Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ciągnie lubuskich biznesmenów do polityki?

Jakub Nowak 68 387 52 87 [email protected]
Zanim Wadim Tyszkiewicz został prezydentem Nowej Soli, prowadził firmę Vadim. Wacław Maciuszonek, dziś burmistrz Żar, był wiceprezesem i dyrektorem generalnym w Kronopolu. Robert Dowhan dzięki działalności w biznesie dorobił się m.in. 11 mieszkań, 10 lokali użytkowych i 20 działek.
Zanim Wadim Tyszkiewicz został prezydentem Nowej Soli, prowadził firmę Vadim. Wacław Maciuszonek, dziś burmistrz Żar, był wiceprezesem i dyrektorem generalnym w Kronopolu. Robert Dowhan dzięki działalności w biznesie dorobił się m.in. 11 mieszkań, 10 lokali użytkowych i 20 działek. Mariusz Kapała, Tomasz Gawałkiewicz
Bo to, co nas podnieca, to się nazywa... władza? Choć osiągnęli sukces, a ich majątek wyceniany jest na miliony złotych, zdecydowali się wejść w tę - jak mówią niektórzy - najbrudniejszą z brudnych działek.

- A co, pan by nie szedł? - odpowiada pytaniem na pytanie Bogdan Mawrot, którego spotykam w Zielonej Górze.
- No, właśnie nie - nie ukrywam.
- Ech, naiwny pan jest. Nieważne, czy biznesmen, czy zwykła "popierdółka", nachapać się można zawsze - słyszę.
- Biznes to same pieniądze, a polityka to pieniądze, władza, no i sława - stwierdza z kolei Grzegorz z Nowej Soli. Wtóruje mu żona: - Im więcej się ma, tym więcej się chce.
Eksperci patrzą na sprawę nieco bardziej analitycznym okiem. Choć od razu zastrzegają, że ludzie, którym udało się w biznesie i którzy przechodzą do polityki, to raczej rzadki widok.
- Generalnie do polityki częściej idą nieudacznicy życiowi - tam jest nadreprezentacja ludzi, którzy nic specjalnego nie osiągnęli - komentuje prof. Jarosław Macała z Uniwersytetu Zielonogórskiego.

Zgadzają się z tym praktycy. - Polityka? To w Polsce "mętna woda", nie ma w niej stabilnych zasad. Wcześniej nie byłem nawet świadom, jaka może być nieuczciwa - przyznaje Jacek Bachalski, przedsiębiorca z Gorzowa, właściciel wielu firm, w przeszłości przewodniczący lokalnej PO. Wycofał się w 2007 r. - Nie jestem niewolnikiem polityki, świetnie czuję się w biznesie. Kiedy odchodziłem, robiłem to z pełną świadomością. Każdy powinien mieć takie wakacje, choćby dla własnej psychiki - tłumaczy.

Niedawno wrócił do gry jako lider Stowarzyszenia Tylko Gorzów. Plany są jasne: wejście jego ludzi do rady miasta i start w wyborach prezydenckich w Gorzowie. - Ludzie, którzy nie interesują się polityką i nie chcą w niej być, oddają pole nieudacznikom - mówi wprost. - Dlatego cały czas namawiam do niej innych. Chodzi jednak o osoby kompetentne, bo niestety, większość szuka jedynie wpływów w środowisku, nie dając z siebie za wiele. Z kolei ci, którzy mają odpowiednie predyspozycje, mają tyle pracy, że brakuje już czasu na inną działalność.
Czy jako świetnie prosperującemu przedsiębiorcy nie zaszkodziło mu wejście do tej "mętnej wody"? - Wcześniej, jeszcze będąc w PO, zaniedbałem w pewien sposób swoje firmy, bliskich, zdrowie. Wszystko ma swoją cenę - stwierdza.

Naturalna kolej rzeczy?

Jednym z lubuskich krezusów, który skoczył z biznesu do polityki, jest Robert Dowhan. Z majątkiem wycenianym na ok. 11 mln zł zajmuje drugie miejsce na liście najbogatszych senatorów. Do oświadczenia majątkowego, którego druk zajmuje pięć stron, musiał dołożyć dodatkowe trzy z listą mieszkań, lokali i działek, których jest właścicielem.
Jak wspomina, droga z Jasienia, gdzie się urodził, na Wiejską nie była łatwa. Na początku lat 90. otworzył punkt handlowy, potem hurtownię. Nawiązywał kontakty z fabrykami, podpatrywał. Z czasem stał się właścicielem imponującej liczby nieruchomości. Do klubu żużlowego z Zielonej Góry wszedł w czasie kryzysu, wyciągnął go z długów, sprowadził nowych zawodników, znalazł sponsorów. Dziś to marka sama w sobie. - Miałem cel, by stworzyć z niego coś na wzór firmy - nie ukrywał.

Od dwóch lat Dowhan zasiada w Senacie. - Życie mi pokazało, że warto zaryzykować, by spełniać swoje marzenia. A moim jest teraz krok po kroku zmieniać polską rzeczywistość na lepszą dla każdego z nas - zapowiadał, rozpoczynając nowy etap w życiu. Ale nigdy nie planował być politykiem. - Nie było to moim celem czy marzeniem. Do pewnych rzeczy dochodzi się etapami. Działając w biznesie, w pewnym momencie zaczyna się myśleć szerzej, pomagać różnym organizacjom. To wszystko ściera się ze sobą i tak krok po kroku, poniekąd naturalnie wskoczyłem na ten najwyższy pułap, który wiąże się z reprezentowaniem swoich wyborców w parlamencie.

O rządzeniu na wzór firmy, choć w kontekście miasta, mówi też Wadim Tyszkiewicz, niegdyś przedsiębiorca, dziś prezydent Nowej Soli. - Gdyby na początku 2002 roku ktoś mi powiedział, że wystartuję w wyborach prezydenckich, to popukałbym się w głowę - zapewnia. Ale los potoczył się tak, że miastem rządzi już dziesiąty rok. Choć i bez prezydenckiego stołka miałby co robić i za co żyć. - Jestem na tyle dobrze postrzegany i mam na tyle dobre notowania, że ze znalezieniem pracy nie byłoby problemu - przekonuje. Jest właścicielem kilku działek, a także budynku biurowego o wartości 2,9 mln zł. Tylko z tytułu wynajmu pomieszczeń co roku zyskuje ponad 70 tys. zł, równowartość połowy rocznej pensji prezydenta miasta.

Na brak pieniędzy nie narzeka też Wacław Maciuszonek, burmistrz Żar. Ma papiery wartościowe za ponad 2,4 mln zł, dwa domy i mieszkanie za - w sumie - 780 tys. zł, 202 ha gospodarstwa rolnego za 2,2 mln zł... - Przeszedłem wszystkie szczeble awansu zawodowego. W 1991 roku wygrałem konkurs na dyrektora Zakładów Płyt Wiórowych w Żarach. Zakłady miały wtedy duże kłopoty finansowe. Pozyskałem inwestorów zagranicznych, przeprowadziłem prywatyzację przedsiębiorstwa. Zakończyła się ogromnym sukcesem - wspomina.
Dlaczego wszedł w politykę? - Swoje doświadczenie chciałem wykorzystać dla dalszego rozwoju Żar i dla dobra mieszkańców. To dla mnie priorytet, którym kieruję się w codziennej pracy - odpowiada. Dodaje, że może też spożytkować wiedzę zdobytą w przedsiębiorstwie. - Miasto ma wiele spółek i jednostek. W pracy samorządowej wykorzystuję umiejętności w zarządzaniu, dbałość o finanse i kontakty gospodarcze - wylicza.

Władza zepsuje każdego

Czy warto rzucić biznes dla polityki? Okazuje się, że czasami tak. - Istnieje coś takiego, jak motyw sukcesu - zauważa prof. Krystyna Skarżyńska, kierownik Pracowni Psychologii Politycznej w Instytucie PAN. - Można go wytłumaczyć tak: jestem świetnym biznesmenem, mam potencjał i napęd do skutecznego działania, więc mogę sprawdzić się także w innej sferze, na przykład w polityce. Może to wiązać się z silną potrzebą władzy, wpływu na rzeczywistość.
Potwierdza to poniekąd Bachalski: - Osiągnąłem duży sukces jako przedsiębiorca, więc byłem przekonany, że mogę przenieść to wyżej, na pole polityki.
- Ja tam politykom nigdy nie ufałem. I ufać nie będę - zarzeka się Mariusz Grantowiak z Zielonej Góry.
A Bachalski mówi wprost: - Nie ma osoby, której władza nie zepsuje, łącznie ze mną. W partii niemal każdy szef buduje wokół siebie pewną twierdzę nie do zdobycia, otacza się ludźmi, którzy niekoniecznie są kompetentni, ale lojalni. Stawia się jedynie na trwanie, przedłużanie władzy, zamiast na pozostawienie czegoś dobrego po sobie. A do polityki powinni trafiać ludzie, którzy chcą ją zmieniać, a nie się do niej dostosowywać...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska