Inicjatywa dla zwierząt zarządza schroniskiem od 1 lutego. Poczynaniom nowego zarządcy bacznie przygląda się Monika Wiszniewska, była kierowniczka przytuliska dla zwierząt. Ostatnio wystosowała do urzędu miasta pismo.
- Chciałam się dowiedzieć jak Inicjatywa wywiązuje się z umowy z miastem w zakresie prowadzenia kontroli poadopcyjnych oraz jak miasto kontroluje sprawę obowiązkowych kastracji i sterylizacji zwierząt wydawanych ze schroniska - tłumaczy M. Wiszniewska.
Jej zdaniem zwierzęta nie są sterylizowane i kastrowane przed adopcją. - Kierownictwo schroniska łamie tym samym umowę z miastem. Wcześniej przedstawiciele urzędu przekonywali, że żadne zwierzę nie zostanie wydane bez tych zabiegów - denerwuje się M. Wiszniewska. I stanowczo zaprzecza, jakoby prowadziła prywatną wojenkę z obecną szefową schroniska.
- Boli mnie, że marnotrawiona jest moja dwuletnia praca w tym miejscu. Przez ten czas nie wydałam ani jednej suki bez sterylizacji, chociaż nie raz miałam przez to niemałe nieprzyjemności. Chyba, że był to szczeniak, który z powodów fizjologicznych nie może być poddany zabiegowi przed ukończeniem pięciu miesięcy - tłumaczy.
Lidia Aleksandrowicz, obecna kierowniczka schroniska uważa zarzuty za absurdalne. - Propagowaliśmy sterylizację jako jedyną skuteczną metodę w ograniczeniu populacji zwierząt bezdomnych. Nie lekceważymy problemu - mówi L. Aleksandrowicz. - Kontrolowały nas dwie instytucje: urząd miasta i inspekcja weterynaryjna. Nie stwierdziły uchybień.
Schronisko wypracowało procedurę adopcyjną. - Przyszły właściciel, chcąc otrzymać psa musi podpisać kartę adopcyjną i wyrazić zgodę na jego kastrację lub sterylizację. Wszelkie koszty z tym związane pokrywa Inicjatywa dla zwierząt. Nie mamy warunków, aby przetrzymywać zwierzęta po ciężkich zabiegach. Dlatego podjęliśmy inwestycje mające na celu stworzenie pomieszczeń, w których zwierzęta czułyby się bezpieczne- wyjaśnia Aleksandrowicz.
Miasto nie ma sobie nic do zarzucenia. - Nasze kontrole nie wykazały nieprawidłowości w schronisku. Stowarzyszenie Inicjatywa dla zwierząt wywiązuje się z umowy z nami - mówi Jarosław Szczęsny, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. - W tej umowie jest zapis, że prowadzący schronisko musi zapewnić sterylizację i kastrację zwierząt przekazanych do adopcji. Sposób wykonania tych zabiegów zależy od naszych uzgodnień.
Naczelnik dodaje też, że przyszły właściciel psa ma pół roku na przeprowadzenie zabiegów w wyznaczonym przez schronisko gabinecie weterynaryjnym.
Z takich wyjaśnień miasta nie jest zadowolona M. Wiszniewska. Zamierza poskarżyć się na decyzję urzędników marszałkowi lubuskiemu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?