Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwony Hongkong. Znikają pomniki i media, opozycja za kratami

Grzegorz Kuczyński
fot. PETER PARKS/AFP/East News
Chyba nawet najwięksi pesymiści nie spodziewali się, że komunistyczny rząd Chin tak szybko zdławi wolność i demokrację w Hongkongu. Jeszcze dwa lata temu na ulicach miasta przeciwko autokratycznym zapędom Pekinu demonstrowały dziesiątki tysięcy ludzi. Dziś bezpieczne nie są już nawet pomniki postawione na cześć ofiar masakry na placu Tiananmen w czerwcu 1989 roku.

Wierna Pekinowi lokalna administracja ze znienawidzoną Carrie Lam na czele poczyna sobie jeszcze zuchwalej po grudniowych pseudowyborach do lokalnego parlamentu – wszak na 90 deputowanych tylko jednego można uznać za (stosunkowo) niezależnego. Pozostali to komuniści lub wierni komunistom ludzie.

Wtorkowy wyrok dla znanej działaczki demokratycznej Chow Hang-tung to kolejne w ostatnich dniach orzeczenie wymierzone w środowiska uznane przez komunistów za „wrogów ludu”. Kobieta trafi do więzienia na 15 miesięcy za to, że „podżegała do udziału” w zakazanym przez władze rocznicowym czuwaniu w intencji ofiar masakry na Tiananmen – w czerwcu 2021. Choć takie zgromadzenia, pod pretekstem walki z pandemią, były zakazane także w 2020 roku, Chow Hang-tung również o rocznicy przypominała. Dostała za to 1 rok więzienia. W sumie kobieta ma teraz do odbycia niemal dwa lata więzienia.

Bezpieczeństwo czyli terror

Komunistyczny reżim poczyna sobie w Hongkongu jak chce, nie zważając na protesty świata i na to, że sam łamie swoje międzynarodowe zobowiązania. Zaczęło się od tego, że Pekin postanowił wprowadzić w Hongkongu – wbrew umowie z Wielką Brytanią i łamiąc prawa autonomiczne tego terytorium – nowe przepisy dotyczące bezpieczeństwa państwowego. W 2019 roku na ulice miasta wyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Długotrwałe demonstracje wygasły, bo reżim komunistyczny brutalnie atakował manifestantów, a świat mógł tylko bezskutecznie protestować. Nie pomogły nawet sankcje ogłoszone jeszcze przez Donalda Trumpa.

Ostatecznie władza narzuciła nowe reguły przywiązanemu do wolności słowa Hongkongowi. Zgodnie z nowym prawem powstał Komitet Ochrony Bezpieczeństwa Państwowego, nadzorowany przez rząd ChRL. Prezesem komitetu jest szefowa administracji Hongkongu – wierna Pekinowi - Carrie Lam. Wśród zadań nowej instytucji są zbieranie informacji wywiadowczych, walka z infiltracją, prowadzenie dochodzeń i innych operacji w sprawach „dotyczących bezpieczeństwa państwowego” w Hongkongu. Nowe przepisy spowodowały, że po raz pierwszy w Hongkongu mogli zacząć działać legalnie agenci aparatu bezpieczeństwa Chin. Szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam wyznaczyła sześciu sędziów, którzy zajmują się sprawami związanymi z bezpieczeństwem państwowym. Ich nazwisk nie ujawniono.

Nowe przepisy wypływają z socjalistycznego systemu prawnego Chin, a nie systemu hongkońskiego, opartego na prawie brytyjskim. Na przykład szereg działań policyjnych, które dotąd powinny mieć sankcję sądu, stały się samodzielną kompetencją policji: przeszukania, konfiskaty mienia czy inwigilacja telefonów i internetu. Wielu Hongkończyków usunęło już konta w mediach społecznościowych, by zatrzeć ślady swojego politycznego zaangażowania. Część mieszkańców, w tym działacze demokratyczni, decydują się na emigrację. Wyjechał m.in. jeden z liderów „rewolucji parasolek” z 2014 roku Nathan Law.

(Nie)wolność słowa

Dziś wiemy, skąd brał się taki upór Pekinu żeby narzucić za wszelką cenę nowe prawo krnąbrnemu Hongkongowi. To właśnie te przepisy bezpieczeństwa państwowego umożliwiły błyskawiczne stłumienie oporu w autonomii i podporządkowanie jej zupełnie komunistom. Za nieprecyzyjnie (to świadomy krok) określone przestępstwa „separatyzmu”, „działalności wywrotowej” i „spiskowania z obcymi siłami” reżim zamyka ludzi w więzieniach, likwiduje media i organizacje pozarządowe.

W ostatnich dniach grudniach ub.r. setka policjantów wdarła się do redakcji niezależnego portalu Stand News, kolejna setka w tym czasie przetrząsała mieszkania dziennikarzy tego medium. Zatrzymano sześć osób, a dwóm szybko postawiono zarzut publikowania wywrotowych treści – to naczelny i jego poprzednik. Władze zablokowały też konta portalu. Nie trzeba dodawać, że po tych działaniach oznacza to śmierć niezależnego medium.

W podobny sposób pół roku wcześniej komuniści zniszczyli największy demokratyczny dziennik w Hongkongu „Apple Daily”. Po nalocie na redakcję, aresztowaniach dziennikarzy i zamrożeniu aktywów gazeta musiała zakończyć działalność. Tym bardziej, że w szpony reżimu wpadł jej założyciel i sponsor, 74-letni biznesmen Jimmy Lai. Obecnie jest więziony w izolatce Stanley Prison, najbardziej strzeżonego więzienia w Hongkongu. Lai został już skazany za udział w nielegalnych zgromadzeniach, teraz jednak grozi mu nawet dożywocie za inne wymyślone przez władzę zarzuty.

Zakazana rocznica

Chiński reżim – jakże to typowe dla komunistów – walczy nie tylko z wolnością słowa w mediach, ale też z pamięcią. W Hongkongu zmieniono już program nauczania w szkołach, by krzewić „patriotyzm”, z bibliotek usunięto niewygodne dla komunistycznych władz publikacje. Ale bieżącym priorytetem dla Lam i jej protektorów z Pekinu jest wojna z pamięcią o Tiananmen – za co zresztą zapłaciła więzieniem wspomniana na początku Chow Hang-tung.

Należy pamiętać, że w ChRL rzeź z 4 czerwca 1989 roku jest tematem tabu. Absolutna cenzura, także w Internecie. Autonomiczny Hongkong był jedynym miejscem, gdzie rocznice masakry odbywały się jawnie i na szeroką skalę. W czuwaniach ze świecami przy pomnikach upamiętniających Tiananmen, brało udział nawet po kilkadziesiąt tysięcy osób. Przejmujący pełne panowanie nad Hongkongiem komuniści od dwóch lat zakazują zbiorowych czuwań, uzasadniając to pandemią Covid-19. Za złamanie zakazu grozi więzienie.

13 grudnia, zapadły wyroki dla ośmiorga działaczy demokratycznych. Wyrok 14 miesięcy więzienia usłyszał Lee Cheuk-yan, przywódca rozwiązanego już Hongkońskiego Sojuszu Wsparcia dla Patriotycznych Ruchów Demokratycznych w Chinach, który organizował czuwania w rocznice masakry na Tiananmen (Chow Hang-tung była jego zastępczynią).

Pod osłoną nocy władze usuwają też pomniki upamiętniające wydarzenia z 1989 r. Na terenie Uniwersytetu Hongkońskiego zdemontowano słynną Kolumnę Wstydu, upamiętniającą ofiary masakry. Miedziana kompozycja składała się z przerażonych twarzy, przyciśniętych jedna do drugiej i ciał zmiażdżonych przez gąsienice czołgów. Dzień później pomniki upamiętniające protesty z placu Tiananmen usunięto – także pod osłoną nocy – z terenu dwóch innych uczelni wyższych.

„Wybory” i „umowa”

Reżim poczuł się jeszcze pewniej po „wyborach” do parlamentu Hongkongu 19 grudnia 2021. Pierwotnie odbyć się miały one we wrześniu 2020 roku. Wtedy obóz demokratyczny miał szanse na zwycięstwo i przejęcie większości, co pozwoliłoby blokować inicjatywy rządowe. Władze przełożyły jednak wybory, uzasadniając to pandemią, a następnie rozprawiły się z opozycją i wprowadziły nową ordynację. Jeden z jej przepisów (procedura „lojalności”) pozwolił wykluczyć z wyborów kandydatów opozycji. Zmieniono też proporcje w Radzie Ustawodawczej: tylko 20 na 90 jej członków jest wybieranych w głosowaniu powszechnym. Pozostałych wskazują ciała zasadniczo podporządkowane Pekinowi i lojalistom: specjalny komitet elektorów i komitety branżowe.

W efekcie poszło do urn tylko 30 proc. uprawnionych. To najmniej od przyłączenia Hongkongu do ChRL w 1997 roku. Dwa razy mniej niż w poprzednich wyborach. Ale Pekin pogratulował Carrie Lam. Świat skrytykował – ale cóż z tego? Chiny mówią dziś, że wspólna z Londynem deklaracja z 1984 roku, w której ChRL zobowiązała się do uszanowania autonomii i odmiennego systemu politycznego Hongkongu co najmniej do 2047 roku, nie ma mocy prawnej. Dla Zachodu, a przede wszystkim sąsiadów Chin, z Tajwanem na czele, powinien to być mocny ostrzegawczy sygnał.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Czerwony Hongkong. Znikają pomniki i media, opozycja za kratami - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska