Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cóż za piękny początek w Zgorzelcu!

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Od cennego zwycięstwa w Zgorzelcu zaczął Stelmet batalię o złoty medal. Zielonogórzanie niemal przez cały czas prowadzili. Gospodarze gonili, ale w dramatycznej końcówce potrafiliśmy utrzymać przewagę i zwyciężyć.

Zaczęliśmy dość nerwowo, bo przez trzy minuty jedynym naszym dorobkiem były dwa punkty zdobyte przez Olivera Stevicia z rzutów wolnych. W 3 min, po rzucie Arona Cela było już 10:4. W tym momencie nasi wreszcie opanowali nerwy. Mocno stanęliśmy w obronie, zaczęliśmy trafiać. W 7 min, po trzypunktowej akcji Quintona Hosley'a objęliśmy prowadzenie i jak się okazało, praktycznie nie oddaliśmy go do końca. Cały czas trwała zacięta, twarda walka. W drugiej kwarcie utrzymywaliśmy stałą, ale ciągle niewielką przewagę. W 15 min przewinieniem technicznym ukarany został trener Mihailo Uvalin, a po wolnych Michała Chylińskiego było tylko 28:23 dla nas. Różnica sześciu punktów - 27:34 kiedy oba zespoły schodziły na przerwę wskazywała, że czekają nas jeszcze wielkie emocje. W pierwszych 20 minutach nie potrafiliśmy trafić za trzy (sześć prób, wszystkie nieudane, rywal dwa celne na 14), z drugiej strony Turów zmarnował aż pięć rzutów wolnych z 10, a Stelmet miał stuprocentową skuteczność (12/12).

Po przerwie wydawało się, że ten mecz będzie spacerkiem. Zanotowaliśmy znakomite przyspieszenie. Mocno broniliśmy, a akcje kończyliśmy punktami. W 25 min, po trafieniu Łukasza Koszarka wygrywaliśmy 44:29, czyli bilans pięciu minut to 10:2 dla Stelmetu. Po chwili osiągnęliśmy 15-punktową przewagę - 46:31. Wydawało się, że jest już po meczu. Jednak nie. Coś się u nas zatrzymało, a gospodarze zaczęli odrabiać straty. Zaczęło się robić trochę nerwowo. Teraz bilans czterech ostatnich minut trzeciej kwarty wyniósł 13:7 dla Turowa.

Przed rozstrzygającymi 10 minutami Stelmet wygrywał różnicą siedmiu punktów, czyli kwarta była, mimo wysokiego w pewnym momencie prowadzenia, remisowa, a wynik jeszcze całkowicie otwarty. I tak było. Gospodarze jakby uwierzyli w siebie, nam nie wyszło kilka akcji. W 35 min po trójce Russella Robinsona był remis 56:56. Nasi pokazali charakter. Szybko odpowiedzieliśmy trójką Marcina Sroki. Na rzuty gospodarzy odpowiadaliśmy trafieniami.

Na 19 sekund przed końcem po akcji Koszarka było 67:63. Turów jednak, za sprawą Damiana Kuliga, odrobił dwa punkty. Miejscowi na 12 sekund przed końcem sfaulowali Mantasa Cesnasuskisa. Naszemu rozgrywającemu nie zadrżała ręka. Zdobył cenne punkty. Turów próbował jeszcze coś zmienić, ale wybroniliśmy ich ostatnią akcję i po chwili razem zielonogórskimi kibicami, którzy cały czas gorąco wspierali zespół, mogliśmy się cieszyć.

Znakomicie zagrał Stević, ostro napracował się w obronie Hosley, dobre decyzje podejmował Koszarek, świetne zmiany dawał Cesnauskis, ale wszyscy zasługują na pochwałę. Wygraliśmy bardzo ważny mecz, zyskaliśmy przewagę psychologiczną.

PGE TURÓW ZGORZELEC - STELMET ZIELONA GÓRA 65:69 (15:19, 12:15, 17:17, 21:18) - stan pojedynku (do czterech zwycięstw) 0:1.

PGE TURÓW: Cel 12, Chyliński i Robinson po 8, Zigeranović 4, Jackson 2 oraz Opacak, Kulig 16, Micić 8, Stelmach 4, Opacak 3, Aleksić 0.

STELMET: Stević 20, Koszarek 12, Borovnjak 9, Hosley 5, Chanas 0 oraz: Hodge i Cesnauskis po 8, Sroka 7, Seweryn i Białek po 0.

Sędziowali: Marcin Kowalski (Gdańsk), Marek Maliszewski (Warszawa), Andrzej Zalewski (Poznań). Widzów 2.500.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska