Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy grozi nam druga fala kryzysu?

Agnieszka Stawiarska 68 324 88 51 [email protected]
Prof. Stanisław Gomułka (fot. M.Kapała)
Prof. Stanisław Gomułka (fot. M.Kapała)
Prof. Stanisław Gomułka spotkał się z przedsiębiorcami w Lubuskiej Loży BCC. Pytali gościa o zagrożenia gospodarcze dla kraju i drugą falę kryzysu, o którym mówi rząd.

Znany polski ekonomista, autorytet w tej dziedzinie nauki, wykładowca na amerykańskich i europejskich uczelniach, m.in. współautor reform Leszka Balcerowicza był  w piątek gościem Lubuskiej Loży BCC. – Jesteśmy straszeni drugą falą kryzysu – zaczął spotkanie Ryszard Wtorkowski, kanclerz loży w Lubuskiem i gospodarz, bo dyskusja odbyła się w siedzibie jego firmy LUG Light Factory w Zielonej Górze. - Premier mówi, że on już nie puka, ale wali do naszych drzwi. Ale ja i inni lubuscy przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam, żadnego kryzysu nie widzę. U nas PKB rośnie w tempie 4 proc., jest lepiej niż w bogatych krajach Europy.

Czytaj też: Gospodarka jest kobietą a kryzys mężczyzną

Wtorkowski podał kilka danych, które świadczą o dobrej sytuacji gospodarki i firm. M.in. fakt, że w Polsce na tle Europy wciąż mamy niskie koszty pracy i możemy konkurować z innymi krajami. Poza tym jeszcze są niewykorzystane pieniądze unijne na inwestycje, więc one też zapewnią nam rozwój w najbliższej przyszłości. Polacy dużo i wydajnie pracują, co też się liczy. – Grecy ze dwa razy zdążą odpocząć w ciągu dnia, gdy my wciąż jesteśmy w pracy – mówił Wtorkowski. – Mamy wiele dowodów na dobrą sytuację ekonomiczną, ale panie profesorze, czy zostaniemy na dłużej zieloną wyspą?

Profesor zanim przeszedł do ekonomicznych rozważań zauważył: - Jestem pierwszy raz w Zielonej Górze i jestem pod wrażeniem piękna, to jedno z piękniejszych miejsc w Polsce. Hm, prezes Wtorkowski już wszystko powiedział, to ja już nie mam co dodać – żartował.


Cytaj też:
Czy kryzys jest już za nami? - debata w Zielonej Górze

Nowe jest to, że kryzys najpierw dotknął najsilniejszych

Profesor wrócił na chwilę do przeszłości i podkreślał, że to światowe otoczenie jest decydujące, czy w i Polsce będzie ta druga fala kryzysu.  Zauważył, że w ostatnich 100 latach często po załamaniu w bankach następuje szereg niekorzystnych zjawisk ekonomicznych i doprowadza niektóre z krajów do bankructw. Ta sytuacja nie jest niczym nowym, bo zdarzało się to w przeszłości, Polskę też, gdy rząd Jaruzelskiego ogłosił, że nie obsługuje zadłużenia państwowego. Zaskakujące jest to i nowe w ekonomii, że kryzys dotknął w pierwszej fazie najbardziej rozwinięte kraje, m.in. USA. Jedną z przyczyn był zbyt szybki rozwój gospodarczy i eksplozja popytu nakręcona przez zbyt łatwe kredyty w ostatnim 10-leciu. Kredyty bankowe były za tanie i ludzie podnosili standard życia, ale rósł ich dług. Dług państw także. Wydatki rosły, a podatki były wciąż niskie. Amerykańska gospodarka jest na tyle duża, że ma wpływ na świat. Więc kryzys był nieunikniony. Zbyt późno zastosowano środki zaradcze, m.in. podwyżkę stóp procentowy przez amerykański bank centralny. Chociaż gdyby nie to i pomoc publiczna, mogłoby dojść do recesji na skalę podobną do tej z lat 30. Potem fala uderzyła w Wlk. Brytanię i Irlandię, czyli też w bardzo szybko rozwijające się wtedy kraje.

Ale co z drugą falą, a tak naprawdę o kraje strefy euro, bo to tu jest teraz problem. Mają wspólną walutę, ale nie politykę fiskalną. Nie ma metod skutecznych, aby zmusić do oszczędności i reform.

Grecja jest w najgorszej sytuacji, bo zadłużone jest państwo i sektor prywatny. Problemy mają Hiszpania, Portugalia, Włochy, kraje nadbałtyckie, Rumunia i Bułgaria. Najprostszym sposobem  jest oddłużenie i dostarczenie pieniędzy z zewnątrz. Tylko takie postępowanie nie uczy dyscypliny. Nie wiadomo więc jak wyjdzie z tej sytuacji Unia.  Dlatego rynki finansowe są tak niepewne, a takiego stanu nie lubi żaden inwestor. Rozwiązanie problemów w strefie euro przedłuży się z powodu udziału polityki w tej sytuacji. Dobrze wróży zmian rządów w krajach objętych kryzysem.  Jest nadzieja, że zaczną się tam zmiany w finansach publicznych. Europejski Bank Centralny będzie kupował papiery wartościowe tych krajów. Normalnie nie powinien tego robić, to są niekonwencjonalne metody poprawy sytuacji finansowej tych państw, ale może skutkować dodrukiem pieniędzy i inflacją.

Prognozy na przyszłość

Czytaj też: Kryzys w przemyśle alkoholowym? Czy to możliwe?

- Widać, że idzie poprawa w strefie euro. Raczej nie będzie recesji, ale spowolnienie.

Może to będą okolice 0 we wzroście PKB, a  może ok. 1 punktu procentowego – uważa prof. Gomułka. - Recesję będziemy mieli w Portugalii i Hiszpanii. Niemcom to nie grozi, a w Polsce może być wzrost o 2-3 proc. W tej dziesięciolatce nie widzę jednak warunków do wysokiego tempa wzrostu. W poprzednim było zbyt szybkie. U nas było średnio 4-5. Doganiamy wciąż bardziej rozwinięte gospodarki.

Nasz dług jest umiarkowanie duży. Skąd obawy? Widać je codziennie. Dlaczego płacimy aż 6 proc. (tyle co Hiszpania) za obsługę naszego długu, a Niemcy tylko 2 proc.? Także dlatego, że nie jesteśmy w strefie euro.

Mamy jeden powód niepokoju. Znaczny wzrost deficytu w finansach publicznych, najwyższy od 1989 roku i najwyższy w Unii. Chociaż nie mieliśmy takich trudności jak inni. Czy plany rządu, aby w 2012 roku zmniejszy się o 3 proc., a kolejnych po 1 proc.? Tylko jak to ma się stać? Premier wymienił tylko składkę rentową jako sposób o konkretnych skutkach dla budżetu. Zabrakło przy okazji expose omówienia najbliższych działań. Skutki fiskalne zmiany wieku emerytalnego odczujemy za kilkadziesiąt lat. Te był ewenement w skali świata, bo premier nic nie mówił co rząd chce zrobić.  Wszystkie zmiany, oprócz składki rentowej, są za mało znaczące dla obniżenia deficytu.

Mniej inwestycji?

Jeśli deficyt ma być zmniejszany przez ograniczenie inwestycji, to odbije się na aktywności gospodarczej. Musi być osłabienie. Podobne skutki spowoduje zaostrzenie polityki fiskalnej.

- Mam jednak pretensję do ministra finansów, że mówi o spadku PKB do minus 1 – mówił prof. Gomułka. - Ma to bardzo negatywny wpływ. Całe szczęście, że jeszcze są objawy optymizmu, bo w październiku sprzedaż wzrosła o 11 proc. rok do roku.

Jeśli rząd tak będzie promował recesję, to inwestorzy będą w jeszcze większej niepewności

Czy firmy mają więc planować rozwój? – Jeśli mają pomysł i projekt? To oczywiście. Ja bym na prognozy obecnego rządu nie zwracał specjalnie uwagi, bo tam mowa jest o jednym roku, a projekt inwestycyjny obejmuje kilka lat – odpowiedział  przedsiębiorcom profesor.

W trakcie dyskusji na ekranie komputera rósł dług Polski. W ciągu dwóch godzin skoczył o kilka milionów. Wynosi 815,6 mld zł. Na głowę każdego z nas przypada ok. 22 tys.  zł.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska