- Wydajemy wojnę ruderom. I wszyscy mówią, że najwięcej w tej sprawie do powiedzenia ma nadzór budowlany.
- Faktycznie, prawo budowlane pozwala nadzorowi budowlanemu interweniować w tych sprawach. Jest to nasz obowiązek.
- I interweniuje pan?
- Jeśli wpływają skargi w takich sprawach, wszczynamy postępowanie.
- Co inspektor może właścicielowi takiej rudery zrobić?
- Możemy nawet nakazać ją wyburzyć, jeśli nie nadaje się do remontu lub odbudowy. Ba, prawo pozwala nam również w ramach tzw. wykonawstwa zastępczego wyburzyć zagrażający budynek, ale to teoria.
- A praktyka?
- Za takie wyburzenie trzeba by zapłacić wynajętej firmie, a w budżecie nadzoru nie ma na takie zadania pieniędzy. Wydajemy więc właścicielom nakazy wyburzenia obiektu lub doprowadzenia ich do odpowiedniego stanu technicznego. Podajemy też termin, w jakim decyzje mają być wykonane. Wyprzedzę pytanie i powiem, że termin nie jest określony w przepisach, ma być rozsądny. Czasami jest to nawet kilkanaście miesięcy.
- Komu pan ostatnio nakazał prace przy budynku?
- Są na przykład spękania ścian kościoła ewangelicko - augsburskim na pl. Bohaterów. Wydaliśmy nakaz doprowadzenia go do odpowiedniego stanu. Ponieważ jednak zagrożenia nie ma, a koszty prac będą znaczne, termin wykonania prac wyznaczyliśmy na 2012 r.
- A nakazy wyburzeń. To działa?
- W Polsce nadrzędnym prawem jest prawo własności. Mogę więc wydać nakaz rozbiórki, ale właściciel budynku musi na to się zgodzić. Takie jest prawo.
- Może pan jeszcze mandat na taką osobę nałożyć...
- Najwyższy mandat to 500 zł. O wiele wyższe są opłaty legalizacyjne za samowole budowlane, nawet ponad 100 tys. zł, ale to jest odrębny temat. W przypadku ruin stwarzających zagrożenie możemy sprawę przesłać do prokuratury, tyle że zwykle nie kończy się to oczekiwanym efektem.
- Jakiś przykład?
- W sprawie Wagmostawu interweniowaliśmy w prokuraturze, bo właściciel uporczywie uchylał się przed naszymi nakazami. Prokuratura nie dopatrzyła się jednak przestępstwa i odmówiła wszczęcia postępowania.
- A jakiś sukces w podobnej sprawie mieliście?
- Udało się doprowadzić do rozbiórki budynku przy ul. Źródlanej 3. Sporo było pism w tej sprawie, ale się udało.
- Bo właścicielem tej nieruchomości było miasto. Z prywatnymi właścicielami idzie wam gorzej.
- Rzecz w tym, że wiele z tych budynków to własność osób spoza Zielonej Góry. Kupili posesje jako lokatę kapitału i nie dbają o nie. Trudno do nich dotrzeć. Szczególnie wtedy, gdy są za granicą. Ale, niestety, czasami jeszcze trudniej doręczyć pismo mieszkańcom naszego miasta. Nie odbierają korespondencji, nie odpowiadają na pisma...
- Oddzielnym problemem są rudery, które widnieją w rejestrze zabytków. Nakazu rozbiórki wydać wtedy nie możecie.
- Tak jest na przykład z budynkami przy Drzewnej 20 i Świętojańskiej 6, o których często się w mieście dyskutuje. Jeśli budynek jest w rejestrze, zajmuje się nim konserwator zabytków. Problem z zabytkami jest taki, że ich remont należy uzgadniać z konserwatorem i jest on obwarowany wieloma warunkami. Bywa i tak, że nie można wyburzyć obiektu, który często jest po prostu ruiną. Czasami sam się zawali, tak było w tym roku z przy ul. Sikorskiego.
- Tu problem jest poza właścicielami budynku. Ale najczęściej to właśnie oni nawalają. Czy wy w ogóle dajecie im mandaty?
- Oczywiście, miesięcznie jest ich kilka, średnio na 1,5 tys. zł. Ale była też opłata legalizacyjna w wysokości 120 tys. zł.
- Co musiałoby się stać, by właściciele ruder nie czuli się bezkarni?
- W nadzorze budowlanym musiałoby pracować więcej osób. W zielonogórskim jest czterech pracowników merytorycznych, pensje są niskie, prowadzimy po kilkanaście spraw naraz. Potrzebne byłyby pieniądze na dodatkowe etaty. Ale ich nie ma i na razie nie będzie. Z powodu kryzysu zmniejszono nam budżet.
- Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?