OLIMPIA SULĘCIN – CHROBRY GŁOGÓW 1:3 (21:25, 20:25, 25:23, 21:25)
- Olimpia: Wójcik, Lipiński, Turek, Krysiak, Cichosz-Dzyga, Zrajkowski, Pogłodziński (libero), Sawerwain (libero) oraz Polczyk, Szymański i Godlewski.
To był klasyczny pojedynek o sześć punktów. Przed środowym meczem sulęcinian i głogowian, plasujących się w dolnych rejonach tabeli dzieliło zaledwie jedno „oczko”. Rachunek był więc prosty: kto zgarnie pełną pulę, ten ucieknie na bezpieczny dystans od strefy spadkowej.
Początek dla Chrobrego
Ku zaskoczeniu kompletu widzów w sulęcińskiej hali, pierwszy set należał do Chrobrego. Przyjezdni zdecydowanie lepiej serwowali i przyjmowali, rzadziej mylili się nad siatką, więc szybko odskoczyli miejscowym na 8:5. Co prawda Olimpia błyskawicznie wyrównała na 8:8 i do stanu 16:16 grała z rywalami “punkt za punkt”, lecz końcówkę tej partii oddała przeciwnikom prawie bez walki. Michał Wójcik dwa razy uderzył w aut, Seweryn Lipiński nie skończył krótkiej na pustej siatce, zaś atomowych zagrywek Grzegorza Turka wystarczyło tylko na podciągnięcie do rezultatu na 21:23. Goście postawili kropkę nad “i” już za pierwszą próbą, gdy Stanisław Wawrzyńczyk sprytną kiwką na lewym skrzydle oszukał blok niebiesko-żółtych.
Pojedynek na bębny
Na zebranie myśli nie było zbyt dużo czasu, bo i w przerwie między poszczególnymi odsłonami, i w trakcie gry na trybunach toczył się swoisty pojedynek... bębniarzy. – Chrobry! STS! – płynęło z pomarańczowego narożnika. – Jadą! Jadą! Olimpia! – odpowiadała żółta prosta. Decybeli było tyle, że inspektorowi pracy pewno by zabrakło podziałki na urządzeniu pomiarowym.
Głogowianie dużo pewniejsi
A na boisku? Wciąż trwała dominacja głogowian. Triumf w pierwszym secie tak bardzo ich uspokoił, że z uśmiechem na ustach częstowali sulęcinian atomowymi zagrywkami, zaś nad siatką bez problemów rozszyfrowywali ich zamiary. Liczby, pojawiające się na tablicy wyników były aż nadto wymowne: 6:11, 7:14 i 8:16. Przy tym ostatnim stanie trener Olimpii Łukasz Chajec poprosił o drugą przerwę w grze, zostawiając sobie na końcówkę tylko zmiany. Robił je często, wpuszczał na boisko świeżych zawodników, ale losów rywalizacji nie zdołał odwrócić. Jego podopieczni zbliżyli się do rywali maksymalnie na cztery “oczka” (15:19), oddając ostatecznie tę partię za trzecim setbolem... po autowej zagrywce Turka.
Olimpia wróciła do gry
W trzeciej odsłonie Olimpia wreszcie się przebudziła. Podstawowi gracze wrócili na boisko wypoczęci i... jakby odmienieni mentalnie. Przestali popełniać proste błędy, za to wróciła im dobra zagrywka i skuteczna gra nad siatką. Co prawda w końcówce gospodarze roztrwonili od stanu 20:15 całą swoją przewagę, przegrywali (!) nawet 22:23, lecz dzięki pewnym uderzeniom Macieja Krysiaka i Turka zwyciężyli do 23.
Smutny koniec dla sulęcinian
Czwarty set? Najchętniej byśmy go przemilczeli. Bo opis wymagałby podania, ile zagrywek zepsuli gracze Olimpii, jak niski był procent ich precyzyjnego przyjęcia, ile prostych błędów popełnili w ataku, wreszcie jak często nadziewali się na blok rywali. Byłyby to liczby tyleż wysokie, co smutne... Dość będzie napisać, że wyrównana walka trwała tylko do remisu 17:17. W końcówce niepodzielnie panowali już przyjezdni, triumfując ostatecznie do 21 za drugim meczbolem, łącznie po 2 godzinach i 9 minutach gry.
Czytaj również:
– Olimpia na pewno utrzyma się w pierwszej lidze siatkówki – mówi Maciej Krysiak, przyjmujący sulęcińskiej drużynyPowrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?