Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co dalej z umowami śmieciowymi

Dariusz Chajewski, (tr, ad, maw) 68 324 88 79 [email protected]
Archiwum GL
Zapewnień premiera o walce z umowami śmieciowymi nikt nie traktuje poważnie. Związkowcy zarzucają brak konsekwencji, pracodawcy - chęć wylania dziecka z kąpielą. A sami zainteresowani już w nic nie wierzą.

Magda, 26-latka z Gorzowa, pół roku temu zaczęła pracę w początkującej agencji reklamowo-projektowej. Miała zajmować się kontaktami z klientami i - jako że ma wykształcenie graficzne - wykonywać drobne projekty. Na początku usłyszała, że trzeba się sprawdzić, więc najpierw będzie zarabiała tylko 1.300 zł brutto, a o umowie szefostwo porozmawia z nią, gdy przyjdzie czas. Przez pięć miesięcy wzorowo wykonywała swoje obowiązki. Pieniądze - wbrew wcześniejszej, ustnej umowie czasem to był 1.000, czasem 800 zł - dostawała do ręki, nigdy na konto.

- Od ponad roku pracuję na taką umowę - przyznaje Paulina zatrudniona w zielonogórskiej firmie. - Dostaję pieniądze za liczbę przepracowanych godzin. Czyli haruję ponad 200 godzin miesięcznie, aby cokolwiek zarobić. Nie czuję się bezpiecznie, bo nie dość, że nie przysługuje mi płatny urlop, nie mam płacone za nieobecności w pracy, to jeszcze pracodawca może zerwać ze mną umowę z dnia na dzień. Nie wspominając już o braku ubezpieczenia.

To niezbadana strefa rynku pracy. Wystarczy zerknąć na ustalenia lubuskich statystyków. Według danych dostarczonych w 2012 roku przez pracodawców naliczymy najwyżej 250.000 pracujących. Z badań aktywności ekonomicznej ludności prowadzonych przez GUS wynika, że w III kwartale ubiegłego roku w Lubuskiem pracowało 390.000 osób. Nawet jeśli do wspomnianych 250.000 doliczymy 39.866 zatrudnionych na umowy okresowe i 16.500 na umowy-zlecenia lub umowy o dzieło, to i tak powstanie różnica, której nie wypełnią ludzie pracujący w małych firmach i na zasadzie samozatrudnienia.

Eksperci są zgodni, że umowy cywilnoprawne są potrzebne. Dzięki nim przedsiębiorcy mogą elastycznie reagować.

Wielka niewiadoma. Według ZUS-u w grudniu 2012 w całym kraju ubezpieczonych osób wykonujących pracę na podstawie umowy agencyjnej, umowy-zlecenia lub umowy o świadczeniu usług było w ubezpieczeniach emerytalnych i rentowych 815.800. W zależności od rodzaju umowy płacili różne składki na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. A od umów o dzieło tych składek się nie płaci. Ci, którzy przejdą na emerytury po długim okresie pracy na takich umowach, będą mieli symboliczne świadczenia. Albo na emeryturę będą mogli przejść grubo po 70.

Złodziejstwo w biały dzień? Eksperci są zgodni, że umowy cywilnoprawne są potrzebne. Dzięki nim przedsiębiorcy mogą elastycznie reagować. Jest też grupa osób, którym takie umowy odpowiadają - twórcy, artyści, prawnicy, doradcy ekonomiczni. Tymczasem umowy cywilnoprawne są nadużywane, a pracodawcy zawierają je zamiast umów o pracę. Obniżają koszty działalności.

- Ale nie można dopuszczać do patologii - odpowiada Maciej Jankowski, szef lubuskiej Solidarności. - Premier mówił o przedłużonych urlopach macierzyńskich, o kredytach preferencyjnych dla młodych ludzi. Dla kogo, skoro trzy czwarte osób do 25. roku życia pracuje na śmieciówkach? Nasze stanowisko popierają także niektórzy pracodawcy. Oczywiście tacy, którzy nie sięgają po patologiczne rozwiązania. I to właśnie oni przegrywają przetargi z biznesmenami, którzy zatrudniają ludzi na czarno i na śmieciówkach.

- Powiedzmy sobie szczerze: bez zmiany sytuacji ekonomicznej nie ma szans na realny wzrost płac. Nastąpi on wówczas, gdy pojawi się rywalizacja pracodawców o dobrego pracownika - kończy Jarosław Nieradka z Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej.

źródło: TVN24 Biznes i Świat/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska