Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciągnie wilka do polityki

Zbigniew Borek
JERZY WIERCHOWICZ Adwokat z najbardziej znanej w mieście kancelarii. Był posłem i szefem klubu parlamentarnego Unii Wolności, z sukcesami reprezentował Polskę w europejskich rozgrywkach parlamentarzystów w tenisie ziemnym. Do Rady Miasta kandyduje z okręgu obejmującego Wieprzyce (gdzie mieszka) i część śródmieścia.
JERZY WIERCHOWICZ Adwokat z najbardziej znanej w mieście kancelarii. Był posłem i szefem klubu parlamentarnego Unii Wolności, z sukcesami reprezentował Polskę w europejskich rozgrywkach parlamentarzystów w tenisie ziemnym. Do Rady Miasta kandyduje z okręgu obejmującego Wieprzyce (gdzie mieszka) i część śródmieścia. fot. Kazimierz Ligocki
- Doskwiera mi brak parkingów w centrum, nierówne dziurawe drogi, totalnie zaniedbana Kostrzyńska - mówi mec. Jerzy Wierchowicz, dawny szef klubu parlamentarnego Unii Wolności, dziś kandydat na radnego w Gorzowie.

- Zastanawiałem się, jak zacząć ten wywiad: od "spadł pan z wysokiego konia" czy od "ciągnie wilka do lasu".
- Czy ja wiem?... Chyba obojętnie.

- W takim razie po kolei. Spadł pan z wysokiego konia: były szef klubu parlamentarnego współrządzącej krajem Unii Wolności kandyduje ledwie do gorzowskiej Rady Miasta.
- Tak, niewątpliwie koń był wysoki (uśmiech), ale tak to już jest w demokracji, że partie czasem przegrywają wybory. W przypadku Unii Wolności w 2001 r. to było ledwie 3 proc. poparcia. To była wielka krzywda - dla Polski, dla Unii Wolności i dla mnie osobiście. Mówię to ironicznie, ale naprawdę uważam, że Unia Demokratyczna, a później Wolności była najlepszą, najbardziej ideową z partii po przełomie 1989 r. Jedyną, w której byłem.

- Nie licząc Partii Demokratycznej.
- PD to była przekształcona UW, ta sama partia. I jej się też nie powiodło.

- Bolało?
- Przykre to naturalnie było, ale ja miałem gdzie wrócić: adwokatura, kancelaria... Nie musiałem i nie chciałem czepiać się klamek, coś sobie załatwiać, choć przecież mógłbym, bo znałem wtedy wielu ważnych ludzi. Nie odczuwałem frustracji, na nikogo się nie gniewałem. Miałem to szczęście, że wprawdzie wypadłem z wielkiej polityki, ale nie w nicość. Powtarzam jednak, że jedyne, czego żałuję z tego okresu, to faktu, że UW już nie ma.

- Ale ciągnie wilka do lasu? Jak pan na to wpadł, żeby kandydować na radnego?
- Przyszło mi to do głowy kilka miesięcy temu, gdy odbierałem na uroczystej sesji Rady Miasta odznakę zasłużonego dla Gorzowa. Pomyślałem sobie wtedy, że ja wcale tak wiele dla Gorzowa nie zrobiłem, ale skoro radni tak mnie docenili, to warto się miastu odpłacić. Nie ma lepszej formy pracy na rzecz miasta niż praca w samorządzie. Mam trochę energii i doświadczenie z różnych szczebli władzy, więc warto spróbować.

- I startuje pan z komitetu wyborczego urzędującego prezydenta. Co pan, adwokat, zrobi, jeśli Tadeusz Jędrzejczak znów wygra wybory prezydenckie, a w trakcie kadencji zostanie skazany za udział w aferze budowlanej? Nie ma pan dylematów etycznych?
- Nie, oczywiście, że nie. Proszę zwrócić uwagę, że jako adwokat siedzę po tej samej stronie sali rozpraw, co pan prezydent. Nie reprezentuję wprawdzie jego, lecz innego oskarżonego, ale mogę powiedzieć tyle, że są przesłanki, by wątpić w słuszność zarzutów wobec Tadeusza Jędrzejczaka. Znam go natomiast od dawna i cenię. Uważam, że jest bardzo dobrym prezydentem. Gorzów pod jego rządami dynamicznie się rozwija.

- I wszystko się panu w mieście i rządach Jędrzejczaka podoba?
- Nie, oczywiście nie wszystko. Nie podoba mi się to, że przy okazji przebudowy bulwaru miasto zostało odgrodzone od rzeki wysokim murem. Nie wiem np., czy budowa wielkiej filharmonii, a jeszcze bardziej orkiestry to nie jest przejaw gigantomanii lub megalomanii, czy miasto udźwignie koszty i czy odpowiedni będzie jej poziom artystyczny. Z drugiej jednak strony widać, że prezydent ma wizję miasta i za to go szanuję.

- I nie przeszkadza panu, że za jego rządów mieliśmy nie tylko prezydenta Tadeusza J., ale też szefa inwestycji Władysława Ż., ogrodnik miejską Halinę S. czy sekretarza Ryszarda K.?
- Oczywiście lepiej byłoby dla miasta, gdyby tego nie było, ale nie mnie ich osądzać. Tylko tyle mam w tej sprawie do powiedzenia.

- A w sprawie miasta? Co w Gorzowie chciałby pan zmienić?
- Ten chrabąszcz na Zawarciu, nieszczęsna dominanta. Sama góra, jakby globus, jest do przyjęcia, ale szkaradne nogi, no i papa już nie bardzo...

- Bo narazi się pan prezydentowi!
- Nie sądzę.

- I co z dominantą zrobić?
- Zburzyć jak Kartaginę (śmiech). Tak poważnie, można by spróbować ją przebudować, może wyprostować nogi, może na dole wyrównać kopułę... Nie wiem, to już robota dla fachowców, architektów, projektantów, ale coś trzeba by z tym robić, bo w Polsce się z tego śmieją.

- Jako radny spróbuje pan się porwać na dominantę?
- Jeśli będzie możliwość, na pewno. Doskwiera mi jednak głównie brak parkingów w centrum, nierówne i dziurawe drogi, totalnie zaniedbana Kostrzyńska. To droga wjazdowa od strony Niemiec, powinna być wizytówką miasta. Jeżdżę nią kilka razy dziennie, więc chcę zabiegać o jej remont również dla siebie, z prywatnych - przyznaję - względów, to zresztą jeden z powodów mojego kandydowania.

- Kandyduje pan, bo chce załatwić sobie ulicę?
- To nie jest droga wjazdowa do mojego domu, ale to fakt, że dla siebie również chciałbym, żeby w końcu spełniała normy. Mam też pomysł na zorganizowane wjazdu od strony Kostrzyńskiej na zachodnią obwodnicę. To jest niedorzeczne, że go nie ma, a wystarczy przecież zrobić tam rondo. Podobnie chciałbym udrożnić wjazd z Warszawskiej w Sikorskiego. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, a dzięki temu samochody nie będą robiły tłoku koło białego kościoła i łaźni. Gorzów musi się doczekać akademii, o takie rzeczy też chciałbym zabiegać.

- A jak się panu w wyborach nie powiedzie?
- Porażka wyborcza z 2001 r. nauczyła mnie pokory. Powiem: trudno. I nów będę szarym mieszkańcem - jak przez ostatnich dziewięć lat - który obserwuje samorząd tylko w mediach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska