Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się stało z GKP?

Paweł Tracz 0 95 722 69 37 [email protected]
GKP jeszcze trzyma się na nogach, ale bolesny upadek jest blisko...
GKP jeszcze trzyma się na nogach, ale bolesny upadek jest blisko... fot. Kazimierz Ligocki
Reanimowany we wrześniu pacjent znów ma zawał. Operacja w postaci nowego trenera przywróciła go do życia, ale tylko na chwilę.

O ile sobotnia porażka w Pruszkowie ze Zniczem 0:4 była do przełknięcia i mogła być traktowana w kategoriach wypadku przy pracy, o tyle środowa masakra przy Olimpijskiej 0:5, którą urządziła nam Wisła Płock, daje sporo do myślenia.

Druga część koszmaru

Pogrom od "Nafciarzy" boli podwójnie, bo GKP nie przegrał u siebie czterech meczów z rzędu, więc przy okazji padł mit o gorzowskiej twierdzy. W dodatku goście nie grali rewelacyjnie. Dziś mętlik w głowie mają wszyscy, którym zależy na beniaminku.

Ponoć diabeł tkwi w szczegółach. Może nasi zbyt szybko uwierzyli w cudowną moc nowego trenera Czesława Jakołcewicza, który zmienił zespół z kopciuszka w piękną królewnę? Może zapał zawodników ostudził brak zorganizowanego dopingu (fani w ciszą uczcili śmierci jednego z kibiców Stilonu)?

Jedno jest pewne: tak bezradnego zespołu już dawno nie widzieliśmy. - Dobrze, że to był środek tygodnia i graliśmy o piętnastej. Dzięki temu wiele osób oszczędziło sobie nerwów - skwitował jeden z fanów.

Obudźcie się z letargu

Dotkliwą porażkę bardzo mocno przeżywał zwłaszcza bramkarz i ikona klubu Dawid Dłoniak, który w środę wrócił do gry. Zazwyczaj skory do rozmów zawodnik długo siedział w szatni z twarzą zakrytą rękoma...

Pozostali też z trudem dusili z siebie słowa lub w milczeniu ze schyloną głową opuszczali stadion. - Po blamażu ze Zniczem chcieliśmy odbudować zaufanie kibiców i wiarę w umiejętności - przyznał obrońca Adam Więckowski. - Szybko stracony gol i kartka Michała Sudoła podcięły nam jednak skrzydła. W sobotę mecz z Odrą i chyba potrzebne jest trzęsienie ziemi, taki reset głów, żeby znów nie przywieźć bagażu kilku bramek...

- Nie mam pojęcia, co się dzieje... - zastanawiał się pomocnik Paweł Kaczorowski. - Dopadła nas kompletna niemoc. Może chłopaków nieco paraliżuje stawka? Nie wiem, ale musimy się w końcu otrząsnąć, bo inaczej czekają nas kolejne tragedie.

Rozmowa z Czesławem Jakołcewiczem, trenerem GKP Gorzów

- Co się stało z GKP?- Jestem w szoku... Nie wierzę, że to jest ten sam zespół, który do tej pory prowadziłem. Jak można w dwóch meczach stracić aż dziewięć goli? Skompromitowali się sami zawodnicy, a przy okazji klub i mnie. Wiem, to mocne słowa, ale ileż można przyjmować tylko na siebie?! Przecież w tydzień nie zapomina się gry w piłkę!

- Liczyliśmy na rehabilitację, a tymczasem było bardzo źle. Czemu?- Może to zasługa mocnego rywala, może szybko straconej bramki? Przestrzegałem chłopaków przed stałymi fragmentami, a wyszło, że gram bez obrony. Nie chcę znów użyć słowa kompromitacja, ale nie potrafię zrozumieć postawy podopiecznych w defensywie. Przecież nie tak dawno były mecze na zero, a teraz każda akcja to dramat.

- Ale z Wisłą od 41 min graliśmy w osłabieniu...- To żadne usprawiedliwienie. Zamiast ataków można się bronić. Bardziej wkurza mnie, że kolejnych zawodników eliminują z gry choroby, a nie urazy i kontuzje wynikające z walki w meczu. Nie ukrywam, że jest problem, tym bardziej, że nie mamy czasu na głębszą analizę i poprawę czegokolwiek na treningach, bo w sobotę czeka nas jeszcze trudniejszy mecz w Opolu.

- Znajdzie pan wyjście z sytuacji?- Sprawa jest poważna. To jeszcze nie kryzys, ale reakcja musi być natychmiastowa. Będę z chłopakami rozmawiał po męsku. Bo to zło, które zaczęło się w Pruszkowie, trwa i szybko muszę coś z tym zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska