Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się dzieje w kożuchowskim Zasecie?

Artur Lawrenc 68 387 52 87 [email protected]
Po naszej interwencji, sprawie przyjrzą się związki zawodowe oraz inspekcja pracy (fot. Artur Lawrenc)
Po naszej interwencji, sprawie przyjrzą się związki zawodowe oraz inspekcja pracy (fot. Artur Lawrenc)
– W zakładzie ogranicza się podstawowe prawa pracowników! – zaalarmowali nas zatrudnieni w Zasecie. - Mamy świadomość niedociągnięć, ale idziemy w dobrym kierunku. Od przyszłego roku powinno być lepiej – przekonuje zarząd firmy.

Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu napisaliśmy o niepokojących sygnałach od pracowników zakładu, którzy zgłosili nam m.in. nieterminowe wynagrodzenia, brak zezwoleń na urlop na żądanie, czy przywłaszczenie sobie pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej.

Zobacz też: Zaset przechodzi restrukturyzację

Mirosław Chara, który od trzech tygodni pełni funkcję prezesa, problemy finansowe tłumaczył nam rozwiązaniem umowy z najważniejszym klientem, czyli żereńskim FSO, który jeszcze do 2010 roku odbierał aż 50 proc. produkcji Zasetu. Sytuacja zmieniła się jednak po zaprzestaniu produkcji chevroleta aveo.

- Żeby dopasować strukturę firmy do obecnej wielkości produkcji, potrzeba czasu. Obecnie nie wpłacamy pełnych kwot na raz. Płacimy w ratach, mieszcząc się w danym miesiącu. Nie ma większych zaległości niż dwa tygodnie – mówił prezes.

M. Chara wyjaśniał nam także, na czym polegają działania związane z restrukturyzacją zakładu. - Zamykamy dwa wydziały: lakierni i galwanizerni, gdzie pracowało łącznie osiem osób. Wszyscy znajdą u nas zatrudnienie na montażu, produkcji i tłoczni. Przesuwamy ludzi ze sfery pośredniej produkcji i umysłowej do bezpośredniej produkcji. Ogólnie w Zasecie pracuje dziś około 200 osób. Zakładam, że po restrukturyzacji będzie 160, ale z tego około 30, to pracownicy narzędziowni, która zmieni jedynie właściciela – tłumaczył.

Zarzutów wobec zakładu było jednak o wiele więcej...

Zobacz też: Zeset szykuje grupowe zwolnienia

Jednym z nich były m.in. pracujące soboty. Według pracowników, szefowie wymuszają na nich pracę w dniu wolnym.

- Był taki incydent, że trzeba było kontynuować produkcję w sobotę, co wynikało z konieczności wypełnienia terminów - przyznaje prezes. - Znalazło się jednak 11 osób, które nie wypisało wniosków o urlopy i nie przyszło do pracy. Dlatego wyciągnęliśmy wobec nich konsekwencje: obecność nieusprawiedliwiona i rozwiązanie umowy. Potem rozwiązania zmieniliśmy na wypowiedzenia za porozumieniem stron, bo byli to pracownicy z długim stażem i nie chcieliśmy, aby artykuł 52 (zwolnienie dyscyplinarne, dop. red.) został w ich papierach – mówi prezes.

Innym poważnym zarzutem wobec pracodawcy był brak akceptacji urlopów na żądanie. - Gdy chcieliśmy je wziąć, to mówiono nam o buncie i ostrzegano nas, że osoba, która nie przyjdzie do pracy, będzie miała dzień nieusprawiedliwiony. Ludzie w obawie przed zwolnieniem wycofali swoje wnioski – opowiadają nam pracownicy.

Jak tłumaczy to M. Chara? – To było w maju. Podobnie byliśmy zmuszeni pracować w sobotę. 30 osób złożyło wniosek o urlop na żądanie, a to totalnie zaburzyło możliwości produkcyjne. Spotkaliśmy się więc z pracownikami i wytłumaczyliśmy, że 100 proc. załogi nie może jednocześnie żądać urlopu. Po rozmowie, tylko osiem osób wypisało urlop, a reszta przyszła do pracy. Nie uważam, żeby doszło do zastraszania – uważa prezes.

Ze strony załogi padają także znacznie poważniejsze zarzuty. Chodzi m.in. o przywłaszczenie pieniędzy z kasy zapomogowo-pożyczkowej.

Zobacz też: (Nie)porozumienie w Funai

- W pewnym momencie część pieniędzy, która powinna zostać wpłacona na fundusz zapomogowy, rzeczywiście nie została przelana - przyznaje prezes. - Na dziś nie potrafimy spłacić jednorazowo tej zaległości, ale jest to dla nas zadanie priorytetowe, aby uregulować to jeszcze w tym roku – zapewnia Chara. Naciskany przez nas wyjawia, że chodzi o około 80 tys. zł.

Kwestia ostatnia – brak posiłków regeneracyjnych dla załogi. - Nie otrzymujemy ich od stycznia! - skarżą się pracownicy. Co na to prezes? – Zgodnie z nowymi przepisami nie ma w naszym zakładzie stanowisk pracy wymagających takich posiłków – komentuje.

Badając sytuację w Zasecie, postanowiliśmy zapytać o opinię niezależne środowiska zewnętrzne.

- Pojadę do Kożuchowa i zbadam sprawę. Sytuacja firmy jest niepewna od dłuższego czasu. Zobaczymy, czy nowy prezes ma jakiś program naprawczy - mówi Maciej Jankowski z „Solidarności”. - Jeśli zarzuty się potwierdzą wystąpimy do inspekcji pracy, albo zgłosimy zawiadomienie prokuraturze – dodaje.

Z ustalonych przez nas informacji wynika, że jeśli podczas kontroli okręgowa inspekcja pracy w Zielonej Górze wykryje pojedyncze przypadki naruszenia praw pracownika, Zaset zostanie ukarany mandatem w wysokości 1-2 tys. zł, lub w przypadku recydywy do 5 tys. zł. Natomiast gdyby potwierdziła się większa liczba zarzutów, sprawa zostanie zgłoszona do sądu, a ten ma możliwość ukarania firmy grzywną nawet do 30 tys. zł.

Jak się dowiedzieliśmy, naszą interwencję inspekcja pracy potraktuje, jako zgłoszenie, na podstawie którego prawdopodobnie przeprowadzi kontrolę.

Zobacz też: Będą masowe zwolnienia w nowosolskiej strefie

Zarząd Zasetu na dziś wierzy jednak, że wyjdzie na prostą i polepszy stosunki z pracownikami.

- Są pewne problemy, które nawarstwiały się od lat i stąd takie reakcje ludzi. Zresztą są to pretensje słuszne. Mamy świadomość niedociągnięć. Ale idziemy w dobrym kierunku i od przyszłego roku powinniśmy pracować w zdrowszych strukturach – zapewnia M. Chara.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska