Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cud świata - Angkor Wat (zdjęcia)

Maciej Wilczek
Ta Prohm, świątynia zespołu Angkor. Siła i potęga dżungli.
Ta Prohm, świątynia zespołu Angkor. Siła i potęga dżungli. fot. maciej Wilczek
Dzisiejsza Kambodża to kraj przyjazny turystom, chociaż pamięć po zbrodniach Czerwonych Khmerów pozostanie na zawsze. Pola śmierci. Pol Pot...

[galeria_glowna]
Jak to możliwe, że w drugiej połowie XX wieku mogło dojść do wymordowania ponad 2 milionów ludzi? Przeciętny Khmer, czyli mieszkaniec Kambodży to człek życzliwy i uśmiechnięty.

Takich ludzi spotykaliśmy na trasie wędrówki. Podobnie było w Phnom Penh, znacznie gorzej w nastawionym na łupienie turystów Siem Reap.

Nachalnych ulicznych handlarzy można jednak okiełznać spokojem ducha i humorem. Ważne, aby nie dać się oszukać.

Wieczorną porą nad Mekongiem

Angkor Wat - cud świata. Jedna z najwspanialszych świątyń.
Angkor Wat - cud świata. Jedna z najwspanialszych świątyń. fot. Maciej Wilczek

W Phnom Penh, wzdłuż wybrzeża, nad Mekongiem spaceruje sobie słoń.
(fot. fot. Maciej Wilczek)

Phnom Penh. Zapada zmierzch. Mijają nas przechadzające się ulicą słonie. W Mekongu odbywają się kąpiele rytualne. 90 procent Khmerów to wyznawcy buddyzmu.

Uroczystości to także czas żebraków. Potulnie klęczą wzdłuż nabrzeża i czekają na zmiłowanie. Zawsze dostają jakiś grosz, coś do jedzenia. Nie są natarczywi. Jakiś chłopiec spogląda błagalnie. To kolejna ofiara miny, których w dżungli nadal nie brakuje. Pokazuje kikut. Stopa brak. Dostaje kilka dolarów. To nie zmieni jego życia...

Na rzece spory ruch: statki, jak ludzie, nerwowo przemieszczają się wzdłuż brzegu. Szukają schronienia na noc.
W hotelu od razu i bez ogródek zaproponowano nam, jak tu określa się seks, bum-bum. Podziękowaliśmy.

Po ulicach snują się nieletnie prostytutki, w zaułkach pojawiają handlarze narkotykami. Kokaina - 50 dolarów porcja, haszysz 25 dolarów. Każdy chce zarobić. Mało kto boi się surowych kar jakie grożą za handel narkotykami czy ich posiadanie. Smutne miasto. Piękne miasto. Na szczęście ostatnie lata dużo zmieniły. Rozwija się turystyka, przemysł rolnictwo. Poprawia standard życia, a wspomniane wyżej patologie stają się rzadsze.

Słońce zachodzi nad Mekongiem. Życie, to dobre i to złe, tętni jednak do późnej nocy. Trzy piwa na sen delikatnie zaprawione miejscową wódką pozwalają szybko zasnąć.

Statkiem do Siem Reap

Starsi mieszkańcy stolicy dobrze pamiętają ogień nad Kambodżą. Najpierw spadły setki tysięcy bomb amerykańskich pod koniec lat 60. Kraj został zrównany z ziemią. Niewiele udało się odbudować, bo do władzy doszli "Czerwoni Khmerzy". Później kraj zaatakowali Wietnamczycy. Kiedy ci odeszli, Kambodżą znowu wstrząsały wewnętrzne waśnie i właściwie dopiero w 1998 roku sytuacja się ustabilizowała.

Kilka minut po godzinie 7.00 pakujemy się na statek, którym płyniemy do Siem Reap. Miasta położonego u progu najsłynniejszych chyba zespołu świątyń świata - Angor. Na miejscu mamy być około godziny 15-16. Najpierw Mekong, później rzeka Taple Sap, a na końcu potężne jezioro Tonle Sap. Żółte wody są spokojne, słońce praży niemiłosiernie. Mijamy wioski, niewielkie dżonki, ogromne barki, rybaków.

Obyśmy tylko zdążyli przed zachodem, gdyż wówczas słońce magicznie wędruje po ścianach świątyń, przebija się między ogromnymi drzewami, zagląda w zakamarki wieżyczek, ślizga się po płaskorzeźbach.

Czym w ogóle jest Angkor?

Angkor Wat - cud świata. Jedna z najwspanialszych świątyń.
(fot. fot. Maciej Wilczek)

To kompleks hinduistycznych i buddyjskich potężnych świątyń , który został wzniesiony między IX, a XV wiekiem przez Khmerów. Są ich setki. Zajmują powierzchnię ok. 400 km kwadratowych. W okresie największego rozkwitu mieszkało to kilkaset tysięcy ludzi, co na ówczesne czasy było wręcz nieprawdopodobne. Z nieznanych do dzisiaj powodów miasto zostało opuszczone.

Odkryto je dla potomnych dopiero w drugiej połowie XIX w.
Wypływamy z jeziora Tonle Sap. Wąską rzeczką, czy raczej kanałem kierujemy się do Siem Reap. Motoryksza wiezie nas do hotelu. Jesteśmy wykończeni jeszcze wędrówką przez góry Wietnamu. Całonocne podróże autobusami. Czas jednak ucieka. Szybki prysznic i jak najszybciej do Angkor. U bram świątyń płacimy 25 dolarów za jednodniowy bilet. Jeszcze fotka, która następnie jest wydrukowana na wejściówce.

Motorykszarz wiezie nas na początek pod Angkor Wat. Spoglądamy na wznoszącą się na ponad 60 metrów wieże. Zastanawiamy się jak uzyskać eliksir nieśmiertelności. Spoglądamy na płaskorzeźby przedstawiające mit o ubijaniu mleka. Czy Angkor Wat rzeczywiście przedstawia górę Meru, gdzie miały siedzibę hinduistyczne bóstwa? Promienie słoneczne rozświetlają coraz to inne zakamarki budowli.

Następnie zwiedzamy Angkor Thum z tarasem Trędowatego Króla. Docieramy też do Ta Prohm - świątyni, która opleciona jest korzeniami figowców. Gdzie się znajdujemy? Co to za miejsce? Jak można je opisać? Nie potrafię! Siedzimy wśród korzeni bananowców, w ruinach budowli. Rozśpiewana dżungla. Miejsce stworzone przez człowieka czy Boga raczej?

Marzenia, wspomnienia, spotkania z cieniami przeszłości. A nietzscheańskie cienie snują się za wędrowcami i szepczą: jesteśmy bardziej lękliwe niż ludzie więc nie mówcie nikomu o czym rozmawialiśmy ze sobą. I odchodzą w dal. Zostaje Angkor i to coś, co jest nie z tego świata. To coś, co może zrozumieć tylko wędrowiec i czasem też jego cień.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska