Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciała pływały we krwi. Sprawcy zamordowali całą rodzinę

(decha)
sxc.hu/ugaldew
Regionalista Maciej Boryna wraz z grupą miłośników historii próbuje rozwiązać zagadkę makabrycznej zbrodni sprzed 65 lat. W Szprotawie nieznani sprawcy zamordowali całą rodzinę Misków: rodziców i czworo dzieci.

Do zabójstwa doszło w 1947 r., w najdalej położonym domku przy ul. Polnej, w dzielnicy Iława. W mieście żyła wtedy prawdziwa mieszanka etniczna. Przybywali repatrianci ze wschodu. Z różnych części Polski i ze Związku Radzieckiego. W tamtych czasach pewnej nocy zginął milicjant na służbie. Zamordowany został też wicestarosta. Ale według relacji Franciszka Sitki, byłego burmistrza Szprotawy, który wówczas miał 14 lat, ludzie w mieście żyli ze sobą w miarę zgodnie. Raczej nie dochodziło do incydentów na tle narodowościowym. Bardziej bali się band z zewnątrz. Niebezpiecznie było nocami. Mieszkańcy barykadowali się w domach, często we własnych piwnicach. Nikogo nieznajomego nie wpuszczali do środka.

Miłość milicjanta

Według przekazów, w rodzinie Misków była piękna dziewczyna. Sąsiedzi widzieli ją na spacerach z młodym funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Mężczyzna bywał też w ich domu i przyjaźnił się dziećmi. Ale potem między młodymi coś się zepsuło. Już nie wychodzili razem, ktoś słyszał, jak się kłócili...

Po zbrodni ludzie mówili, że to on zabił całą rodzinę. Ale prymitywne śledztwo tego nie potwierdziło. Funkcjonariusz pozostał w mieście i mieszkał na Sowinach. Niedawno zmarł.

Sprawca nie był sam

Rodzina została brutalnie zamordowana w piwnicy. Ciała znalazł 8-letni syn sąsiadów, który lubił bawić się z chłopcem Misków. Wspominał, że przyszedł rano. Wołał kolegę, ale ten nie odpowiadał. Gdy go nie znalazł, zajrzał do piwnicy. Światło z okienka rozjaśniło jej wnętrze. Na podłodze leżały zwłoki sześciu osób. Dorosłych i dzieci. Wokół było pełno krwi. Ciała dosłownie w niej pływały. Przerażony chłopczyk uciekł i zaalarmował rodziców.

Miskowie zostali związani, a potem pocięci i podziurawieni nożem. Krew spływała ze ścian na podłogę. Ofiary pod paznokciami miały naskórek zabójców. Siniaki dowodziły, że zamordowani stawiali opór.

- Możemy przypuszczać, że sprawca nie był sam - mówi Boryna. - Jednemu człowiekowi trudno by było sterroryzować i zabić sześć osób. Można też przypuszczać, że ofiary znały zabójcę lub zabójców, bo po zmroku nikt nie wpuszczał obcych.

Wspomnienia porucznika

Pracownicy Muzeum Ziemi Szprotawskiej dotarli do unikatowego wspomnienia porucznika Czesława Kowalczyka, funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej, który tak opisał tę tragiczną historię:
"Pierwszą sprawą, która nim wstrząsnęła, było bestialskie morderstwo rodziny Misków, rodziców i czworga dzieci. Widok ran zadanych nożem i krew po kostki w pomieszczeniu piwnicznym mogły porazić nawet ludzi obytych z okrucieństwem wojny. Utkwił towarzyszowi Kowalczykowi widok młodej dziewczyny, której morderca zadał aż 41 ciosów nożem. Skala zwyrodnienia przekraczała ludzkie pojęcie. Sprawa ta niewątpliwie utkwiła w pamięci innych funkcjonariuszy. Na nic zdały się wysiłki, zarówno pracowników miejscowych, jak i wyższego szczebla, w celu ujęcia mordercy. Sprawcy nie ujęto. Dziś, mając takie zaplecze naukowo-techniczne, sprawa zostałaby wyjaśniona".

Podejrzewany ubek w noc zabójstwa miał służbę z miejscowym milicjantem. Ten relacjonował, że o północy gdzieś się urwał. Ale nic mu nie udowodniono.

Czerwona piwnica

W Szprotawie o morderstwie było bardzo głośno. Ludzie przez wiele lat opowiadali sobie o "czerwonej piwnicy" w domu na skraju miasta. Sprawców nigdy nie schwytano albo nie chciano schwytać. Przez dziesięciolecia przetrwała plotka, jakoby zbrodni dokonał ubek z zazdrości o dziewczynę, która odrzuciła jego zaloty. Mówi się też o klątwie, jaka spadła na rodzinę funkcjonariusza. Jego siostry nigdy nie wyszły za mąż.

Zabójstwem zajmował się Edward Haraźny na łamach "Dwutygodnika Szprotawskiego". Makabryczna historia pojawiła się też w opowiadaniu Krzysztofa Wachowiaka "Z pamiętnika szprotawskiej bezpieki". Była także tematem materiału w reżyserii Pawła Łopacińskiego, który ukazał się w cyklu "Listy gończe" w TVP Info.

Sprawiedliwość przyjdzie

- Wierzę, że prawda w końcu się ujawni - podkreśla Boryna. - Mimo że podejrzewany człowiek umarł. Myślę, że zostaną ujawnione nowe dokumenty i okoliczności, bo takiej tajemnicy nie zabiera się ze sobą do grobu. Sposób zabójstwa świadczy o afekcie i zemście. Można podejrzewać, że chodziło o wątek zazdrości i zawiedzionej miłości.

Dokumenty ze śledztwa gdzieś zaginęły. Może są ukryte w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej? Może zostały zniszczone? Dlatego nie wiadomo, co ustalili powojenni śledczy i czy mieli jakiegoś podejrzanego. Dzisiejsi mieszkańcy domu przy ul. Polnej nawet nie wiedzieli o tragedii, jaka rozegrała się w ich piwnicy.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska