Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czaszki trzeszczą, a do rzeki spływa ludzki tłuszcz - to nieprawda (zdjęcia)

Maciej Wilczek 0 68 324 88 23 [email protected]
Benares, miasto kontrastów.
Benares, miasto kontrastów. fot. Maciej Wilczek
O świcie płoną pierwsze stosy pogrzebowe na Harishchandra Ghat i Manikarnika Ghat - kamienne schody prowadzące do Gangesu. Na ulicach stosy drewna i wielka waga. Czym bogatsza rodzina, tym kupuje więcej drewna. Od tego zależy, czy zwłoki staną się kupką popiołu szybko, czy będą się tliły godzinami.

[galeria_glowna]

Poranne oblucje.
Poranne oblucje. fot. Maciej Wilczek

Poranne oblucje.
(fot. fot. Maciej Wilczek)

Zapach płonących ciał roznosi się po okolicy aż do nocy. Nieprawdą natomiast jest jakoby słychać było trzask pękających od temperatury czaszek. Nieprawdą jest również to, że do Gangesu niewielką strużką spływa ludzki tłuszcz.

Cztery dni i cztery noce spędziliśmy przy stosach. To miejsce wciągnęło nas za sprawą wcześniejszych przeżyć, które sprawiły, że postanowiliśmy być najpierw w buddyjskich klasztorach, a następnie właśnie w Benares.

Święta rzeka

Zostać spalonym w Benares oznacza dla Hindusa przerwanie cyklu reinkarnacji i osiągnięcie nirwany. Popiół trafia prosto do brunatnej rzeki. Benares to święte miasto, które pewnie tak długo będzie święte, dopóki będzie płynął Ganges.

Ta potężna rzeka wypływa z kilku lodowców w Himalajach. Jej wody są wykorzystywane przez gęstą sieć kanałów, które służą do nawadniania pól. W Bangladeszu Ganges łączy się z Brahmaputrą i tworzy największą na świecie deltę o powierzchni 80 tys. km kw. Czy wiesz, drogi Czytelniku, ile mułu rocznie obie rzeki przynoszą do delty? Trudno sobie wyobrazić, ale jest to ok. 200-250 mln ton. Czy zdajesz sobie sprawę, że wahania poziomu wody sięgają nawet 10-20 metrów?

Skąd się tutaj wzięliśmy? Po co tu przybyliśmy?

Granica indyjsko-nepalska w Sonauli przypomina "Ogród ziemskich rozkoszy" z obrazu Hieronima Boscha. Tysiące ludzi przemieszczają się we wszystkich kierunkach. Przemytnicy, żebracy, oszuści. Złodzieje, bandyci i prostytutki. Słowem ludzie grzeszni. Ale jednak ludzie. Taki jest świat pogranicza. Najpierw podróż jeepem, w którym zmieściło się...17 Indusów i 2 Europejczyków (czyli my).

Później pociągiem przeładowanym do granic możliwości jedziemy z Gorakhpuru do Benares zwanego też Varanasi. Szeleszczące wentylatory tną owady na drobne kawałki. 35 stopni C. Numerowane miejsca to czysta teoria. Podobnie jak klimatyzacja. Spocone ciała, wielkie bagaże. Mdły zapach. Toalety, do których powinno się wchodzić w kaloszach, aby nie upaćkać się fekaliami. I wreszcie jest. Bladym świtem pociąg leniwie wtacza się na peron dworca w Benares.

Benares. 9 rano

Wąskimi uliczkami pędzą samochody, rowery, motocykle. Ludzie śpieszą do pracy, niektórzy do domów. Jedni sklepy otwierają, inni zamykają. Dzieci zmierzają do szkół. Gwar budzącego się miasta. Wszyscy mijają się gdzieś obok. Jak w mrowisku. W tym pozornym chaosie jest jednak pewne uporządkowanie. Każdy zna swoje miejsce. Swoją kastę!

Rynsztokami płyną resztki - jedzenie i to wszystko, co człowiek z siebie codziennie wyrzuca. Nikomu fetor nie przeszkadza. Z oddali dobiega nas donośny śpiew, właściwie zawodzenie... Ulicami idzie kondukt pogrzebowy. Dokąd? Nad Ganges! Dla wyznawców hinduizmu rzekę świętą ucieleśnienie bogini Gangi, nad którą każdy chciałby być po śmierci spalony.

Poszukiwacz skarbów

Mężczyzna nie był stary. Chudy o smutnym, obojętnym spojrzeniu. Brodził boso w Gangesie wśród miliardów bakterii. Wśród popiołów hindusów, których prochy po kremacji przekazuje się wodom.

Wreszcie między kąpiącymi się dziećmi, krowami, kozami i psami, które na brzegu rzeki spędzały wesoło czas. On natomiast co chwilę zanurzał w wodzie dziwnie skonstruowany pojemnik przypominający duże sito. Grzebał w zmieszanych z mułem popiołach zmarłych. Początkowo sądziliśmy, że mężczyzna oczyszcza brzeg Gangesu ze śmieci, aby pochówkom nadać więcej powagi. Ale nie!

Jakież było nasz zdziwienie, kiedy okazało się, że ów człowiek poławia precjoza, które na rękach i szyjach mieli zmarli. Ozdoby, mocno zdeformowane wysoką temperaturą trafiały do niewielkiego woreczka, który miał na szyi. Proza życia? Nie. Raczej indyjska bieda.
Przy stosach nie można fotografować. Postanawiamy uszanować ów zakaz, mimo że łatwo można byłoby go złamać.

Śmierć? Nie bój się

Jak pisał, perski mistyk Dżalaluddin Rumi: "Byłem kamieniem, umarłem i stałem się rośliną. Byłem rośliną, umarłem i przyjąłem postać zwierzęcia. Byłem zwierzęciem, umarłem i osiągnąłem stan człowieczy. Dlaczego miałbym się bać? Czym kiedykolwiek coś stracił umierając?"
To oczywiste - śmierć towarzyszy życiu już od momentu narodzin. Na niewiele zdaje się epikuryjska maksyma, że póki jesteśmy my, to nie ma śmierci, a jak jest śmierć, to nie ma nas. Boimy się co będzie potem...

Podróż, bycie całymi tygodniami w drodze, często pomaga nam znaleźć odpowiedzi na pewne pytania. Między innymi te o sens życia i sens śmierci. W każdej kulturze te odpowiedzi są nieco inne, ale zmierzają do tego samego - zrozumienia. Tak przynajmniej po kilku piwach mawia mój towarzysz i przyjaciel podróży, wędrowiec od lat - Leszek Turkiewicz.
Przy stosach. Dla człowieka kultury chrześcijańskiej pochówek hinduisty wydaje się wręcz barbarzyński. Oto w indyjskim Benares, u brzegu Gangesu na stosach pogrzebowych ułożonych w gathach płoną ludzkie ciała. Schodzimy nad rzekę. Za nami pełznie kondukt. Nikt tu nie płacze.

Nie widać rozpaczy, choć ludzie śmierć przeżywają tutaj pewnie tak samo, jak w każdym innym zakątku świata. Zmarli w odświętnych ubraniach, obłożeni kwiatami spoczywają pod stertami drewna. W zależności o tego, czy rodzina jest bogata, czy biedna ciała spalają się w ciągu kilku godzin, albo kilku dni, bo od stopnia zamożności zależy czy bliskich stać na zakup wystarczającej ilości drewna. Prochy mogą być wrzucone do każdej rzeki, ale za prawdziwie świętą uznaje się Ganges. Nikogo nie dziwi, że tu, gdzie wsypuje się prochy, jednocześnie kąpią się dzieci, biegają psy, kozy. Po prostu życie miesza się ze śmiercią.

Pogrzeb w 24 godziny. W indyjskim tyglu kulturowym są cmentarze chrześcijańskie, a także muzułmańskie. Wyznawca islamu musi być jednak pochowany jak najszybciej, gdyż inaczej dusza może zostać uwięziona w ciele i może nigdy nie dotrzeć do raju. Zwykle wyznawcy islamu starają się odprawić pogrzeb jak najbliżej miejsca śmierci. Umyte i owinięte w sukno ciało zostaje złożone w ziemnym grobie, którego się z reguły nie ozdabia. Muzułmanie nie używają trumien.

Ale Benares jest także miastem miłości i seksu. To właśnie tu jakieś 2.000 lat temu Mallinaga Vatsyayana, hinduski mędrzec, stworzył Kamasutrę - traktat poświęcony rozkoszom zmysłowym. W dziele tym zasady sztuki miłosnej wyłożono bez cienia wstydu. Marek Twain powiedział, że Benares jest starsze niż historia. Tak jak seks...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska