Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ciągnie Grzegorza Simona do Afryki?

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Rok temu Grzegorz Simon wystartował w Rajdzie Dakar ciężarówką. Teraz ponownie usiądzie za kółkiem samochodu terenowego.
Rok temu Grzegorz Simon wystartował w Rajdzie Dakar ciężarówką. Teraz ponownie usiądzie za kółkiem samochodu terenowego. fot. Archiwum Grzegorza Simona
W ostatnich dwóch latach Lubuszanin Grzegorz Simon startował w Rajdzie Dakar. Najpierw na własną rękę, rok temu już jako pełnoprawny uczestnik imprezy. Teraz porzucił najsłynniejszy rajd na świecie na rzecz innego "piekła na ziemi".

Start 27 bm. w portugalskim Portimao, meta 10 stycznia w stolicy Senegalu Dakarze. Trasa wiodąca przez bezdroża Maroka, Mauretanii i Senegalu. Coś wam to przypomina? Nie, to nie oznacza powrotu słynnego Rajdu Dakar na Czarny Ląd, ale zwiastuje zupełnie nową imprezę - Africa Eco Race.
To już druga edycja Wyścigu Afryki, który przejął schedę po najsłynniejszym maratonie na świecie (rok temu Dakar wyemigrował do Ameryki Płd., ale już w 2011 r. ma wrócić do korzeni). Zawodnicy poruszają się po niemal identycznej trasie, co jego słynny poprzednik i podobnie jak on, otwarty jest zarówno dla zawodowców, jaki i dla amatorów szukających wyzwania na pustyni. Jego ranga wcale nie jest mniejsza od Dakaru. W debiutanckiej edycji wystąpił m.in. legendarny Francuz Jean-Louis Schlesser, teraz rolę gwiazdy przejął Portugalczyk Carlos Sousa. Africa Eco Race to alternatywa dla Europejczyków, bo przecież wyprawa na drugą półkulę jest dużo droższym przedsięwzięciem.

W tym roku zmagania rozpoczną się zaraz po Bożym Narodzeniu na portugalskim wybrzeżu. Potem uczestników czeka kilkanaście dni jazdy po wertepach i piaskach Sahary. Całkowity dystans wynosi 6.131 km, w tym 4.125 km odcinków specjalnych. Organizatorzy zapewniają, że nie będzie morderczych etapów-maratonów, ponieważ zgodnie z filozofią wyścigu do mety ma dotrzeć jak najwięcej zawodników.

Jednym z nich jest Grzegorz Simon, który dwa lata temu wspólnie z Krzysztofem Lisem, mimo odwołania Rajdu Dakar, przejechał podobną trasą na pustyni kilka odcinków. Dla 36-letniego kierowcy-nawigatora występ w takiej imprezie jak Africa Eco Race to nie pierwszyzna. W 2009 r. ponownie wystąpił w najsłynniejszym "piekle na ziemi", regularnie startował też w kilku mniejszych tego typu zawodach, jak terenowy Rajd Malezji. Jego przeżycia są dowodem, że warto wierzyć w marzenia. Dlaczego w tym roku porzucił Dakar na rzecz występu na Czarnym Lądzie?

- Początkowo w ogóle nie planowałem startu w tegorocznej imprezie. Ale gdy pojawiła się propozycja, to nie zastanawiałem się zbyt długo. Zwyciężyła miłość do Afryki i chęć sprawdzenia się w konkurencyjnym dla Dakaru rajdzie - wyjaśnia Simon. Nasz zawodnik tłumaczy też, że Wyścig Afryki bardzo przypomina pierwsze edycje słynnego poprzednika. - Teraz on też jest "dziewiczy", polega na przyjaźni i integracji uczestników. Nawet postoje będą odbywały się w naturalnych warunkach, wśród tubylców i pod gwiazdami, a nie jak w Dakarze na lotniskach czy w opuszczonych bazach. Mam świadomość tego, że z każdym rokiem będzie on się zmieniał, tak jak stało się to z Dakarem, który obecnie jest wyścigową rywalizacją zespołów fabrycznych. My, "prywaciarze", marzymy tylko o dojechaniu do mety i z tego czerpiemy frajdę.

W Africa Eco Race wystąpi 300 załóg, w tym dwie samochodowe z Polski. Partnerem Simona będzie Tomasz Tomaszewski z Poland MT Team. Ten duet zamierza dotrzeć do mety, aż do brzegów Różowego Jeziora w stolicy Senegalu. Jak doszło do współpracy? - Takich osób jak ja, które pasjonują się imprezami typu Cross Country, jest bardzo mało, więc fama o mnie szybko się rozeszła. Tomek szukał kompana, a szalę na moją korzyść przechyliło doświadczenie - zdradza 36-latek, który już 27 bm. odleci do Lizbony, a stamtąd do Portimao. Potem odprawa techniczna i start. Relację z rajdu można zobaczyć w Polsacie Sport.

Ciekawostką jest to, że w oficjalnym komunikacie Simon przedstawiony został jako pół-gorzowianin, pół-zielonogórzanin, kibicujący... Falubazowi. Jak jest naprawdę? Na nasze pytanie kierowca reaguje śmiechem. - Czuję się Lubuszaninem i jestem ponad tymi podziałami - przyznaje. Powód jest prosty. - Pracuję w międzynarodowej firmie, która ma oddziały zarówno w Gorzowie, jak i Zielonej Górze. Do tej pory mieszkałem w mieście nad Wartą, ale od roku jestem w grodzie Bachusa. Pracownikami naszej firmy, która ma placówki na całym świecie, są osoby, które różnią się nie tylko tym, że są sympatykami rywalizujących ze sobą drużyn sportowych, ale również kolorem skóry czy religią. Wszyscy tworzymy całość i działamy na rzecz jednego przedsiębiorstwa. Tę zasadę wpajam moim ludziom, bo poszanowanie poglądów innych jest bezcenne.

Przy okazji Simon pozdrawia i życzy Czytelnikom "GL" Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku. - Oby ten okres był spędzony w typowo polskiej atmosferze, z zimową scenerią w tle. Ja w tym czasie będę już zmagał się z afrykańskim piekłem - podkreśla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska