Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czują się oszukani

Renata Ochwat
Małgorzata i Marek Szypiórkowscy pokazują sterty dokumentów, jakie zgromadzili podczas rozmów z kupcami oraz podczas przygotowań do otwarcia piekarni
Małgorzata i Marek Szypiórkowscy pokazują sterty dokumentów, jakie zgromadzili podczas rozmów z kupcami oraz podczas przygotowań do otwarcia piekarni fot. Katarzyna Chądzyńska
Znana rodzina piekarzy chciała otworzyć interes w nowej hali przy ul. Witosa. Ale nic z tego nie wyszło. Teraz mówi, że kupcy wykorzystali jej nazwisko do ściągnięcia innych klientów.

- To niepoważni ludzie. Przez ponad dwa miesiące prowadziłam z nimi rozmowy. Obiecywali nam sprzedaż części hali, a potem nagle się wycofali. Oni nie umieją prowadzić biznesu! - złości się Małgorzata Szypiórkowska.

Wraz z mężem Markiem chcieli otworzyć piekarnię w hali przy ul. Witosa budowanej przez spółkę Kupiec Gorzowski (założyli ją handlowcy z ul. Nadbrzeżnej).

Na wabika

Szypiórkowskich do rozmów o kupnie części hali na piekarnię zaprosili kupcy. - To im zależało. Nawet się mediom pochwalili, że tu będzie nasza piekarnia. Wtedy jeszcze nie zaczęliśmy nawet negocjacji - opowiadają. Uważają, że kupcy wykorzystali ich nazwisko do ściągnięcia innych klientów.

Trudne negocjacje w sprawie obniżki ceny zakupu trwały przez ponad dwa miesiące. - Jeździłam na spotkania z zarządem spółki nawet po kilka razy w tygodniu, rozmowy trwały godzinami. No i kiedy już osiągnęliśmy porozumienie, oni się wycofali - mówi M. Szypiórkowska.

Kupcy postanowili, że hali nie sprzedadzą, a ewentualnie wydzierżawią. - Nas dzierżawa nie interesowała. Przecież nikt nie postawi fabryki, a taką byłaby piekarnia, na ziemi, która do niego nie należy - mówią Szypiórkowscy.

A plany mieli ambitne. Przy ul. Witosa chcieli otworzyć licząca około 170 m kw. piekarnię ze sklepem. W nowej firmie zatrudnienie miało znaleźć około 15 osób. 1 mln zł na uruchomienie interesu piekarze zamierzali pożyczyć z funduszy unijnych. Zainwestowali 8 tys. zł na wstępny projekt. Teraz zostali z niczym.

- Oni nas po prostu wykorzystali i oszukali - mówią. Gdyby była mowa o dzierżawie od początku, to nie dyskutowaliby z kupcami, bo pewnie nie dostaliby kredytu na nową firmę.

Etyka tylko w kodeksie

Prezes zarządu spółki Janusz Jarema potwierdza, że najpierw była mowa o sprzedaży części hali. - Ostatecznie jednak zarząd uznał, że o wiele korzystniejsze dla spółki będzie wydzierżawienie tego terenu - mówi.

Po dłuższej rozmowie przyznaje nam jednak, że kupców przerosły komplikacje prawne, jakie niesie ze sobą sprzedaż części nieruchomości. - Załatwienie formalności trwałoby nawet kilka miesięcy. Nie oszukaliśmy państwa Szypiórkowskich. Nie podpisaliśmy żadnej umowy i właściwie nasze rozmowy trudno uznać za obietnicę czegokolwiek - uważa Jarema.

Tymczasem na oficjalnej stronie internetowej www.kupiecgorzowski.pl jeszcze wczoraj była informacja, że w hali można stoiska wydzierżawić lub... kupić.

Prawnik Jacek Sobusiak tłumaczy, że skoro nie ma umowy na papierze, trudno będzie piekarzom dowieść jej zawarcia. Przyznaje też, że spółka miała prawo zmienić decyzję. Nie chce się wypowiadać o etyce postępowania kupców.

- W kodeksie handlowym jest takie pojęcie, ale raczej rzadko używane. Dziś rządzą twarde prawa rynku - kończy mecenas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska