- Jest pan z siebie dumny?
- Nie jestem, bo były niedociągnięcia w każdym z widowisk, nie zawsze z mojej winy. Ale nie jestem idiotą, wiem jakie popełniłem błędy, wszystko biorę na siebie bo należę do ludzi odpowiedzialnych.
- I jakie to były błędy?
- Na przykład przesłanie widowiska "Zielona Góra jest kobietą..." było za trudne do zrozumienia dla publiczności. To znaczy - nie zostało odczytane, tak jak chciałem. Nie wszystko udało się zrealizować. Miałem nadzieję, że uniknę wpadek....
- A wyszła totalna amatorszczyzna, ludzie są zawiedzeni.
- Wiem, domyślam się, ale co teraz mogę powiedzieć? Dołożyłem wszelkich starań, ale nie wszystko wyszło. Zawiodły panie, które miały stanąć na cokołach, widziałem to wszystko inaczej i tak samo jestem zawiedziony... Dlatego rozumiem rozgoryczenie wielu osób, także dziennikarzy... Rok temu widowisko "Tańczące kamienice" było wydarzeniem, o którym jednak nikt nic nie napisał.
- W tym roku poszedł pan na łatwiznę, angażując tak zwanych normalnych ludzi, którzy na dodatek sami dla siebie musieli kombinować kostiumy.
- Na ludziach występujących w widowiskach nie zawiodłem się. Mogę mieć pretensje wyłącznie do swoich możliwości i wymagań. Obijałem się o pewne problemy, znam tajemnice moich niepowodzeń, nie wszystko zależało ode mnie, ale na siebie biorę całą odpowiedzialność. Chylę czoło i wyrażam żal, że tak to się wszystko skończyło.
- Bardziej to pański sukces, czy porażka?
- Przy pracy zawsze są jakieś wpadki. Nie traktuję tego wszystkiego ani w kategoriach sukcesu, ani porażek. Wielkiej katastrofy nie było. Włożyłem w te widowiska dużo serca.
- I za rok będzie pan reżyserował kolejne Winobranie?
- Nie wiem, bo to nie zależy ode mnie. Ale nie chciałbym się z Zieloną Górą rozstawać, bo bardzo lubię to miasto.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?