrują” także niemal na kopalnianym przodku
Komputery „fedrują” także niemal na kopalnianym przodku Mariusz Kapała
Skala działalności KGHM jest trudna do ogarnięcia. Kopalnie, huty, wzbogacanie rudy, sport, biura projektowe, transport... W jaki sposób spiąć takiego giganta? To proste. W sieć teleinformatyczną

Wymieniając tegoroczne rocznice dotyczące KGHM Polska Miedź, zapomnieliśmy o jeszcze jednej, i kto wie, czy nie o jednej z ważniejszych. 1 kwietnia 2001 roku, czyli piętnaście lat temu, powstał Centralny Ośrodek Przetwarzania Informacji. To mózg miedziowego potentata? Może nie mózg, ale z pewnością układ nerwowy...

– Przed powołaniem COPI każdy z naszych oddziałów miał własny dział informatyczny – tłumaczy Grzegorz Mach, dyrektor naczelny COPI. – Takie rozwiązanie było bardziej zawodne, droższe i mniej efektywne. Dzięki integracji, ujednoliceniu systemów i procedur cały KGHM funkcjonuje lepiej.

Dyrektor Mach wie, co mówi. Nowosolanin, absolwent zielonogórskiego „Elektronika” i Politechniki Wrocławskiej, odnosił sukcesy w polskich i zachodnich korporacjach IT, a także zarządzał Dialogiem, kiedy to spółka była częścią rodziny KGHM.

Wiecznie młody

Jeśli jest to układ nerwowy, to doprawdy gigantycznego organizmu. Firma globalna, około 35 tys. pracowników, funkcjonująca na różnych płaszczyznach biznesowych. Mariusz Śliwiński, główny inżynier, kierownik wydziału wsparcia procesów organizacji COPI, nie bez dumy mówi o skali IT w KGHM. Trzeba było połączyć dziesiątki miejsc, setki stanowisk, tysiące pracowników, komputerów, telefonów. Setki kilometrów światłowodów i przewodów, które dziś spotykają się w dwóch supernowoczesnych serwerowniach. To około 5000 komputerów wpiętych w sieć, ponad 5000 urządzeń peryferyjnych... Na dodatek to organizm, który nie-ustannie rośnie, rozwija się, obejmuje kolejne spółki i... nie może się starzeć.

– Łącznie świadczymy ponad trzysta rodzajów usług – tłumaczy Paweł Skowroński, główny inżynier, kierownik wydziału telekomunikacji i koordynacji usług IT i umów COPI. – Od dostawy i obsługi komputerów osobistych, zarządzania korporacyjną pocztą elektroniczną, portalem, telewizją korporacyjną, przez wdrożenia i wsparcie dla aplikacji microsoft dynamics zintegrowanych systemów informatycznych służących wspomaganiu zarządzania przedsiębiorstwem, chociażby SAP oraz udostępnianie systemów branżowych dla górnictwa i hutnictwa, po zarządzanie sieciami oraz utrzymanie systemów bezpieczeństwa technicznego i tele-informatycznego.

Na czym polega wyjątkowość IT w KGHM? Właśnie na potrzebie sprostania kolejnym wyzwaniom. Tutaj przeciera się wiele szlaków. – Zacznijmy od tego, że nie jest to takie proste, aby zwieźć komputery na dół – tłumaczy dyrektor Mach. – Trzeba mieć zgodę Wyższego Urzędu Górniczego, żeby móc rozliczać pracę górników w formie elektronicznej. Na przykład w kopalni Polkowice-Sieroszowice funkcjonuje system o nazwie eRaport. Musimy także pamiętać, że na dole, na głębokości nawet 1000 metrów pod ziemią, panują ekstremalne warunki.

Jak zapewniają nas w COPI, komputery w kopalni nie to jakaś tam idea z pogranicza fantastyki naukowej. Wystarczy spojrzeć, jak dziś działa system SYNAPSA. Każda maszyna jest monitorowa-na i ma w sobie dużo więcej elektroniki niż nowoczesny samochód. Jest wyposażona w rejestrator. Gdy znajdzie się w pobliżu punktu dostępowego, sczytywane są informacje i dane o parametrach pracy jej wybranych komponentów. Gdy przejeżdża przez punkt odczytu , czyli tzw. bramkę, pobierane są bezprzewodowo informacje m.in. o przebiegu pojazdu, zużyciu poszczególnych elementów... Weźmy taką samojezdną wiertnicę. Nie, nie chodzi o to, że zamiast kierownic wszędzie są joysticki. Wóz wyposażono w specjalny układ automatyki i wspomagania procesu wiercenia (FGS), umożliwiający ustawienie ramy wiercącej precyzyjnie i pod odpowiednim kątem oraz dokładne odwiercenie otworów według wgranej wcześniej do komputera metryki strzałowej. Właśnie dzięki FGS można przesyłać metrykę z komputera służb strzałowych do wiertnicy w przodku. Z kolei raporty z pracy wiertnicy, parametry takie jak ilość, długość i wizualizacja odwierconych już otworów oraz porównanie ich z metryką strzałową będą zdalnie przesyłane do centrum zarządzania znajdującego się na powierzchni. W kopalni Polkowice-Sieroszowice stwierdzono, że na jednym z oddziałów wydobywczych dzięki tym wiertnicom głębokość zabioru na przodku zwiększyła się średnio o 20 cm, a wielkość urobku/strzał o 10 Mg (T)... Niewiele wam to mówi. Oj, znacznie więcej mówi księgowym...

– W kopalni, czy raczej powinienem powiedzieć „na kopalni”, nie ma rzeczy niemożliwych. Tam pytają tylko, na kiedy ma to być zrobione i to mi bardzo imponuje – dodaje dyrektor Mach. – Stąd może dlatego tak dobrze nam się współpracuje. Wiele spośród nowinek wprowadzamy właśnie dzięki pomysłom i inicjatywom z dołu, dosłownie i w przenośni. Pracujemy na żywym organizmie i nie możemy doprowadzać do przewrotu. Ale górnicy to doceniają.

Naczynia połączone

Jednak jeszcze większe wrażenie robi IT w Zakładzie Wzbogacania Rudy. Może dlatego, że tutaj możemy krok po kroku prześledzić, jak to działa. Wyobraźmy sobie przenośniki taśmowe o długości 180 km, które w 80 proc. są sterowane z powierzchni. Kilometry taśmociągów i obok żywego ducha. „Żywy duch” siedzi w sterowni.

– Rzeczywiście, mamy tutaj wyjątkowe nasycenie IT i trochę jest to dla nas taki wzorzec metra – żartuje Dariusz Grzegorek, główny inżynier, kierownik wydziału branżowych systemów informatycznych COPI. – Wzbogacanie rudy to etap pośredni między tym, co dzieje się pod ziemią, i hutą. Na powierzchni wprowadzanie nowych systemów jest łatwiejsze i, co tu ukrywać, mamy w tym większe doświadczenie. Tutaj możemy użytkować w miarę „normalny” komputer, tyle że z odpowiednim oprogramowaniem. Oczywiście ZWR to pyły i drgania, huta to z kolei wysokie temperatury, ale z tym znacznie łatwiej sobie poradzić niż z warunkami dołowymi, które dla IT są nieco kosmiczne.

Bo „radzenie sobie” to klucz do pomyślności, bowiem żadne z rozwiązań, które trafiają do KGHM, nie jest gotowe. To nie działa tak jak w domu, gdy wkładamy płytę instalacyjną, wciskamy kilka razy „OK” i po sprawie. Nawet oprogramowanie kupowane w wyspecjalizowanej firmie musi być w COPI dopasowane, „uszyte” na miarę. Stąd w gronie 250 pracowników dużą grupę stanowią programiści, którzy albo oprogramowanie piszą od podstaw, albo właśnie dopasowują do potrzeb KGHM. Bo gdy tutaj pytają o znajomość języków, nie chodzi ani o francuski, ani o angielski...

Innowacyjnością, standardami pracy czy certyfikatami nikt tutaj się już nie chwali. To jest standard. Przykładem jest to wszystko, co COPI robi z oprogramowaniem biznesowym SAP. Jako druga firma w Polsce zdobył certyfikat Ośrodka Specjalizacji Klienta SAP, którego zadaniem jest wspomaganie wdrożeń rozwiązań informatycznych opartych na oprogramowaniu SAP, ich rozwój i serwis. Upgrade (ulepszenie) systemu SAP, składy podatkowe, konsygnacje, depozyty, wszystkie dokumenty e-… oraz EDI, ewidencje wybuchów, usprawnień logistyki pod ziemią, integracje, optymalizacje, automatyzacje i usprawnienia. Lista projektów SAP jest bardzo długa. Do tego stworzone od początku systemy, jak „urlopy”, czy e-kancelaria.

– Trzeba błyskawicznie reagować na zmiany prawne, na przykład wprowadzany Jednolity Plik Kontrolny – dodaje Piotr Chabior, główny inżynier, kierownik wydziału wsparcia systemów klasy ERP COPI.
– I podporządkować się normom, które wynikają chociażby z bycia spółką giełdową.

Lepsze wrogiem dobrego

Największy problem IT w KGHM? – Przekonać ludzi do zmian, przede wszystkim podczas wchodzenia nowego oprogramowania
– dodaje Sławomir Skrok, główny inżynier, kierownik wydziału wsparcia usług IT COPI. – Nie technologia. Czasy, gdy pracownicy nie wiedzieli, jak używać komputerowej myszy, dawno minęły. Dziś naszym zadaniem jest przekonanie klienta, czyli pracownika KGHM, do zmian. Gdy ktoś przyzwyczaił się już do systemu, trudno wytłumaczyć, że nowszy jest lepszy. Z młodymi pracownikami nie ma żadnego problemu, gorzej z tymi doświadczonymi, którzy bardziej przywiązują się do istniejących rozwiązań.

– Musimy na język IT przetłumaczyć kilkadziesiąt lat doświadczeń z pracy pod ziemią lub przy piecach – to zdaniem dyrektora Macha jest największa trudność. Systemy muszą być stale dostępne.

W jaki sposób możemy więcej miedzi wycisnąć z pieców? Z tych samych maszyn pod ziemią więcej rudy? Gdy potrafimy nimi lepiej zarządzać, optymalnie zaplanujemy wszelkie przeglądy, zapewnimy dostępność części, wykorzystamy komory naprawcze, ludzi... Sterujemy maszynami w sposób tradycyjny, ale też wymuszamy przejście na komunikację elektroniczną, unikamy obiegu papierowych dokumentów, pomyłek, ewidencjonowania... I jak zapewniają nas w COPI, pracownicy KGHM wcale nie traktują IT jako „sługi” Wielkiego Brata, który tylko kontroluje i rozlicza.

– Sercem IT są dwie serwerownie – dodaje Arkadiusz Duda, główny inżynier, kierownik wydziału infrastruktury IT COPI. Wszystkie dane są naturalnie powielone, aby awaria jednej nie oznaczała utraty informacji. Okazuje się, że jeszcze niedawno funkcjonowały serwerownie w każdej kopalni i hucie, ale to dlatego, że sprzęt nie był tak zaawansowany technologicznie i struktura IT była rozproszona. Dziś wielkość serwerowni nie świadczy o jej jakości i tutaj jak nigdzie obowiązuje zasada, że lepsze jest wrogiem dobrego.

Sieć komputerowa jest jak układ nerwowy. Od jej sprawnego działania zależy praca całego organizmu. Powszechne dziś próby włamań w internecie obserwowane są i tu. COPI i cała firma wypracowały w tym względzie sprawny mechanizm obronny. Przed hakerami i wirusami chronią nie tylko nowoczesne systemy zabezpieczeń ale i właściwe polityki i procedury. Załoga ma świadomość zagrożeń, co jest ważnym elementem całej układanki. Zespół COPI przy współudziale pracowników oddziałów opracował autorski system kontroli dostępu wdrażany we wszystkich oddziałach, obejmujący przejścia z pełną kontrolą. Zainstalowano również system monitoringu bezpieczeństwa obiektów i ciągów produkcyjnych, funkcjonujący we wszystkich newralgicznych lokalizacjach firmy. Wprawdzie minęły czasy, gdy szpiegostwo przemysłowe polegało na tym, że w krzakach siedział facet z aparatem fotograficznym, ale i tak warto sprawdzić, co się „w krzakach” dzieje.

Do czego to wszystko doprowadzi? Czy już wkrótce człowiek na dole i przy piecu nie będzie potrzebny? – To jest fantastyka naukowa – mówi dyrektor Mach. – Nic nie zastąpi człowieka, jego intuicji. Czy słyszał pan, że na dole trzeba zacząć się bać, gdy nic nie skrzypi? Czy maszyna, chociażby najinteligentniejsza, jest w stanie tak zareagować?

A co z hakerami i szpiegami? W węźle internetowym KGHM codziennie odnotowuje się szereg nieudanych prób ataku. Takie czasy – dziś zautomatyzowane ataki wykonywane są przez komputery. W globalnym internecie nigdy nie możemy być pewni, skąd faktycznie inicjowany jest każdy atak. Jak powtarzają spece od bezpieczeństwa sieci KGHM, „najsłabszym ogniwem jest człowiek” i że w każdym odebranym mejlu może czyhać zagrożenie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska