Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czas na karierę w Ameryce

PRZEMYSŁAW PIOTROWSKI 068 324 88 69 [email protected]
Tomasz AntkiewiczmMa 25 lat, kawaler, absolwent Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Zielonej Górze. Po maturze wyjechał do USA, gdzie skończył John Jay College of Criminal Justice, który należy do City University of New York, mieszka na Brooklynie.
Tomasz AntkiewiczmMa 25 lat, kawaler, absolwent Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Zielonej Górze. Po maturze wyjechał do USA, gdzie skończył John Jay College of Criminal Justice, który należy do City University of New York, mieszka na Brooklynie. fot. Przemysław Piotrowski
Rozmowa z Tomaszem Antkiewiczem, zielonogórzaninem, który wybrał życie w Nowym Jorku

- Jesteś w USA już sześć lat. Czy czujesz się Amerykaninem?
- Raczej nie. Większość życia spędziłem w Polsce i tam się wychowałem, ale czuję bardzo duży sentyment do Stanów Zjednoczonych. W tym roku mam nadzieję dokończyć wszystkie sprawy papierkowe z nadaniem mi obywatelstwa USA. Będę Amerykaninem, ale polskiego pochodzenia.

- Długo musiałeś walczyć o "papiery'?
- Miałem to szczęście, że moja babcia kiedyś wylosowała zieloną kartę, czyli dokument uprawniający do stałego i legalnego pobytu w USA. Dzięki temu ja również mogłem ją otrzymać. Reszta to formalność. Po pięciu latach pobytu można się starać o obywatelstwo. Mnie na tym bardzo zależy, ponieważ po skończeniu studiów będę się starał o pracę na stanowiskach rządowych, a tam zazwyczaj wymagają, aby pracownik miał amerykański paszport.

- Było ciężko zostawić wszystko w Zielonej Górze i zaczynać od nowa?

- Na początku tak. Przyjechałem po ukończeniu liceum i od razu ruszyłem do pracy. Przyznam, że mi odbiło, gdy zacząłem zarabiać po 800 dolarów tygodniowo. Nie chciałem się dalej uczyć, imprezowałem, korzystałem z życia.

- Skończyłeś jednak studia.
- Na szczęście rodzina i znajomi przemówili mi do rozumu i zapisałem się do szkoły. Najpierw kilka miesięcy spędziłem dokształcając angielski, aby po roku zapisać się na jedną z nowojorskich uczelni. Wybrałem kierunek międzynarodowego prawa karnego.

- Jaki to był dla ciebie czas?
- Wspaniały. Poznałem ludzi z każdego zakątka świata. Przeżyłem niezapomniane imprezy. Na uniwerku wchłaniałem wszystko co mogłem, ponieważ bardzo się wciągnąłem w to, co studiuję. Były też bardzo ciężkie okresy. Za studia w USA trzeba słono płacić. Dlatego zazwyczaj do południa pracowałem, potem zajęcia, a w nocy znów do pracy. Robiłem chyba wszystko, co możliwe. Pracowałem na budowie, byłem przedstawicielem handlowym, prywatnym szoferem, stałem na bramkach w barach na Manhattanie, a nawet wyprowadzałem pieski słynnej piosenkarce Janet Jackson. Bywało tak, że wpadałem po pracy w brudnych ciuchach do szkoły, oporządzałem się trochę w szkolnej toalecie, a po zajęciach biegłem stanąć na bramkę do baru, gdzie czekał już na mnie mój garnitur i stałem do późnej nocy.

- Gdzie pracujesz dziś?
- Założyłem własną działalność i jestem podwykonawcą jednej z firm zajmującej się dostarczaniem niezbędnych artykułów medycznych dla osób starszych. Ogólnie rzecz biorąc jestem kierowcą, choć praca biurowa też zajmuje mi sporo czasu.

- Co dał ci ten wyjazd i czy z perspektywy czasu czegoś nie żałujesz?
- Nie żałuję niczego. Poznałem ludzi z całego świata. Byłem w Tokio, Meksyku, jeździłem na Karaiby i to wszystko za własne pieniądze. Skończyłem amerykański uniwersytet, założyłem własną firmę. Sam sobie jestem panem. Teraz powoli rozglądam się za pracą, choć korci mnie możliwość wyjazdu na praktyki do Interpolu we Francji. Zastanawiam się też, czy nie kontynuować nauki w Brukseli. Jestem na rozdrożu, ale mam czas do namysłu. Warto dodać, że zacząłem również trenować muay thai czyli tajski boks, gdzie na siłowni poznałem mnóstwo ludzi, zaczynając od prawników, lekarzy na aktorach kończąc. Wątpię, żebym w Polsce miał takie możliwości w tym wieku.

- Planujesz więc zostać w USA, czy szukać pracy np. w Europie?
- Trudno powiedzieć. Jeśli chodzi o moją pracę, to mam to szczęście, że mój kierunek już w samej nazwie ma słowo "międzynarodowy". To mówi samo za siebie. Wkrótce podejmę decyzję, co będę robił w najbliższym czasie. Jest natomiast jedno powiedzenie, że "jak raz się zostanie nowojorczykiem, to jest się nim już całe życie". I z tym się całkowicie zgadzam. To miasto przyciąga, rozkochuje w sobie i nie daje o sobie zapomnieć. Taki właśnie jest Nowy Jork.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska