Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co może inspektor nadzoru budowlanego...

Alicja Bogiel 0 68 324 88 46 [email protected]
EDWARD UJMA Ma 59 lat, z wykształcenia jest architektem. Od kwietnia 2001 r. kieruje nadzorem budowlanym w Zielonej Górze. Interesuje się turystyką pieszą i żeglarstwem.
EDWARD UJMA Ma 59 lat, z wykształcenia jest architektem. Od kwietnia 2001 r. kieruje nadzorem budowlanym w Zielonej Górze. Interesuje się turystyką pieszą i żeglarstwem.
- Owszem, mogę nakazać właścicielowi rudery, aby ją wyburzył. Ale on na taki nakaz to on musi wyrazić zgodę - mówi Edward Ujma, zielonogórski inspektor nadzoru budowlanego.

- Wydajemy wojnę ruderom. I wszyscy mówią, że najwięcej w tej sprawie do powiedzenia ma nadzór budowlany.

- Faktycznie, prawo budowlane pozwala nadzorowi budowlanemu interweniować w tych sprawach. Jest to nasz obowiązek.

- I interweniuje pan?

- Jeśli wpływają skargi w takich sprawach, wszczynamy postępowanie.

- Co inspektor może właścicielowi takiej rudery zrobić?

- Możemy nawet nakazać ją wyburzyć, jeśli nie nadaje się do remontu lub odbudowy. Ba, prawo pozwala nam również w ramach tzw. wykonawstwa zastępczego wyburzyć zagrażający budynek, ale to teoria.

- A praktyka?

- Za takie wyburzenie trzeba by zapłacić wynajętej firmie, a w budżecie nadzoru nie ma na takie zadania pieniędzy. Wydajemy więc właścicielom nakazy wyburzenia obiektu lub doprowadzenia ich do odpowiedniego stanu technicznego. Podajemy też termin, w jakim decyzje mają być wykonane. Wyprzedzę pytanie i powiem, że termin nie jest określony w przepisach, ma być rozsądny. Czasami jest to nawet kilkanaście miesięcy.

- Komu pan ostatnio nakazał prace przy budynku?

- Są na przykład spękania ścian kościoła ewangelicko - augsburskim na pl. Bohaterów. Wydaliśmy nakaz doprowadzenia go do odpowiedniego stanu. Ponieważ jednak zagrożenia nie ma, a koszty prac będą znaczne, termin wykonania prac wyznaczyliśmy na 2012 r.

- A nakazy wyburzeń. To działa?

- W Polsce nadrzędnym prawem jest prawo własności. Mogę więc wydać nakaz rozbiórki, ale właściciel budynku musi na to się zgodzić. Takie jest prawo.

- Może pan jeszcze mandat na taką osobę nałożyć...

- Najwyższy mandat to 500 zł. O wiele wyższe są opłaty legalizacyjne za samowole budowlane, nawet ponad 100 tys. zł, ale to jest odrębny temat. W przypadku ruin stwarzających zagrożenie możemy sprawę przesłać do prokuratury, tyle że zwykle nie kończy się to oczekiwanym efektem.

- Jakiś przykład?

- W sprawie Wagmostawu interweniowaliśmy w prokuraturze, bo właściciel uporczywie uchylał się przed naszymi nakazami. Prokuratura nie dopatrzyła się jednak przestępstwa i odmówiła wszczęcia postępowania.

- A jakiś sukces w podobnej sprawie mieliście?

- Udało się doprowadzić do rozbiórki budynku przy ul. Źródlanej 3. Sporo było pism w tej sprawie, ale się udało.

- Bo właścicielem tej nieruchomości było miasto. Z prywatnymi właścicielami idzie wam gorzej.

- Rzecz w tym, że wiele z tych budynków to własność osób spoza Zielonej Góry. Kupili posesje jako lokatę kapitału i nie dbają o nie. Trudno do nich dotrzeć. Szczególnie wtedy, gdy są za granicą. Ale, niestety, czasami jeszcze trudniej doręczyć pismo mieszkańcom naszego miasta. Nie odbierają korespondencji, nie odpowiadają na pisma...

- Oddzielnym problemem są rudery, które widnieją w rejestrze zabytków. Nakazu rozbiórki wydać wtedy nie możecie.

- Tak jest na przykład z budynkami przy Drzewnej 20 i Świętojańskiej 6, o których często się w mieście dyskutuje. Jeśli budynek jest w rejestrze, zajmuje się nim konserwator zabytków. Problem z zabytkami jest taki, że ich remont należy uzgadniać z konserwatorem i jest on obwarowany wieloma warunkami. Bywa i tak, że nie można wyburzyć obiektu, który często jest po prostu ruiną. Czasami sam się zawali, tak było w tym roku z przy ul. Sikorskiego.

- Tu problem jest poza właścicielami budynku. Ale najczęściej to właśnie oni nawalają. Czy wy w ogóle dajecie im mandaty?

- Oczywiście, miesięcznie jest ich kilka, średnio na 1,5 tys. zł. Ale była też opłata legalizacyjna w wysokości 120 tys. zł.

- Co musiałoby się stać, by właściciele ruder nie czuli się bezkarni?

- W nadzorze budowlanym musiałoby pracować więcej osób. W zielonogórskim jest czterech pracowników merytorycznych, pensje są niskie, prowadzimy po kilkanaście spraw naraz. Potrzebne byłyby pieniądze na dodatkowe etaty. Ale ich nie ma i na razie nie będzie. Z powodu kryzysu zmniejszono nam budżet.

- Dziękuję.

 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska