Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cybinka: W tej szkole można czuć się bezpiecznie?

Beata Bielecka 95 758 07 61 [email protected]
"Boisko" to dwie zdezelowane bramki, stojące na piasku, który w czasie deszczu zamienia się w błoto.
"Boisko" to dwie zdezelowane bramki, stojące na piasku, który w czasie deszczu zamienia się w błoto. Beata Bielecka
- Zróbcie parę zdjęć i zapytajcie Czytelników, gdzie jest taka szkoła. Nie uwierzą, że w mieście gminnym, położonym 20 kilometrów od polsko-niemieckiej granicy - napisali do nas rodzice dzieci z podstawówki w Cybince.
"Boisko" to dwie zdezelowane bramki, stojące na piasku, który w czasie deszczu zamienia się w błoto.
"Boisko" to dwie zdezelowane bramki, stojące na piasku, który w czasie deszczu zamienia się w błoto. Beata Bielecka

"Boisko" to dwie zdezelowane bramki, stojące na piasku, który w czasie deszczu zamienia się w błoto.
(fot. Beata Bielecka)

List jest pełen żalów i pretensji. Zaczyna się od tego, że przedwojenny budynek szkoły przy ul. Słubickiej, jeden z dwóch należących do Zespołu Szkół w Cybince, wygląda tak, jak 20-30 lat temu, gdy chodzili tu autorzy listu.

Jedziemy tam. Już na pierwszy rzut oka widać, że opinie rodziców, szczególnie te dotyczące bezpieczeństwa ich dzieci, nie wzięły się z kapelusza. Elewacja się sypie i w każdej chwili kawał tynku może spaść komuś na głowę. Z ziemi wystają ostre kawałki betonowych płyt, którymi kiedyś utwardzono fragment boiska przy wejściu do budynku. Rodzice wątpią, czy plac przed szkołą można w ogóle nazwać boiskiem, skoro na piasku stoją tylko dwie zdezelowane bramki. - Na piasku, który w czasie deszczu zamienia się w błoto - zauważają. I może nawet byliby w stanie zrozumieć, że gmina nie ma pieniędzy na nową elewację, bo to spory wydatek, ale żeby nie znaleźć paru groszy na posianie trawy?! Tego pojąć już nie mogą.

- Wygląd zewnętrzny to jednak nie wszystko. Największe niebezpieczeństwo czai się wewnątrz - podkreślają. Na pierwsze piętro, gdzie uczą się pierwszaki, prowadzą wąskie, strome schody. - Drewniane! - piszą. I dodają, że to jedyna droga ewakuacyjna, którą w razie pożaru przebywające na piętrze dzieci mogłyby uciekać. - Jak to możliwe, że obiekt, który ewidentnie nie spełnia norm, dopuszcza się do użytku? - pytają. Piszą też: "całość przeraża biedą, zaniedbaniem i serce się kraje, że dzieci muszą w tak uwłaczających warunkach się uczyć i rozwijać". - To nie do przyjęcia w XXI wieku - przekonują. Nie podoba się im też, że na lekcje wychowania fizycznego i zajęcia komputerowe dzieci muszą chodzić do budynku głównego Zespołu Szkół, do którego jest około kilometr. - Proszę sobie wyobrazić, jak to wygląda zimą. Oczywiście wszystko odbywa się kosztem lekcji - stwierdzają.

Helenie Romańczuk, dyrektorce Zespołu Szkół, z zarzutami rodziców trudno się zgodzić. - Nie mogę powiedzieć, że budynek szkoły przy ul. Słubickiej jest w idealnym stanie, ale dotychczas żadne służby - ani straż pożarna, ani nadzór budowlany czy sanepid - nie kwestionowały panujących tam warunków - zaznacza. Dodaje, że co roku przed rozpoczęciem zajęć przeprowadzana jest kontrola stanu bezpieczeństwa i higieny pracy. Nie wydaje się jej też, żeby w szkole było niebezpiecznie. Opowiada, że z myślą o pierwszoklasistach, którzy uczą się na piętrze, przed schodami na górze zamontowano barierkę. Na czas przerw otwiera ją woźna i pod okiem jej i nauczycielki dzieci schodzą.

A teren przy szkole? - Tam trawy rzeczywiście nie ma, ale uczniowie mogą przecież korzystać z placu zabaw przy dużej szkole (oddalonej o około kilometr! - dop. red.). A na miejscu mają salę zabaw - mówi dyrektorka. Na kawałki ostrych betonowych płyt przed wejściem patrzy i przyznaje, że trzeba będzie zrobić z nimi porządek. Komentuje też uwagi rodziców dotyczące zajęć w budynku głównym. - Nie jest tak, że uczniowie tracą część lekcji, żeby tam dojść, bo gdy mają zajęcia przy ul. Szkolnej, wydłużamy im przerwę. Myślę, że spacer na świeżym powietrzu dobrze im robi - tłumaczy. Podkreśla też, że gdy dzieci idą na Szkolną przez lasek, mają nie więcej niż pół kilometra. - Gdy pada deszcz lub jest bardzo zimno, rezygnujemy z lekcji w budynku głównym i przesuwamy je na inny termin - dodaje.

Przy Słubickiej uczy się ponad 60 dzieci. Oprócz klas, które mieszczą się w przedwojennym budynku, jest jeszcze przybudówka, którą dyrektorka się chwali. - Dwa lata temu zrobiliśmy tam remont - wspomina, prezentując klasę, szatnię i toalety. Schludnie i co najważniejsze, bezpiecznie. Przynajmniej gdy dzieci siedzą w środku. Bo na zewnątrz mają to, co inni.

- To nie jest tak, że nie inwestujemy w szkołę - przekonuje Romańczuk i prowadzi nas też do jednej z wyremontowanych klas w budynku głównym Zespołu Szkół. Nowa stolarka, estetyczne wnętrza, ładne wyposażenie. W ciągu czterech lat, od kiedy jest dyrektorką, kapitalne remonty przeszło siedem sal lekcyjnych, co kosztowało ponad 300 tys. zł. Tyle że będąc tutaj, dopiero widać różnicę między warunkami, w jakich uczą się dzieci przy Szkolnej i Słubickiej. - Rozmawialiśmy z rodzicami, żeby przenieść tu dzieci ze starej szkoły, ale nie chcieli, bo to wiązałoby się z koniecznością wprowadzenia drugiej zmiany - zaznacza Romańczuk.
Rodzice nie chcą posyłać dzieci do szkoły dopiero na 12.00 lub 13.00. Chcą natomiast budowy nowej szkoły. - Od lat o tym się mówi, ale to tylko mydlenie oczu. Burmistrz urzęduje już drugą kadencję, wcześniej był przewodniczącym rady i nic nie zrobił - wytykają mu. Z burmistrzem Romanem Siemińskim nie udało się nam o tym porozmawiać, bo mimo wielu prób był nieuchwytny. Od dyrektorki wiemy, że nadal są plany budowy szkoły dla klas I-III.

Podobny list jak do nas rodzice napisali też do powiatowej straży pożarnej w Słubicach. Jej rzecznik Marek Koroluk mówi, że na 17 września zaplanowano kontrolę w Cybince. Po szczegóły odsyła do Marka Szpalera z komendy w Słubicach, który sytuację w tej szkole zna sprzed czterech lat, bo wtedy ją kontrolował. Zna też treść listu rodziców. - Przesadzają - uważa. - Warunki ewakuacji nie są aż takie, żeby zagrażały bezpieczeństwu osób przebywających w szkole. Zresztą w tym budynku nie ma większego zagrożenia niż w innych podobnych w powiecie - stwierdza. Opowiada, że drewniane schody są też w szkołach w Pamięcinie, Żabicach, Czarnowie, Ośnie czy Białkowie. Informuje, że budynki powinny spełniać odpowiednią klasę odporności pożarowej i w przypadku nowych obiektów jest to rygorystycznie przestrzegane, ale wiele przedwojennych budynków tych przepisów nie jest w stanie udźwignąć.

Do Cybinki wybiera się też Jan Gielement, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, który także dostał list od rodziców. - Parę lat temu była tam kontrola i większych uwag nie mieliśmy. Jak jest dziś, zobaczymy - mówi. Jego zdaniem to, że są drewniane schody, nie uprawnia do stwierdzenia, że stwarzają niebezpieczeństwo. I też podkreśla, że w kraju takich miejsc jest cała masa.
Dla rodziców nie jest to argument.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska