Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciekawy czas

Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
Rafał Darżynkiewicz
"Obyś żył w ciekawych czasach" - to starożytna chińska klątwa. Niektóre źródła twierdzą nawet, że to najstraszliwsze przekleństwo rodem z Państwa Środka.

To zastanawiające, bo przecież im więcej atrakcji, postępu, tempa, zwrotów i wciąż nowszych nowości tym lepiej. Zapewne uczony Chińczyk wypowiadający te słowa nie przewidział jednak, że gdzieś tam w Europie setki czy nawet tysiące lat później ludzie emocjonować się będą żużlem.

W Speedway Ekstralidze niby wszystko miało być jasne i przewidywalne, a tu proszę - przed ostatnią kolejką zrobiło się ciekawie jak nigdy. Zadanie podstawowe to pary pierwszej rundy play-off. Rozwiązań jest bez liku. Weźmy lidera. Jeśli gorzowianie obronią pierwszą pozycję, czyli wygrają lub zremisują w Lesznie pojadą z Tauronem Azotami. Jeśli przegrają… to zaczyna się zabawa w wersję A, B i C czyli Unibax Toruń, Betard WTS Wrocław lub Falubaz Zielona Góra.

Najwięcej emocji budzi wersja C. Jest możliwa. Najprostsze aczkolwiek mało prawdopodobne rozwiązanie, to przegrana zielonogórzan u siebie z zespołem z Tarnowa. Raczej niemożliwe! Bardziej prawdopodobne, że Falubaz nie sięgnie po bonusa i wtedy oczy wszystkich zwrócone będą na Wrocław. Jeśli na Olimpijskim wygrają Anioły będziemy mieli lubuskie derby. Chyba nikt nie narzeka, że żużlowo mamy ciekawe czasy.

W pierwszej rundzie play off na rywalizację zielonogórsko-gorzowską bym jednak nie liczył, bo niby dlaczego Caelum Stal miałaby przegrać w Lesznie? Poczekajmy przynajmniej do półfinałów. Wtedy będzie jeszcze ciekawiej i co ważne bezpieczniej. "Mądry inaczej", który cisnął krzesełkiem na tor w Gorzowie Wielkopolskim jest już namierzony. Człowiek został zidentyfikowany i - taką mam nadzieję - zostanie przykładnie ukarany. Skuteczność policji i prokuratury odnotowuję z nieukrywaną satysfakcją. Nareszcie.

Bezpieczeństwo i kulturalny doping bez wątpienia mają wpływ na stadionową frekwencję. Zresztą czynników wpływających na obecność tłumów na trybunach, bądź ich brak, są dziesiątki jeśli nie setki. Przykład z ostatnich dni. Gdyby dajmy na to w Toruniu, Bydgoszczy czy Zielonej Górze odbywał się półfinał indywidualnych mistrzostw Polski, stadion świeciłyby pustką. Wystarczy jednak takie zawody zorganizować w Krośnie i obiekt pęka w szwach. Środek tygodnia, godzina 17, żar lał się z nieba, a półfinał oglądało siedem tysięcy widzów! Występ Tomasza Golloba to było dla krośnian święto.

Dobrze jeśli czołówkę polskich żużlowców nad Wisłokiem zobaczą raz w roku, czasem na takie zawody przychodzi tam czekać latami. Nikogo nie powinno dziwić, że Golloba w Krośnie potraktowano jak lat temu prawie dwadzieścia w Lublinie Hansa Nielsena. Zabrakło tylko asysty policjantów przy wjeździe i wyjeździe z tego sympatycznego miasteczka. Podobnym przykładem niech będzie Gniezno. Świetnie obsadzony, ale przecież tylko towarzyski turniej o Koronę Bolesława Chrobrego gromadzi komplet publiczności.

Wspomniany Gollob, a także Jason Crump i Nicki Pedersen ścigający się na torze Startu to magnes. Magnes, który dla kibica ekstraligowego jest chlebem powszednim. On gwiazdy ogląda niemal co tydzień, do tego w wielu miastach ma jeszcze Grand Prix czy jak za chwilę w Gorzowie Wielkopolskim Drużynowy Puchar Świata. Śmiem twierdzić, że dobrym sposobem, choć podkreślam nie jedynym, na poprawę frekwencji jest przewietrzenie, a właściwie powiększenie elity. Czas działać, bo pusta Motoarena podczas meczu Unibax-Unia to antyreklama żużla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska