Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ci polscy piłkarze to jedni z najlepszych na świecie

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Mariusz Kapała
- Moja drużyna to też są gwiazdy - uważa Maciej Gudra, prezes Stowarzyszenia Reprezentacji Polski Bezdomnych.

- Widziałem na boisku w Kargowej, że grał pan w reprezentacji Polski bezdomnych przeciw gwiazdom sportu i filmu. Jak pan do niej trafił?
- Od razu wyjaśniam: nie jestem bezdomnym, pracuję jako kierownik noclegowni dla bezdomnych i przy okazji prezesuję Stowarzyszeniu Reprezentacji Polski Bezdomnych. Jestem człowiekiem pierwszego kontaktu z bezdomnymi.

- A jak zostać reprezentantem kraju w piłce nożnej, oczywiście w tej grupie społecznej?
- To, co powiem, może zaskakiwać, ale nie bierzemy bezdomnych z ulicy. Do reprezentacji mogą się dostać osoby bezdomne, ale istotny warunek: będące po terapii alkoholowej czy narkotykowej bądź w jej trakcie. Bo bezdomni w większości są uzależnieni.

- Czyli ktoś, kto śpi w węźle ciepłowniczym lub pod mostem czy na dworcu, nie ma szans kopać piłki z wami?
- Szanse ma zawsze, ale to nie jest tak, że my oferujemy coś za nic. Tworzymy reprezentację noszącą koszulki z orzełkiem, a przed meczami słyszymy hymn Polski. Taka osoba musi wpierw się pokazać, coś z siebie dać. Wie pan, z mojego doświadczenia zawodowego wynika, że większość bezdomnych ma niską samoocenę. Wyobraźmy sobie, że bierzemy kogoś z ulicy, nieprzygotowanego na to, co go czeka w reprezentacji piłkarskiej, ba, zgarniamy czynnego alkoholika, który jedzie na mecz z gwiazdami do Kargowej. I wyobraźmy sobie dalej, że taka postać, jak trener Andrzej Strejlau poklepie tę osobę i po meczu powie mu grzecznościowo: stary, dobrze ci poszło, jesteś niezły. Jeśli ktoś nie jest przygotowany, czyli nie jest po terapii, to mu odbije. Wyobrazi sobie nie wiem co. Zacznie się chwalić kolegom, że on i Strejlau, i tak dalej... Niebezpieczeństwo polega na tym, iż właśnie z takiego powodu człowiek ów może szybko wrócić na dworzec lub pod most.

- Rozumiem. A jak wobec tego rekrutujecie takich zawodników, jak ci, którzy grali mecz w Kargowej z przyjaciółmi Macieja Kozłowskiego?
- Trzeba by opowiedzieć o początkach reprezentacji. Stworzyli ją podopieczni takich organizacji, jak Monar, poznańska Barka, Towarzystwo Pomocy św. Alberta. To było przed pierwszymi mistrzostwami świata bezdomnych w Grazu w Austrii, w których braliśmy udział, czyli przed rokiem 2003. Zresztą dowiedziałem się o tych zawodach przypadkiem, chyba z "Newsweeka". W eliminacjach krajowych wzięło wtedy udział siedem drużyn właśnie z tego rodzaju środowisk i organizacji. W Austrii zajęliśmy 12. miejsce.

- Potem powstało Stowarzyszenie Reprezentacji Polski Bezdomnych?
- Tak. I zajęło się przygotowaniem do kolejnych mistrzostw, wyszukiwaniem talentów piłkarskich, organizacją wyjazdów na zawody, ale też przeprowadzaniem meczów promocyjnych, takich właśnie, jak ten poświęcony pamięci Maćka Kozłowskiego.

- Kozłowski był ważny dla bezdomnych kopiących piłkę?
- Bardzo! Trzeba było widzieć, jak potrafił się przejąć i piłką, i sprawami ludzi bezdomnych. Jak prowadził nas, gdy trzeba było coś załatwić, przedstawiał znanym osobom, władzom, od ówczesnego prezesa PZPN Michała Listkiewicza poczynając. Wchodziliśmy z nim do gabinetu i sprawy od razu się układały. Kiedyś zabiegałem o wsparcie finansowe w jakimś banku. Długo nie było odzewu. Aż raptem późnym wieczorem zadzwonił sam prezes banku. I mówi: właśnie obejrzałem w telewizji film "Boisko bezdomnych" i skojarzyłem z Maciejem, i tak się wzruszyłem... To co, potrzebujecie czegoś? Tym sposobem Maciek pomagał nam nawet po śmierci!

- Teraz zagraliście na boisku z gwiazdami...
- Przepraszam... Moja drużyna to też są gwiazdy. Raz, że niektórzy zdobywali po kilka medali mistrzostw świata w piłce nożnej, dwa, że oni po mistrzowsku pokonali siebie, swoje słabości. Dla mnie nie jest ważne bowiem, z kim grają, ale to, że mają pracę, że założyli rodziny. Z 60 piłkarzy, którzy przewinęli się przez narodową reprezentację Polski, tylko trzech "wróciło pod most". Pozostali trzymają się. Nieustannie walczą o siebie.

- Mecze to też walka?
- Też! Wbrew pozorom, to nie jest rozrywka, lecz terapia. Rywalizacja z boiska przenosi się na chęć walki o cele w życiu. A jeśli grając w reprezentacji gdzieś za granicą słyszy się Mazurka Dąbrowskiego, to ciarki chodzące wówczas po krzyżu są nie do zapomnienia! I to też jest terapia.

- Życzę dużo sukcesów!

Maciej Gudra - wrocławianin, prezes Stowarzyszenia Reprezentacji Polski Bezdomnych, czasem występuje na boisku ze swymi podopiecznymi, gra w koszulce z numerem 8, zawodowo kierownik noclegowni Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska