Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cieszyński: Polak z mlekiem matki wysysa odporność na ruską propagandę

Sławomir Cedzyński
Sławomir Cedzyński
Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM, pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa
Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM, pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa Fot. Adam Jankowski
Jakie informacje państwo chce uzyskać od obywatela, czy Rosja jest w stanie „wyłączyć” jednym kliknięciem swojego wroga, czy polskie firmy robiące interesy na Ukrainie są zagrożone? Między innymi o tym w Davos mówił Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM, pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa w rozmowie z portalem i.pl.

Panie ministrze, państwo w ciągu najbliższej dekady wyda 8-9 mld złotych na jeden z projektów infrastruktury cyberprzestrzeni, Operatora Strategicznej Sieci Bezpieczeństwa. Te środki mają zapewnić pełne bezpieczeństwo państwa w zakresie telekomunikacji, czy to zaledwie niezbędne minimum?

To tylko jeden z projektów w obszarze cyberbezpieczeństwa, łączny budżet jest sporo większy. Ale ten projekt jest szczególnie ważny, ponieważ nieodpowiedzialni politycy do początku lat 2000. sprywatyzowali wszystkie telekomy i zostaliśmy, jeśli chodzi o sprawy telekomunikacyjne, praktycznie bez niczego. Dlatego od siedmiu lat trwa budowa narodowego operatora – tę rolę pełni Exatel i teraz pracujemy nad tym, by wprowadzić go do „pierwszej ligi”.

Państwo chce pozyskiwać coraz więcej informacji o obywatelach. Czy obywatele mają być z tego zadowoleni?

Państwo chce pozyskiwać tylko te informacje, które musi. A musi na przykład ze względów bezpieczeństwa. Prywatność jest chroniona w konstytucji i cyfryzacja ułatwia jej ochronę – jeśli ktoś przejrzy dokumenty na naszym biurku nigdy się o tym nie dowiemy, ale jeśli ten sam dokument otworzymy na komputerze, zostanie po tym cyfrowy ślad. Oprócz tego ważne jest, aby państwo, podejmując decyzje, korzystało ze zagregowanych danych, które posiada – tylko wtedy jesteśmy w stanie zaoferować obywatelom takie usługi, jakich faktycznie chcą. Zresztą analiza cyfrowych potrzeb Polaków to obszar, który najbardziej rozwinęliśmy przez ostatni rok.

O jakich potrzebach pan mówi?

Podam przykład – powstaje nowa wersja aplikacji mObywatel, i aby ona jak najlepiej służyła użytkownikom, zrobiliśmy szczegółowe badania tego, co się podoba w dzisiejszej wersji, a czego oczekiwaliby od nowej. Wyniki tych badań są dostępne na naszych stronach i każdy może je zobaczyć oraz zgłosić swoje uwagi. Dzięki temu finalny produkt będzie lepszy.

Podejście do cyberbezpieczeństwa zmieniło się szczególnie po wybuchu wojny na Ukrainie, która tak naprawdę rozpoczęła się nieco wcześniej niż 24 lutego, bo właśnie od zmasowanych ataków w cyberprzestrzeni. Myśli pan, że teraz każdy konflikt zbrojny będzie poprzedzony podobnym atakiem?

Wojna na Ukrainie pokazała, że walka w cyberprzestrzeni jest już nieodłącznym elementem konfliktu. Ale mimo prognoz, które mówiły, że Rosja jednym kliknięciem może „wyłączyć” swojego wroga, najważniejsze bitwy wciąż rozgrywają się na froncie z użyciem czołgów i rakiet.

W Polsce od dłuższego czasu obowiązuje wysoki, bo trzeci w czterostopniowej skali, alarm Charlie, który ostrzega przed zagrożeniami w cyberprzestrzeni. Powinniśmy się już przyzwyczaić do tak wysokiego stopnia ryzyka?

Charlie CRP obowiązuje na razie do 28 lutego. Ale wiemy też, że część procedur, które do tej pory wdrażaliśmy dopiero po podniesieniu stopnia alarmowego, zostanie z nami na zawsze także w spokojniejszych czasach. Odrabiamy lekcję z wojny, która toczy się na Ukrainie.

Chyba nie ma się na to, by ten alarm został obniżony?

To jest zawsze decyzja premiera na wniosek szefa ABW. Na tę chwilę takich planów nie ma.

Cyberataki na ukraińskie instytucje są już właściwie codziennością. Czy polskie firmy i instytucje, które w jakikolwiek sposób są powiązane z podmiotami Ukraińskimi mogą się czuć przez to poważnie zagrożone?

Jeśli ktoś robi interesy z Ukrainą, powinien szczególnie uważać. Kilka lat temu złośliwe oprogramowanie rosyjskiego pochodzenia, które zainfekowało najpierw naszych sąsiadów, przeniosło się potem do Polski. W każdym tygodniu widzimy rosyjskie próby przełamania zabezpieczeń polskich instytucji. To jest coś, na musimy być gotowi, ale na szczęście dotychczasowe działania przeciwnika nie zakłóciły istotnie działania usług dla obywateli.

Dezinformacja czy operacje psychologiczne są praktycznie obecne w naszym życiu codziennym. Czy polskie społeczeństwo łatwo chłonie tego typu informacje, czy jednak potrafi częściej odróżnić prawdę od fałszu?

Myślę, że w Polsce każdy z mlekiem matki wysysa pewien poziom odporności na ruską propagandę. Ale jednocześnie nie ma społeczeństwa, które jest w pełni odporne na dezinformację. Dlatego stoimy na stanowisku, że do walki z kłamstwami w sieci powinny mocniej włączyć się platformy, takie jak Facebook czy Twitter. Ich właściciele wolą odwracać wzrok od problemów, ale fake newsy to rak internetu i widzimy, że rozprzestrzeniają się w sieci z prędkością nowotworu. Jesteśmy na forum w Davos i tu dużo mówi się o społecznej odpowiedzialności biznesu – powinni się nią wykazać także giganci technologii.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Cieszyński: Polak z mlekiem matki wysysa odporność na ruską propagandę - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska