Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu napisaliśmy o niepokojących sygnałach od pracowników zakładu, którzy zgłosili nam m.in. nieterminowe wynagrodzenia, brak zezwoleń na urlop na żądanie, czy przywłaszczenie sobie pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej.
Zobacz też: Zaset przechodzi restrukturyzację
Mirosław Chara, który od trzech tygodni pełni funkcję prezesa, problemy finansowe tłumaczył nam rozwiązaniem umowy z najważniejszym klientem, czyli żereńskim FSO, który jeszcze do 2010 roku odbierał aż 50 proc. produkcji Zasetu. Sytuacja zmieniła się jednak po zaprzestaniu produkcji chevroleta aveo.
- Żeby dopasować strukturę firmy do obecnej wielkości produkcji, potrzeba czasu. Obecnie nie wpłacamy pełnych kwot na raz. Płacimy w ratach, mieszcząc się w danym miesiącu. Nie ma większych zaległości niż dwa tygodnie – mówił prezes.
M. Chara wyjaśniał nam także, na czym polegają działania związane z restrukturyzacją zakładu. - Zamykamy dwa wydziały: lakierni i galwanizerni, gdzie pracowało łącznie osiem osób. Wszyscy znajdą u nas zatrudnienie na montażu, produkcji i tłoczni. Przesuwamy ludzi ze sfery pośredniej produkcji i umysłowej do bezpośredniej produkcji. Ogólnie w Zasecie pracuje dziś około 200 osób. Zakładam, że po restrukturyzacji będzie 160, ale z tego około 30, to pracownicy narzędziowni, która zmieni jedynie właściciela – tłumaczył.
Zarzutów wobec zakładu było jednak o wiele więcej...
Zobacz też: Zeset szykuje grupowe zwolnienia
Jednym z nich były m.in. pracujące soboty. Według pracowników, szefowie wymuszają na nich pracę w dniu wolnym.
- Był taki incydent, że trzeba było kontynuować produkcję w sobotę, co wynikało z konieczności wypełnienia terminów - przyznaje prezes. - Znalazło się jednak 11 osób, które nie wypisało wniosków o urlopy i nie przyszło do pracy. Dlatego wyciągnęliśmy wobec nich konsekwencje: obecność nieusprawiedliwiona i rozwiązanie umowy. Potem rozwiązania zmieniliśmy na wypowiedzenia za porozumieniem stron, bo byli to pracownicy z długim stażem i nie chcieliśmy, aby artykuł 52 (zwolnienie dyscyplinarne, dop. red.) został w ich papierach – mówi prezes.
Innym poważnym zarzutem wobec pracodawcy był brak akceptacji urlopów na żądanie. - Gdy chcieliśmy je wziąć, to mówiono nam o buncie i ostrzegano nas, że osoba, która nie przyjdzie do pracy, będzie miała dzień nieusprawiedliwiony. Ludzie w obawie przed zwolnieniem wycofali swoje wnioski – opowiadają nam pracownicy.
Jak tłumaczy to M. Chara? – To było w maju. Podobnie byliśmy zmuszeni pracować w sobotę. 30 osób złożyło wniosek o urlop na żądanie, a to totalnie zaburzyło możliwości produkcyjne. Spotkaliśmy się więc z pracownikami i wytłumaczyliśmy, że 100 proc. załogi nie może jednocześnie żądać urlopu. Po rozmowie, tylko osiem osób wypisało urlop, a reszta przyszła do pracy. Nie uważam, żeby doszło do zastraszania – uważa prezes.
Ze strony załogi padają także znacznie poważniejsze zarzuty. Chodzi m.in. o przywłaszczenie pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej.
Zobacz też: (Nie)porozumienie w Funai
- W pewnym momencie część pieniędzy, która powinna zostać wpłacona na fundusz zapomogowy, rzeczywiście nie została przelana - przyznaje prezes. - Na dziś nie potrafimy spłacić jednorazowo tej zaległości, ale jest to dla nas zadanie priorytetowe, aby uregulować to jeszcze w tym roku – zapewnia Chara. Naciskany przez nas wyjawia, że chodzi o około 80 tys. zł.
Kwestia ostatnia – brak posiłków regeneracyjnych dla załogi. - Nie otrzymujemy ich od stycznia! - skarżą się pracownicy. Co na to prezes? – Zgodnie z nowymi przepisami nie ma w naszym zakładzie stanowisk pracy wymagających takich posiłków – komentuje.
Badając sytuację w Zasecie, postanowiliśmy zapytać o opinię niezależne środowiska zewnętrzne.
- Pojadę do Kożuchowa i zbadam sprawę. Sytuacja firmy jest niepewna od dłuższego czasu. Zobaczymy, czy nowy prezes ma jakiś program naprawczy - mówi Maciej Jankowski z „Solidarności”. - Jeśli zarzuty się potwierdzą wystąpimy do inspekcji pracy, albo zgłosimy zawiadomienie prokuraturze – dodaje.
Z ustalonych przez nas informacji wynika, że jeśli podczas kontroli okręgowa inspekcja pracy w Zielonej Górze wykryje pojedyncze przypadki naruszenia praw pracownika, Zaset zostanie ukarany mandatem w wysokości 1-2 tys. zł, lub w przypadku recydywy do 5 tys. zł. Natomiast gdyby potwierdziła się większa liczba zarzutów, sprawa zostanie zgłoszona do sądu, a ten ma możliwość ukarania firmy grzywną nawet do 30 tys. zł.
Jak się dowiedzieliśmy, naszą interwencję inspekcja pracy potraktuje, jako zgłoszenie, na podstawie którego prawdopodobnie przeprowadzi kontrolę.
Zobacz też: Będą masowe zwolnienia w nowosolskiej strefie
Zarząd Zasetu na dziś wierzy jednak, że wyjdzie na prostą i polepszy stosunki z pracownikami.
- Są pewne problemy, które nawarstwiały się od lat i stąd takie reakcje ludzi. Zresztą są to pretensje słuszne. Mamy świadomość niedociągnięć. Ale idziemy w dobrym kierunku i od przyszłego roku powinniśmy pracować w zdrowszych strukturach – zapewnia M. Chara.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?